Hirudoterapia

 

Nazwa Hirudoterapia pochodzi od słowa hirudyna, która jest jedną z 160 aktywnych substancji produkowanej przez pijawkę lekarską (Hirudo- medicinalis).

Wiele z tych aktywnych substancji pracuje w sposób kaskadowy tzn. z jednej substancji w wyniku biochemicznych przemian i interakcji w organizmie człowieka powstają kolejne związki co jest niezwykłe i niemożliwe do osiągnięcia przez leki współczesnej medycyny i prawdopodobnie nigdy nie będzie możliwe jako że natura jest dużo bardziej zaawansowana niż ludzka wiedza w zakresie chemii,  biologii, biochemii i biofizyki.

Dlatego właśnie pijawki lekarskie szokują naukowców swoją efektywnością w leczeniu i pomocy w wielu nieuleczalnych dla współczesnej medycyny chorobach.

Współcześni lekarze i naukowcy nazywają leczenie między innymi pijawkami 'medycyną alternatywną' , niestety zapominają że przystawianie pijawek jest znane od wielu tysięcy lat, kiedy to jeszcze nie istnieli lekarze i współczesna medycyna i w świetle tego właśnie współczesną medycynę trzeba by nazwać alternatywną w stosunku do tradycyjnych metod leczniczych.

Istnieją przesłanki wskazujące na to że pijawki stosowane były jeszcze wcześniej niż akupunktura.

 

Chciałbym również zwrócić uwagę, że zażywanie każdego 'lekarstwa' wyprodukowanego w laboratoriach wielkich korporacji niesie ze sobą skutki uboczne niejednokrotnie przeważające jego właściwości lecznicze, więc jeśli to jest tylko możliwe, używanie środków pochodzenia naturalnego i innych sposobów naszych przodków do osiągnięcia zdrowia wydaje się być dużo bardziej rozsądne i właściwe.

                   Działanie substancji wydzielniczych pijawek

Substancje wydzielnicze gruczołów ślinowych pijawki lekarskiej to SGS czyli Salivary Glans Secretion (nazwa międzynarodowa).

 

Najważniejsze możliwości działania związków wydzielniczych Hirudo medicinalis  to:

 

·         działanie znieczulające

·         rozszerzanie naczyń krwionośnych

·         działanie anty-koagulacyjne- czyli rozrzedzające krew (przeciwzakrzepowe, enzym  

         hialuronidaza), pomoc w rozprzestrzenianiu się związków wydzielniczych w organizmie

·         Hamowanie układu krzepnięcia - Hirudyna

·         działanie przeciwne w stosunku do hirudyny w układzie krzepnięcia ( Bdeliny)

·         działanie silnie hamujące stany zapalne - Egliny

·         działanie antybiotyczne zabijające różne patogeny lub osłabiające ich działanie

·         działanie przeciwobrząkowe

·         immunomodulujące

·         neurostymulujące

·         metaboliczne

 

 

                                  Wskazania do Hirudoterapii

 

·                    Choroby niedokrwienne serca

             ·                  zapalenie mięśnia sercowego

             ·                  stany po i przed zawałem mięśnia sercowego

             ·                  migreny

             ·                depresje

                                     

           

     ·           żylaki kończyn dolnych

      ·              zakrzepowe zapalenie żył

      ·            owrzodzenia troficzne

      ·              zastój w naczyniach limfatycznych

      ·             początkowe stadia miażdżycy tętnic

      ·             choroby reumatyczne

      ·               choroba zwyrodnieniowa stawów

      ·               niedowłady i zespoły uciskowe nerwów obwodowych

      ·             krwiaki

      ·             objawy wstrząśnienia mózgu

       

             

                       ·         choroba Parkinsona i Alzheimera

                     ·        sclerosis Multiplex - stwardnienie rozsiane

                       ·          przepuklina jądra miażdżystego

                       ·          neuralgie nerwu twarzowego i trójdzielnego

                       ·           mózgowe porażenie dziecięce·

                     ·                 

·        zapalenie przydatków

·        policystyczność jajników

·        bezpłodność

·        fibro mięśniaki i fibro-gruczolaki macicy

·        zespół bolesnego miesiączkowania

·        zapalenie błony śluzowej żołądka i dwunastnicy

·        zapalenie pęcherzyka żółciowego

·        zapalenie trzustki

·        przewlekłe zapalenie wątroby

·        zapalenie okrężnicy

·        hemoroidy

·        przewlekły wrzód żołądka i dwunastnicy

·        proces zapalny dróg naczyniowych oka

·        jaskra

                   ·                krwiaki pourazowe gałki ocznej

                   ·              ospa wieczna i półpasiec

                   ·                łuszczyca

                   ·              zapalenie skóry i tkanki podskórnej w wielu chorobach

                   ·              alergie skórne, krwiaki podskórne

                   ·                zapalenie dziąseł i przydziąseł

                   ·                zapalenie miazgi zęba

                   ·                zapalenie ślinianek

                   ·              zakrzepica pooperacyjna tętnicza i żylna

                   ·              zapalenie tkanki podskórnej

                   ·              zakrzepowe zapalenie żył

                   ·              zaburzenia reinerwacji nerwów obwodowych

                   ·                zespoły uciskowe nerwów obwodowych.

                 ·             pęknięcia struktury dysków

                   

 

 

 

         Przygotowanie pacjenta do zabiegu hirudoterapii

 

24-48 godzin przed zabiegiem nie wolno używać kosmetyków zapachowych, dezodorantów, perfum, szminek, pomadek, pudrów itp. pijawki są bardzo wrażliwe na jakiekolwiek związki chemiczne i stosowanie ich może uniemożliwić terapię. Związki kobaltowe w kosmetykach kobiecych mogą zablokować wydzielanie substancji pijawki. Do mycia się najlepiej zastosować mydło szare bezzapachowe. 

Pacjent na dobę przed zabiegiem nie powinien spożywać alkoholu ani jeść ostrych przypraw typu czosnek, chilli, curry jako że te przyprawy mogą skutecznie odstraszyć pijawkę i nie będzie chciała się przyssać do ciała pacjenta. 

Jeśli można również należy ograniczyć stosowanie lekarstw 24 godziny przed zabiegiem np. środków przeciwbólowych. 

                     Przeciwskazania do hirudoterapii

  • Hemofilia
  • Anemia
  • Stan po krwawieniu z górnego i dolnego odcinka przewodu pokarmowego
  • Ostre stany infekcyjne
  • Ciężkie stadia chorób wewnętrznych, zapalenie płuc, niewydolność nerek, dializy, HIV, marskość wątroby
  • Ciężka alergia
  • Ciąża
  • Zaburzenia w gojeniu się ran
  • Chorzy nieprzytomni
  • Upośledzenie umysłowe
  • Skazy krwotoczne
  • Dzieci - hirudoterapia tylko w wyjątkowych przypadkach
  • Zakrzepica żył głębokich
  • Zespoły stopy cukrzycowej z martwicą tkanek
  • Schorzenia grzybicze skóry
  • Głębokie ubytki skóry, odleżyny. owrzodzenia
  • Pecherzyce o podłożu autoimmunologicznym

Nowotwory - artykuły, opinie, leczenie

   

Cytat:

Konwencjonalne terapie antyrakowe 
04.05.2006. 

Badania naukowe i bezstronne analizy statystyczne dowodzą, że w ortodoksyjnych metodach leczenia raka, takich jak radykalne interwencje chirurgiczne, chemioterapia i radioterapia, brak jest naukowych podstaw, i że te metody często czynią więcej złego niż dobrego. 

Medycyna jest bardzo dumna z rygorystycznych metod badawczych stanowiących podstawę leczenia nowotworu. Jeśli u kogoś zdiagnozowano raka, osoba ta z miejsca staje przed ogromnym naciskiem ze strony systemu ochrony zdrowia, który wymusza na niej natychmiastowe rozpoczęcie terapii, w której skład wchodzi interwencja chirurgiczna, chemioterapia i napromieniowywanie w różnych kombinacjach. Większość przestraszonych i zaszokowanych tą sytuacją ludzi, nie jest w stanie przeciwstawić się potędze medycznego autorytetu. 
Jak zareagowalibyśmy w takiej sytuacji? 

Być może niektórzy z nas w przypadku prostych problemów ze zdrowiem byliby skłonni do zaufania terapii naturalnej, ale w przypadku czegoś tak poważnego jak nowotwór, czulibyśmy się bezpieczniejsi ze sprawdzonymi metodami medycyny ortodoksyjnej. Jeśli ktoś natknie się na ten artykuł przed podjęciem ostatecznej decyzji, co do metody leczenia, niech go uważnie przeczyta. Być może pomoże mu lepiej zrozumieć naturalne metody leczenia raka. 

W artykule tym przedstawiam kilka mało znanych faktów dotyczących naukowych podstaw kryjących się za tradycyjnymi metodami leczenia raka. 
W badaniach nad rakiem sukces - za który uważa się 5 letni okres przeżycia - jest określany poprzez porównanie innych metod i form leczenia z interwencją chirurgiczną, natomiast przeżywalność będąca skutkiem interwencji chirurgicznej rzadko jest porównywana z przeżywalnością pacjentów nie poddawanych żadnej terapii, a już na pewno nie jest porównywana z przeżywalnością pacjentów leczonych metodami naturalnymi. 

Jak z tego wynika, ortodoksyjna metoda leczenia nowotworu jest z gruntu nienaukowa. Ogólna liczba przypadków udanej terapii nie jest większa od uzyskiwanej w wyniku wyleczenia spontanicznego lub efektu placebo. Jako potwierdzenie mojego stosunku do medycyny klasycznej przedstawiam następujące stwierdzenia i wnioski zaczerpnięte z medycznych i naukowych publikacji - badania zdają się dowodzić, że wczesna interwencja chirurgiczna jest pomocna, ponieważ przedrakowe zmiany są włączone do usuniętej części, takie, które nie stałyby się nowotworowymi, gdyby je zostawić nietknięte. Innymi słowy, wczesne interwencje chirurgiczne wydają się skuteczne, ponieważ zostają usunięte zmiany, które nie są zmianami rakowymi, i w ten sposób poprawia się statystykę przypadków wyleczonych. Nie ma również znaczenia, jak duża część piersi zostanie usunięta - wynik jest zawsze taki sam - to stwierdzenie dowodzi, że interwencja chirurgiczna nie wpływa na polepszenie szans wyzdrowienia, w przeciwnym wypadku byłaby różnica miedzy radykalną chirurgią a wycięciem tylko guzka. Badacze stwierdzają, że dalsze poddawanie około 70% kobiet daremnym w skutkach okaleczeniom jest arogancją. Co więcej, nie ma żadnych dowodów na to, że wczesna amputacja sutka (mastektomia) wpływa ma przeżywalność - gdyby pacjentki wiedziały o tym, najprawdopodobniej nie zgodziłyby się na zabieg chirurgiczny. 

W roku 1993 redaktor Lanceta podkreślał w artykule redakcyjnym, że mimo wielu modyfikacji i wariacji metod leczenia raka piersi metodami klasycznymi, śmiertelność spowodowana tą chorobą nie zmieniła się. Przyznaje, że mimo niemal cotygodniowych relacji mówiących o przełomowych odkryciach, medycyna przy swej nadzwyczajnej możliwości samooszukiwania się (słowa redaktora Lanceta) pogubiła się. Jednocześnie odrzuca poglądy tych, którzy uważają, że zbawienie nadejdzie ze strony intensyfikacji chemioterapii po zabiegu chirurgicznym do poziomu tuż poniżej zabójczego dla pacjentów. 
Czy nie byłoby bardziej naukowe zastanowienie się, dlaczego nasze podejście zawiodło? 

Powiedziałbym, że niezbyt szybko doszliśmy do takiego pytania, biorąc pod uwagę stuletni okres okaleczania kobiet. Tytuł tego artykułu wstępnego brzmi właściwie - Rak piersi, czy się zagubiliśmy? 
W zasadzie wszystkie rodzaje i kombinacje konwencjonalnych metod leczenia raka piersi dają w dłuższej perspektywie ten sam stosunek przeżywalności. Jedyny wniosek, jaki można wysnuć, mówi, że konwencjonalne metody leczenia nie dają żadnej poprawy przeżywalności w dłuższym okresie czasu. W rzeczywistości jest jeszcze gorzej. 

RECEPTA NA KATASTROFĘ 

Dr Michael Baum, czołowy brytyjski chirurg, specjalista od raka piersi, odkrył, że interwencje chirurgiczne w przypadkach nowotworu piersi zwiększają szanse nawrotu w ciągu 3 lat. 
Wiąże również interwencje chirurgiczne z przyspieszeniem tempa rozwoju raka w wyniku stymulacji formowania się przerzutów w innych częściach ciała. Wcześniejsze niemieckie badania dowodzą, że kobiety po menopauzie z nieleczoną formą raka piersi żyją dłużej od poddanych kuracji i zalecają zaniechanie leczenia w takich przypadkach. 

Ten wniosek jest zgodny z ustaleniami Ernesta Krakowskiego, niemieckiego profesora, radiologa. Wykazał on, że przerzuty są zazwyczaj wywoływane przez medyczną interwencję i tylko niekiedy przez biopsję lub zabieg chirurgiczny niezwiązany z nowotworem. Zakłócenie guza powoduje wzrost liczby komórek nowotworowych, które dostają się do krwioobiegu, zaś większość farmaceutycznych terapii, zwłaszcza chemioterapia powoduje uwstecznienie układu immunologicznego. Ta kombinacja to recepta na katastrofę. To właśnie przerzuty zabijają, podczas gdy oryginalne nowotwory, zwłaszcza piersi, mogą być stosunkowo mało szkodliwe. 

Te ustalenia zostały potwierdzone przez najnowsze badania, które dowodzą, że interwencje chirurgiczne, nawet te niezwiązane z rakiem, mogą wyzwolić gwałtowny proces formowania się przerzutów i prowadzić do przedwczesnej śmierci. Jeszcze wcześniej ukazały się doniesienia mówiące, że operacyjne leczenie raka prostaty, może również prowadzić do przerzutów. W rzeczywistości to właśnie nowotwór prostaty był badany w pierwszych klinicznych próbach losowych, jakie w ogóle prowadzono nad nowotworem. Po 23 latach okazało się, że nie ma żadnych różnic w okresach przeżywalności między pacjentami poddanymi interwencji chirurgicznej, a osobami, których nie poddano żadnej terapii, przy czym operowani cierpieli dodatkowo z powodu impotencji lub nietrzymania moczu. 

Nieżyjący już profesor fizyki medycznej H.B Jones, był czołowym statystykiem choroby nowotworowej w USA. W przemówieniu wygłoszonym w roku 1969 do członków Amerykańskiego Towarzystwa Raka oświadczył, że żadne z badań nie potwierdziło wydłużenia okresu przeżywalności w następstwie wczesnej interwencji chirurgicznej. Co więcej, jego badania dowiodły, że pacjenci z nie leczonym metodami klasycznymi nowotworem żyją prawie 4 razy dłużej, wiodąc życie charakteryzujące się znacznie wyższą jakością niż leczeni. 
Nie muszę chyba dodawać, że już nigdy więcej nie poproszono go o zabranie głosu. 

NACIĄGANE STATYSTYKI 

Epidemiologiczne badania potwierdzają wątpliwą wartość konwencjonalnej terapii. W ich konkluzji mówi się - medyczne interwencje związane z nowotworem mają marginalny wpływ, jeśli w ogóle jakikolwiek, na przeżywalność. Nawet konserwatywny periodyk medyczny New England Journal of Medicine zamieścił artykuł pod znamiennym tytułem - Rak niepokonany. 

Pospolity sposób przekształcania medycznych statystyk na bardziej korzystne wygląda następująco - pacjenci, którzy umierają w czasie przedłużonej terapii przy zastosowaniu chemioterapii lub radioterapii nie są włączani do obliczeń statystycznych pod pretekstem nieuzyskania pełnego zakresu terapii, natomiast w grupach kontrolnych liczeni są wszyscy, którzy umierają. Co więcej, miarą sukcesu jest procent guzów zanikających, bez względu na to, czy pacjent przeżyje! 

Kiedy jednak dochodzi do porównania długości okresu przeżycia, wówczas uwzględnia się tylko przypadki wyleczone z pominięciem śmiertelnych. Generalnie nie podaje się ilu pacjentów zmarło wskutek samej terapii. Obecny trend polega na bardzo wczesnym wykrywaniu objawów przedrakowych i leczeniu ich jako raka. Chociaż statystycznie zwiększa to liczbę ludzi chorych na raka, to jednocześnie sztucznie wydłuża czas przeżycia i obniża śmiertelność, a tym samym czyni terapie medyczne bardziej wiarygodnymi. W tym wydłużeniu czasu przeżywalności może mieć jednak swój udział pewien czynnik, a mianowicie to, że rosnąca liczba pacjentów sięga dodatkowo po terapię naturalną. 

Badanie historii chorób 1,2 miliona pacjentów z nowotworem ujawniło, że śmiertelnośćwystępująca wkrótce po leczeniu nowotworu była o 200% większa od występującej normalnie. Po dwóch latach od zdiagnozowania nowotworu i terapii, ten nadmiar śmiertelności spada o 50%. Najczęstszym powodem nadmiaru zejść śmiertelnych była niewydolność serca i układu oddechowego. Oznacza to, że zamiast umierać przez kilka lat na raka, pacjenci ci umarli w wyniku efektów leczenia i znacznie pomogli w poprawieniu statystyk dotyczących raka, ponieważ rak nie był bezpośrednią przyczyną ich śmierci. przypisywana przyczynom pozanowotworowym i 

Tego rodzaju zafałszowane doniesienia dotyczące śmierci z powodu raka zrodziły żądania wprowadzenia bardziej uczciwych statystyk. Analiza wielu szeroko zakrojonych badań mammograficznych pokazuje, że mammografia prowadzi do bardziej agresywnej terapii bez żadnych dodatnich skutków, jeśli chodzi o przeżywalność pacjentek. W rezultacie nawet redaktor periodyka Lancet musiał przyznać, że brak jest wiarygodnych danych wynikających z rozległych losowych prób mammograficznych, które świadczyłyby na korzyść mammografii. Znaczenie tego oświadczenia wykracza daleko poza samą mammografię. 

Orędownicy medycyny konwencjonalnej otwarcie przyznają, że nie znają terapii mogącej pomóc w przypadkach zaawansowanych form raka. Do dzisiaj lansuje się hasło - aby można było to wyleczyć, należy wykryć to wcześnie. Badania dotyczące mammografii dowodzą, że nie ma znaczenia, kiedy wykryje się raka - metody konwencjonalne są zawsze bezużyteczne, a co za tym idzie, bezużyteczny jest ogromny, wielomiliardowy przemysł raka (wniosek autora artykułu). W ramach prowadzonych w Kanadzie przez 13 lat badań, które objęły 40 000 kobiet, dokonano porównania tych z nich, które badano metodami fizycznymi, z tymi, którym zaaplikowano dodatkowo mammografię. 
Okazało się, że w grupie z badaniem mammograficznym wystąpiło znacznie więcej przypadków wycięcia guzka piersi i zabiegów chirurgicznych (przy współczynniku śmiertelności wynoszącym 107) niż w grupie, w której zastosowano tylko badanie fizyczne (przy współczynniku śmiertelności 105). 

Nowotwór przewodowy miejscowy (DCIS) jest pospolitą, nieinwazyjną formą guza piersi. W większości przypadków jest wykrywany przy pomocy mammografii. U młodych kobiet 92% wszystkich rodzajów raka, wykrywanych za pośrednictwem mammografii należą do tego typu, tym niemniej średnio w 44%, a w niektórych przypadkach w 60% tych przypadków stosuje się amputację sutka (mastektomia). Ponieważ większość z nich jest nieszkodliwa, te niepotrzebne zabiegi znacznie poprawiają statystyki przeżywalności. Podczas gdy konwencjonalne diagnozy mają charakter inwazyjny i mogą sprzyjać przerzutom, jest pewien nieszkodliwy rodzaj elektroskórnych badań o nazwie Test Biopola, który opracował zespół złożony z badaczy 8 europejskich szpitali i uniwersytetów. Jak doniósł Lancet, jest on w 99,1% dokładny w diagnozowaniu złośliwości guzów piersi. 
Obszerna analiza wyników radioterapii w przypadkach nowotworu płuc wykazała, że po 2 latach w grupie, w której oprócz interwencji chirurgicznej zastosowano radioterapię, wystąpiła o 21% większa śmiertelność niż w grupie, która miała wyłącznie zabieg chirurgiczny. Magazyn Lancet zamieścił artykuł, w którym mówi się, że zabicie wszystkich komórek rakowych, jakie pozostały po zabiegu chirurgicznym jest racjonalne, lecz fakty niestety nie potwierdzają tej teorii. 


CHEMIOTERAPIA-MEDYCZNA ROSYJSKA RULETKA 

Chemioterapia w przypadkach białaczki u dzieci i choroby Hodgkina (ziarnica złośliwa) stanowi typowy przykład jedynie pozornego sukcesu ortodoksyjnej terapii antyrakowej. 
Prowadzone obecnie kolejne długoterminowe badania dowodzą, że w późniejszym okresie u takich dzieci powstaje 18 razy więcej wtórnych złośliwych guzów. Co gorsze, u dziewczynek występuje 75 krotny wzrost ryzyka 7500% zachorowania na raka piersi w wieku około 40 lat. Głównym problemem wydaje się być rozwój głębokich lub układowych infekcji bakterią Candida albicans (bielnik biały) wkrótce po rozpoczęciu chemioterapii. Jeśli ta infekcja nie jest odpowiednio leczona, następuje pogorszenie lub jest bardzo prawdopodobne wystąpienie w przyszłości problemów ze zdrowiem. 

Badania raka jajników dowodzą, że ryzyko wykształcenia się białaczki po chemioterapii rośnie 21-krotnie, czyli o 2100%. Chemioterapia wykazuje prostą zależność od dawki - podczas, gdy występowanie pobudzonej leukemii podwaja się między grupami, w których zastosowano niską i umiarkowaną dawkę, to między grupami o umiarkowanej i wysokiej dawce wzrasta czterokrotnie. 

Po zastosowaniu chemioterapii w celu leczenia złośliwych guzów rozwijają się również inne guzy. W próbach ze szpiczakiem (myeloma - szpiczak) nie stwierdzono żadnych zalet stosowania chemioterapii w stosunku do braku jakiegokolwiek leczenia. 

Ulrich Abel, szanowany niemiecki biostatystyk, przedstawił wyczerpującą analizę ponad 3000 klinicznych prób dotyczących wartości chemioterapii w przypadkach zaawansowanego nowotworu złośliwego (np. rak piersi). Onkolodzy mają inklinację do stosowania chemioterapii, ponieważ może ona spowodować czasowe kurczenie się guza zwane reakcją, jednak i w tym przypadku wywołuje nieprzyjemne efekty uboczne. Abel wywnioskował, że brak jest bezpośrednich danych wskazujących na to, że chemioterapia umożliwia w takich przypadkach przedłużenie okresu przeżycia. Twierdzi wprost - wielu onkologów uważa za oczywiste to, że reakcja na terapię wydłuża okres przeżycia - jest to opinia, której podstawę stanowi błędne rozumowanie nie poparte żadnymi badaniami klinicznymi. 

W swojej książce Questioning Chemotherapy (Wątpliwości wobec chemioterapii) dr Ralph W. Moss 
Nawet gdyby chemioterapia mogła przedłużyć życie o kilka miesięcy, to, co z jakością tego życia? 

Tom Nesi, były dyrektor ds. kontaktów z mediami w farmakologicznym gigancie Bristol-Myers Squibb, napisał w dzienniku New York Times o udanej kuracji swojej żony, która statystycznie rzecz ujmując przedłużyła jej życie o 3 miesiące. 2 tygodnie po zabiegu jego żona nagryzmoliła na kartce z notatnika - jestem przygnębiona, nie chcę więcej, proszę. W tej sytuacji wcale nie dziwią mnie doniesienia mówiące, że większość onkologów nie poddałaby tej terapii członków swoich własnych rodzin. 

PEŁNA TERAPIA KLASYCZNA NA GUZKA PIERSI 

Dr Wirginia Livingston (później Livingston-Wheeler), wybitna badaczka raka i terapeutka, przytacza w swojej książce Cance r -A New Breakthrough (Rak - nowy przełom), opis przypadku jednej z wielu pacjentek, które badała. Pacjentka ta zgłosiła się do niej natychmiast po zaaplikowaniu jej pełnego zakresu terapii na nowotwór piersi - po odkryciu minimalnego guzka piersi poddano ją wycięciu sutka. Żaden z usuniętych spod ramienia węzłów limfatycznych nie był zaatakowany, całość tkanki rakowej została usunięta. Aby mieć pewność, że nie będzie nawrotów na bliznach, poddano ją radioterapii i wycięto jajniki. Ku jej przerażeniu rok później na bliźnie pooperacyjnej na piersi pojawiły się małe guzki. Znowu poddano ją naświetlaniom i dodatkowo terapii hormonami męskimi, w następstwie czego wystąpił u niej trądzik i szorstki zarost na twarzy. Pomimo to guzki pojawiały się dalej. Obecnie jest poddawana chemioterapii z jej typowymi efektami ubocznymi. Włosy nie zdążyły jeszcze odrosnąć, kiedy ból w kościach został zdiagnozowany jako nowotwór kości. Spodziewano się, że zwiększenie dawek chemioterapii i terapii hormonalnej pomoże, jednak kilka miesięcy później uszkodzenia kości powiększyły się. W rezultacie usunięto jej gruczoły dokrewne. Miejmy nadzieję, że to przedłuży jej cierpienia o rok. Później usunięcie przysadki mózgowej może dać jej kolejnych 6 miesięcy życia. Obecnie jej wiara w medycynę została tak mocno zachwiana, że zgłosiła się do mnie po poradę. Poprosiła o badanie bez obecności swojego męża, ponieważ chciała mu oszczędzić widoku swojej agonii w postaci nagiego, zniekształconego, okaleczonego ciała, z potwornie opuchniętym brzuchem i cienkimi nogami. W końcu wyszeptała - pani doktor, czy mam się zabić? 

ZMOWA MILCZENIA 

Czemu oni to robią (przez oni rozumiem medyczny establishment raka)? przedstawia szczegółową analizę tego tematu. Ogólny wniosek, jaki wynika z jego książki, mówi, że nie ma danych wskazujących na to, że stosowanie chemioterapii wydłuża w większości przypadków raka okres przeżycia. 

Wydaje mi się, że odpowiedzi na to pytanie udzielił medyczny komentator, były redaktor magazynu New Scientist, dr Donalda Gould, w ponadczasowym artykule zatytułowanym Cancer - A Conspiracy of Silence (Rak - zmowa milczenia). Jego podtytuł podsumowuje pogląd autora - najpospolitsze rodzaje nowotworu są dziś równie odporne na leczenie, jak 40-50 lat temu. Nic nie zyskamy, udając, że szala zwycięstwa w walce z rakiem przechyla się na naszą stronę. 

Powyższa prawda jest rozmyślnie ukrywana przed społeczeństwem. Według Gouda ta zmowa milczenia ma związek z pieniędzmi. Społeczeństwo musi postrzegać medyczny establishment specjalizujący się w raku, jako ten, który wygrywa, inaczej nie da mu pieniędzy. Jeden z wcześniej cytowanych naukowców stwierdził, że przy dziesiątkach tysięcy radiologów i milionach dolarów zainwestowanych w sprzęt, wciąż aplikuje się radioterapię, mimo iż badania wskazują, że powoduje ona więcej szkód, niż daje korzyści. 

Goud uważa również, że pacjenci, którzy czuliby się dobrze bez leczenia aż do nieuniknionej śmierci, poddawani terapiom stają się z powodu tych bezsensownych prób odwleczenia ich zgonu o kilka tygodni - nieszczęśliwi. Rzecz w tym, że na tym etapie zarabia się najwięcej. Gould uważa, że lekarze trują swoich pacjentów lekami i promieniowaniem i okaleczają ich niepotrzebnymi zabiegami chirurgicznymi w desperackiej próbie leczenia czegoś, co jest nieuleczalne. 

Od roku 1976, w którym Gould napisał ten artykuł, niewiele się zmieniło. W ostatnim wydaniu The Moss Reports można przeczytać, że długoterminowe przeżycie w przypadkach pospolitych nowotworów takich jak rak prostaty, piersi, jelita grubego i płuc - ledwie drgnęło od lat siedemdziesiątych. W ostatecznym rozrachunku oznacza to, że w ostatnich 70-80 latach nie nastąpiło znaczące wydłużenie okresu przeżywalności w następstwie konwencjonalnego leczenia raka. 

NAUKOWE PODSTAWY AKCEPTACJI LEKÓW 


Warto również poznać zasady akceptacji leków stosowanych w leczeniu raka. Większość z nich pochodzi z USA. W przeszłości firma wytwarzająca lek musiała dostarczyć dwie duże losowe próby z pozytywnymi wynikami, aby uzyskać akceptację Urzędu ds. Żywności i Leków (Food and Drug Administration - w skrócie FDA), który zajmuje się dopuszczaniem leków. Słowo pozytywny oznacza w tym przypadku skutek w postaci określonego tempa zmniejszenia się guza, które utrzymuje się, przez co najmniej 1 miesiąc. Nie było wymogu wykazania, że lek przedłużał okres przeżycia, nie wymagano również przedłożenia wyników nieudanych prób tego leku. Te ostre naukowe kryteria(?) jeszcze bardziej złagodzono w czasie prezydentury Clintona, dzięki czemu producenci leków mogli uzyskać aprobatę FDA, nawet gdy duża losowa próba wypadła niekorzystnie. W doniosłym oświadczeniu dotyczącym akceptacji leków, rzecznik FDA podkreślił, że jakiekolwiek opóźnienie akceptacji niekoniecznie oznacza czyjąś śmierć, ponieważ żadna z tych zaawansowanych kuracji form raka nie leczy ludzi. 

Przypuszczalnie sprawa ma się jeszcze gorzej niż w przypadku nieefektywnej terapii. Grupa liczących się badaczy dokonała przeglądu całości opublikowanych materiałów statystycznych, dotyczących medycznych skutków terapii i wykazała, że system medyczny jest obecnie główną przyczyną zgonów i okaleczeń w USA. Zgonów związanych z zawałami serca w roku 2001 było 699 697, z rakiem - 553 251, natomiast z medycznymi interwencjami - 783 936! 
Właściwy tytuł tych badań powinien brzmieć - śmierć zadana przez medycynę. 

Ktoś mógłby zastanawiać się, dlaczego władze resortu zdrowia udają, że nie widzą tych masowych zgonów, w większości spowodowanych lekami i koncentrują swoje wysiłki na ograniczaniu dostępu do dodatków do żywności i naturalnych leków? 

Objawem tego rodzaju oficjalnego nastawienia są niedawne działania wymierzone w Pan Pharmaceuticals, w następstwie, których, rząd australijski zmusił największego producenta naturalnych leków do ogłoszenia bankructwa, rzekomo z powodu tego, że jego produkty mogłyby wywołać choroby, a nawet doprowadzić do zgonów. 
Moim zdaniem główną przyczyną tego wypaczonego oficjalnego stanowiska jest to, że wydziały zdrowia i władze nadzorcze są zdominowane przez lekarzy, którzy zostali wyszkoleni (częściowo za pieniądze koncernów farmaceutycznych), aby wierzyć, że leki farmaceutyczne są zbawienne, a naturalne szkodliwe. Mimo, iż większość zachodnich społeczeństw woli leki naturalne, niemal wszystkie partie polityczne promują uzależnienie od leków farmaceutycznych. 
Tak, więc pierwszym krokiem zmierzającym do zmiany tego opresyjnego klimatu politycznego, jest konieczność utworzenia partii politycznej promującej metody naturalnych terapii, a nie uzależnienie od leków. 

W artykule redakcyjnym British Medical Journal, którego autorem jest Richard Smith, można znaleźć wskazówkę wyjaśniającą przyczynę tych alarmujących statystyk zawartych w Śmierci zadanej przez medycynę - jak dotąd jedynie 15% medycznych interwencji ma wsparcie solidnej wiedzy naukowej, jest tak, dlatego, że tylko 1% artykułów pojawiających się w medycznych periodykach ma naukowe uzasadnienie, a częściowo z powodu tego, że wielu terapii nigdy nie próbowano nawet oceniać. 

Dobrym przykładem nienaukowej natury badań medycznych jest ostatnie fiasko zastępczej terapii hormonalnej (Hormone Replacement Therapy-w skrócie HRT). Kilkadziesiąt lat temu była ona przedstawiana jako wynikająca z rygorystycznych badań (?) medycznych, oraz bezpieczna i efektywna, ponieważ w przeciwnym wypadku nie zostałaby zaaprobowana. Kurację tę zalecano jako zapobiegającą zawałom serca i nowotworowi. Przeprowadzone obecnie badania dowodzą, że HRT jest niebezpieczna i zwiększa ryzyko zachorowania właśnie na zawał serca i nowotwór. Co zawiodło? 
Czemu nie wykryto tego wcześniej? 
To oczywiste, pierwotne badania były przeprowadzone pod kątem uzyskania maksymalnych zysków, podczas gdy obecnie badacze nie mają już w nich żadnego udziału. Z tego względu nie wierzę żadnym badaniom prowadzonym pod kątem uzyskanie dochodów. Niestety, takie podejście dominuje obecnie w większości badań medycznych. 


DROGA KU PRZYSZŁOŚCI 

Minęły już 32 lata od momentu, kiedy prezydent Nixon wypowiedział wojnę rakowi. Od tamtej chwili wydano 2 biliony dolarów na konwencjonalne leczenie raka, a rezultat tego jest taki, że więcej osób niż kiedykolwiek przedtem umiera na nowotwór. 
Chociaż wykonano wiele badań, których celem było ustalenie wartości różnych składników odżywczych w odniesieniu do różnych rodzajów raka, z tych 2 bilionów dolarów nie przydzielono ani grosza na przeprowadzenie prób z holistycznymi terapiami raka. Naturalni terapeuci musieli stawiać czoło 100 - letniemu okresowi oskarżeń i wielu z nich zawleczono na salę sądową, w rezultacie, czego skończyli w więzieniu. 

Czy nie byłoby bardziej naukowe bezstronne ocenienie metod leczenia raka stosowanych przez naturalnych terapeutów zamiast wsadzać ich do więzienia? 

Większość amerykańskich klinik alternatywnych musiała przenieść się do Meksyku. Zainteresowanych listą odsyłam na stronę internetową www.cancure.org 

Holistyczne podejście do leczenia raka obejmuje doskonałe odżywianie (m.in. dieta zgodna z grupą krwi - przypis Administratora), zioła, elektromedycynę, oraz medycynę wibracyjną lub energetyczną, uzdrawianie emocjonalne, a także terapię umysłową. Jedyne znane badania, które są bliskie podejściu holistycznemu, dotyczą terapii Gersona (m.in. enzymoterapia) i były przeprowadzone w celu oceny pięcioletniego okresu przeżywalności 153 pacjentów cierpiących na czerniaka. Wykazały one, że 100% pacjentów z fazą pierwszą i drugą poddanych terapii Gersona przeżyło, podczas gdy tylko 79% poddanych terapii konwencjonalnej. 
W odniesieniu do przypadków w trzeciej fazie raka (z przerzutami w bliskim regionie) liczby te przedstawiały się odpowiednio - 70% i 41%, zaś w fazie czwartej (przerzuty w rejonach odległych) - 39% i 6%. 

Wielu naturalnych terapeutów raka twierdzi, że w ponad 90% przypadków udało im się odnieść sukces w zahamowaniu rozwoju nowotworu, a nawet cofnięciu się go, ale tylko wtedy, gdy pacjenci nie byli wcześniej poddani terapii konwencjonalnej. Według nich najbardziej dewastującymi metodami są chemioterapia i radioterapia. 

Tak więc, jeśli ktoś zachoruje na raka, sugeruję, aby oparł się strachowi i naciskom z zewnątrz. Bardzo rzadko zdarza się, że należy podjąć natychmiastowe działanie. Doradzam, aby każdy sam przejrzał dane dostępne w książkach, magazynach oraz Internecie, a następnie postąpił zgodnie z własnym zdrowym rozsądkiem i intuicją. 


Autor - Walter Last 

Źródło-dwumiesięcznik NEXUS nr 37, wrzesień-październik 2004. Wydawca-Agencja Nolpress, skrytka pocztowa 41, 15-959 Białystok-2, tel:085-653-55-11, Ten adres e-mail jest ukrywany przed spamerami, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce, by go zobaczyć '; document.write( '' ); document.write( addy_text76538 ); document.write( '</a>' ); //-->\n Ten adres e-mail jest ukrywany przed spamerami, włącz obsługę JavaScript w przeglądarce, by go zobaczyć , www.nexus.media.pl

 O

 

 

Leczenie nowotworów oraz raków

Marta Brzoza; Tam gdzie guz tam nowotwór

 

chemio800

Zapraszam do bardzo dobrego artykułu, który został opublikowany na edrnona.pl.

================================

Około 8 mln. ludzi rocznie umiera na raka. Szacuje się, że do 2030 roku liczba ta wzrośnie do 12 mln. Organizacje charytatywne zbierają ogromne sumy na finansowanie badań mających na celu wynalezienie „leku na raka”, tymczasem środek jest dobrze znany, lecz całkowicie nieopłacalny dla światowych koncernów farmaceutyczno-medycznych.

Lek na raka ukrywany przez agencje rządowe

Na spotkaniu lekarzy w Pittsburhu w 1969 roku dr Richard Day, szef rockefellerowskiej organizacji eugenicznej – „Planowane Rodzicielstwo” podczas swojego wystąpienia wygłosił, że organizacja jest w stanie wyleczyć prawie każdy rodzaj nowotworu, a informacja o tym znajduje się w instytucie Rockefellera i to tylko od jego władz będzie zależało czy zostanie ujawniona.

Niestety, nigdy nie ujrzała światła dziennego. Śmietanka „Wielkiej Farmacji” oraz agencje rządowe „uciszają” każdego kto odkrywa skuteczny sposób na raka. Dlaczego? Ponieważ dotychczasowe metody leczenia nowotworów (chemioterapia, radioterapia itp.) przynoszą ogromne zyski, oprócz tego jest to dobry sposób na redukowanie światowej populacji.

Nowotwór to grzyb

Włoski lekarz Tullio Simoncini, mimo naciskom ze strony „Wielkiej Farmacji” postanowił upublicznić swoje odkrycie odnośnie skutecznego leczenia raka – grzyba wywołanego przez candida. Candida to organizm drożdżopodobny, występujący w niewielkich ilościach nawet w zdrowym organizmie. Kiedy przyjmuje formę dużego grzyba, powoduje poważne problemy (także raka), wtedy aby móc się rozmnażać zaczyna żywić się naszym organizmem.

Dr Simoncini doszedł do wniosku, że występowanie grzyba i guza są ze sobą powiązane. Tam gdzie guz, tam w 90% znajduje się z pewnością grzyb. Jeśli mieliśmy grzybicę między palcami u nóg, to z pewnością jego ślady mamy w jelicie grubym. Jeśli od tamtego czasu nie przeprowadziliśmy np. diety przeciwgrzybiczej, nadal używamy sporej ilości cukru, czy źle się odżywiamy, możemy być pewni, że on tam jest tylko uśpiony.

Powodem guzów w organizmie jest zakwaszenie organizmu i zniszczenie systemu mitochondriów komórkowych, przez co komórki nie mogą produkować wolnej energii i organizm „obumiera”. Guz jest wyrazem ratowania się organizmu przed upadkiem, który zbiera w sobie wszystkie toksyny, których organizm nie potrafił wydalić.

Niestety lekarze po prostu go wycinają, lub próbują zwalczyć chemią przez co toksyny wracają z powrotem do organizmu. Medycyna nazywa to zespołem toksemii guza, czyli zatruciem wtórnym „metabolitami rozpadu komórek guzowych”.

Dr Simoncini zrozumiał, że wszystkie nowotwory funkcjonują jednakowo, bez względu na umiejscowienie w organizmie ani przybraną formę. Zauważył również, że guzy rakowe zawsze są białe. Organizm w normalnych warunkach utrzymuje candidę w ryzach, natomiast kiedy zmniejsza się jego odporność i zaczyna słabnąć candida rozrasta się i zaczyna tworzyć kolonie. Zjada swojego żywiciela (czyli nas).

Organizm chcąc się bronić buduje barierę ochronną zwaną nowotworem. Zdaniem włoskiego doktora przerzuty, to nic innego, jak uciekająca ze swojej siedziby kolonia Candidy. Nasze życie to codzienna walka organizmu z systemem odpornościowym, poddawanym destrukcyjnemu działaniu szkodliwych związków chemicznych obecnych w żywności, napojach, kosmetykach, rolnictwie i wielu innych.

Chemioterapia

Chemioterapia to wyniszczające leczenie, które mimo swojej uciążliwości dla chorego, nie zawsze odnosi oczekiwane efekty. Celem chemioterapii jest zabicie komórek rakowych zanim wyniszczy wystarczającą ilość zdrowych komórek. Wniosek z tego taki, że chemioterapia zabija też komórki odpornościowe, a candida żyje nadal. Chemioterapia, która ma za zadanie leczyć, niszczy nasz system odpornościowy, czyli jedyną naszą ochronę przed wszelkimi chorobami.

Dr Simoncini odkrył, że środek, który zabija grzyba a jednocześnie usuwa raka, to wodorowęglan sodu bardziej znany jako soda oczyszczona. Candida nie może się do niej „przystosować”. Pacjent przyjmuje sodę doustnie oraz przez endoskop. To umożliwia ulokowanie sody dokładnie w miejscu raka – grzyba.

Dr Simoncini przedstawił swoje odkrycia i sukcesy w leczeniu raka włoskiemu ministerstwu zdrowia, które nie tylko zignorowało jego udokumentowaną pracę, ale również skrytykowało i zabroniło stosowania nielegalnych metod leczniczych. Poddano go destrukcyjnej kampanii medialnej, która miała za zadanie ośmieszenie i pokazanie go w jak najgorszym świetle.

Został skazany na 3 lata więzienia za spowodowanie śmierci pacjentów leczonych jego metodą. Nie pokazano niestety ile ciężkich przypadków zdołał wyleczyć. Na szczęście dr Simoncini okazał się lekarzem z prawdziwym powołaniem dla którego przysięga Hipokratesa jeszcze coś znaczy. Swoje prace udostępnia na internecie oraz przedstawia podczas wystąpień publicznych.

Niestety jego metoda jest nie zatwierdzona przez światowy przemysł farmaceutyczny, dlatego ludzie leczą się na własną rękę pod jego nadzorem. Komórki rakowe posiadają swoistą biocechę, a mianowicie posiadają enzym CYP1B1, który w reakcji z salvestrolem (molekuł antyrakowy) niszczy komórki rakowe nie naruszając tych zdrowych. Salvestrol to również naturalny system obronny przeciw atakom grzybiczym, znajdujący się w owocach i warzywach, podatnych na szkody wywoływane grzybami (truskawki, jagody, maliny, winogrona, jabłka, gruszki, warzywa zwłaszcza zielonych, brokuły, kapusta, karczochy, czerwona i zielona papryka, awokado, rzeżucha, szparagi i bakłażan.

Jednak w dzisiejszym rolnictwie rośliny są nawożone chemią, która w sztuczny sposób niszczy grzyby, przez co plony nie muszą wyzwalać własnej obrony czyli Selvastroli. W ten sposób skazani jesteśmy na chemię, która codziennie zatruwa nasz organizm.

Profilaktyka w zapobieganiu nowotworów

Współczesny tryb życia i sposób w jaki się odżywiamy (zbyt duża ilość cukrów, mięsa, alkoholu, napojów sztucznie zabarwianych itp.) sprawia, że w naszym organizmie wytwarza się odczyn kwasowy, który sprzyja rozwojowi grzybów. W celu przywrócenia odczynu alkalicznego należy przeprowadzić odpowiednią terapię, która usunie candidę z naszego organizmu i przywróci mu odpowiedni odczyn.

1. Profilaktyka – uniemożliwienie zgromadzenia się candidy w takiej ilości, żeby spowodowała problem raka. W celu odkwaszenia organizmu należy przez 3 dni – 2 razy dziennie pić roztwór sporządzony z filiżanki ciepłej wody i 1 łyżki stołowej sody. Potem 10 dni przerwy i powtarzamy 3 dniowy cykl. Jeśli nie możemy znieść smaku rozrobionej sody, można spożyć ją na sucho i popić letnią wodą.

2. Zatrzymanie i usunięcie infekcji candidą (cysta lub guz nowotworowy).

Jeśli candida rozwinęła się już do tego stopnia, że utworzył się guz lub cysta, należy zwiększyć częstość spożywania roztworu oraz wzbogacić go o miód, melasę lub syrop trzcinowy. Należy rozpuścić 1 łyżeczkę miodu i 1 łyżeczkę sody w filiżance ciepłej wody. Pić 2 razy dziennie co najmniej przez 10 dni, lub zależnie od tolerancji organizmu. Krew i limfa muszą zmienić się na lekko alkaliczne przez taki okres, żeby zniszczyć grzyb candida. Kiedy to się stanie, cysta/guz znika.

W przypadku zaawansowanego problemu nowotworowego, należy stosować miksturę w proporcjach – łyżeczka miodu/ łyżeczka sody każdego dnia, żeby organizm mógł zabić ogromną kolonię candidy. Jedynym skutkiem ubocznym jest biegunka. W porównaniu ze skutkami chemioterapii, to naprawdę niewiele. Wystarczy zmniejszyć ilości przyjmowanej mikstury, a biegunka zniknie.

W celu sprawdzenia alkaliczności śliny można zastosować papierki lakmusowe, dostępne w aptekach. Papierek przybiera kolor różowy do czerwonego w przypadku odczynu kwasowego, i jasny do ciemnego niebieskiego w środowisku zasadowym.

Jak sprawdzić candidę?

1. Wieczorem postaw obok łóżka pół szklanki wody.

2. Po obudzeniu natychmiast wypluj do wody w szklance to co masz w ustach, nie zbieraj śliny, wypluj tylko to co masz, nawet najmniejszą ilość.

3. Pozostaw na 15 min, potem delikatnie zakręć wodą w szklance.

4. Jeśli plwocina zostanie na powierzchni, to wszystko jest ok.

5. Mętna woda znaczy, że wskaźnik jest pozytywny.

6. W celu sprawdzenia, należy podnieść szklankę pod światło. Jeśli woda jest mętna i plwocina opada na dno, oznacza zaburzenia równowagi candidy. Należy odkwasić organizm.

Przedruk ze strony edrnona.pl

 

                                   

 

                   Inne sposoby walki z nowotworami w skrócie:

Odkwaszanie organizmu bardzo wspomaga niszczenie komórek nowotworowych. Metoda z użyciem sody oczyszczonej jest stosowana już długi czas aczkolwiek dostępna w South Africa tylko dla bardzo bogatych ludzi tamtejsza klinika jest raczej ukrywana w tajemnicy. Ta metoda też polega na wstrzykiwaniu bezpośrednio do guza nowotworowego roztworu z sodą oczyszczoną.
Tak czy owak metoda ta jest skuteczna ale trzeba pamiętać, że uzasadowienie organizmu powyżej pewnego poziomu jest bardzo niebezpieczne dla zdrowia i życia dlatego uzasadowianie organizmu należy przeprowadzać pod ścisłą kontrolą kogoś kto się na tym zna i nie ma w swojej praktyce zgonów na koncie( przy użyciu tej metody).
Chciałbym również zauważyć, że choroba nowotworowa to choroba metaboliczna i stosowanie większej ilości metod w zwalczaniu jej przynosi większe korzyści. Dla zainteresowanych podam kilka przykładów, które mogą pomóc osiągnąć powrót do zdrowia:
LDN (low dosis Naltrexon.- czyli małe dawki Naltrexonu)
Vit B17, Laetril, amigdalina [wpiszcie w google world without cancer G. Edward Griffin]
Srodek odkwaszający – olejek z oregano
Fitoestrogeny – koniczyna ,soja( Nie GMO), bób, pszenica, jęczmień żyto, cebula, czosnek, nasiona słonecznika, gruszki, wiśnie, jabłka, piwo, wino czerwone
13 dniowa pszenica

Witamina C w dużych ilościach podawana dożylnie zbuforowana sodą oczyszczoną do poziomu neutralnego, najlepiej PH 7.35 - 7.50
W chorobach nowotworowych 15-100 gram vit C/24h 4-15 dawek/24h

Zarówno w chorobach nowotworowych jak i w zatruciach oraz SM powinno się wspomagająco podawać EDTA( wersenian disodowy do pozbycia się metali ciężkich) lub używać innych dostępnych metod(naturalnych) na odtoksycznianie organizmu.

Royal Rife – pole elektromagnetyczne kierowane na guzy nowotworowe usuwa je. Prawdopodobnie wtedy otwierają się blokady komórek nowotworowych i organizm sam może niszczyć niepożądane komórki nowotworowe. Nawet pacjent poddany działaniu rezonansu magnetycznego jeśli ma dobrze natleniony organizm i dobrą ilość vit B17 bardzo szybko pozbędzie się komórek nowotworowych. 

Olej lniany- powoduje zmiękczenie błon komórkowych i tym samym lepsze wchłanianie tlenu i dalej niszczenie komórek nowotworowych.

DR GEORGE ASHKAR Lekarstwo na raka
http://www.youtube.com/watch?v=qhEyuqfiVdY

Wpiszcie w google :
Chlorek cezu tajnym lekiem na raka?

wyciąg z mniszka lekarskiego

czosnek


Niezapominajmy że wprowadzenie zbyt dużej ilości leczenia na raz może doprowadzić do zatrucia organizmu, żeby się przed tym bronić należy wypijać podczas stosowania wyżej wymienionych terapii duże ilości wody i używać środków moczopędnych żeby czyścić organizm w szybkim tempie.

 

Jeśli ktoś jest zainteresowany większą ilością informacji na temat nowotworów proszę o kontakt ze mną telefoniczny lub mailowy. Spotkania w formie prelekcyjnej mogę organizować tylko na terenie Anglii w Derbyshire lub Staffordshire. 
Pozdrawiam
Witold Nowak MSc

 

 

 

Komentarze internetowe + korespondencja z pacjentami

 Dzień dobry pani!

> Proszę panią, istnieje wiele sposobów leczenia choróby SM. Ale nie jest to prosta sprawa. Trzeba najpierw dużo się uczyć, żeby zrozumieć czym jest SM. Ja po wielu latach obserwacji pacjentów, po przeczytaniu ogromnych ilości artykółów, książek wiem jedno. Nie istnieje jedna metoda która wszystkim osobom z MS pomoże. Jest wiele teori ale wszystkie mają ze sobą jedno powiązanie; a tym powiązaniem jest blokowanie się mikro i makro naczyń krwiaonośnych odrzywiających mózg. Może się to dziać na 

> skutek działania haptenów pochodzenia naturalnego ( Jerzy grzeszczuk - Haptenologia) lub hapteny pochodzenia hemicznego( np. wiele różnych rodzajów medykamentów, środków "ochrony" roślin i innych chemikaliów, które mogą się przedostać  do naszego organizmu ze środowiska zewnętrznego. Hapteny stykają się z czerwonymi ciałkami krwi blokując naczynia krwionośne tworząc dalej objawy chorobowe które znamy pod nazwą stwardnienie rozsiane mutiple sclerosis albo sclerosis multiplex.

> Nie wiem gdzie pani spotkała się z moją wypowiedzią ( na jakiej stronie internetowej) i nie chciałbym się powtarzać. Wolałbym z panią porozmawiać przez skypa jak będzie pani miała czas. Będzie mi łatwiej opowiedzieć o mojej koncepcji którą zbudowałem na podstawie wieloletnich obserwacji. 

> Mój adres skype to   w.nowak1408  a może pani również do mnie zadzwonić tel. 00447851297437 (anglia).



>       Proszę zapoznać się z metodą 

>       -       Low Dosis Naltrexon

>       -       moge wytłumaczyć ideę działania komprsji tlenowych

>       -       wyjaśnie dlaczego wysiłek fizyczny bardzo wspomaga spowalnianie rozwoju MS

>       -       Wyjaśnię jak dieta może wpływać na wstrzymywanie procesów degeneracyjnych w MS

>       -       Jak akupunktóra może wpływać na poprawę stanu zdrowia pacjentów z MS

>       -       i inne tematy których w tej sekundzie niepamiętam 



> Witold Nowak MSc

> Pozdrawiam serdecznie

 

 

Bardzo Panu dziękuję za realizację mojej prośby i ponowne przesłanie Pana listu  e-mail z 15 sierpnia. Pana wypowiedź znalazłam jako komentarz do artykułu Tomasza Cukiernika "Leczenie, które pogarsza stan pacjenta" Brzmiała ona tak: Cyt:
Proszę państwa! Długo analizowałem problemy związane z chorobą sclerolis multiplex i doszedłem do wniosków podobnych do tych które przedstawia szanowny pan  Jerzy Grzeszczuk. Pierwszym elementem dla osób chorych na SM powinna być zmiana środowiska w którym żyje; mam na myśli otoczenie, ludzi, zwierzęta rośliny a nawet mieszkanie czy samochód. Drugim ważnym elementem jest zażywanie ziół o działaniu czyszczącym układ krwionośny. Kolejna moja sugestia to przystąpienie do hirudoterapii w celu oczyszczenia żył szyjnych i mózgowych. Kolejny element to kefir na bazie specjalnych bakterii sugerowanych przez szanowną panią dr Jadwigę Kępisty. Cel to oczyszczenie przewodu pokarmowego z niepożądanych kultur bakteryjnych i przywrócenie równowagi kwasowo-zasadowej a tym samym podniesienie odporności organizmu i pomoc w zwalczaniu choroby w sposób autoimmunologiczny. Kolejny etap to czyszczenie i dostrajanie organizmu metodą leczenia kamertonami" Koniec cytatu z 2 lipca 2013 r
Ponieważ dotarłam do teorii przyczyn SM propagowanej przez włoskiego lekarza z Ferrary Paolo Zamboniego, który uznał, że przyczyną SM jest zaburzenie odpływu krwi żylnej z mózgu. Zaproponował on leczenie polegające na udrożnieniu lub poszerzeniu żył szyjnych. W Polsce wykonuje się takie zabiegi. Przyjeżdżają tu ludzie z wielu krajów, gdzie takiego zabiegu nie można przeprowadzić. Ja w miejsce tego zabiegu widziałam rozwiązanie zaproponowane powyżej przez Pana. Hirudoterapia zamiast zabiegu chirurgicznego i pozostałe wymogi proponowane przez Pana (znałam Panią Jadwigę Kępisty- cudowną kobietę, niestety zmarła wiosną tego roku). Dlatego uczepiłam się metody przez Pana proponowanej.
Swoją drogą jestem też na bieżąco w korespondencji e-mailowej z Panem Jerzym Grzeszczukiem. Wczoraj otrzymałam od niego jego książkę "Haptenologia" i zabieram się za jej studiowanie i zaznajamianie się z teorią haptenów. Pan Jerzy prowadzi w Goleniowie Instytut Haptenologii i szuka sponsorów na prowadzenie badań laboratoryjnych nad haptenami.
Zapoznam się metodą Low Dosis Naltrexone. Na chwilę obecną bardzo dziękuję Panu za korespondencję i zabieram się za studiowanie wiedzy przesłanej mi przez Pana i przez Pana Jerzego Grzeszczuka. Serdecznie pozdrawiam - Anna Cegielska.

PS. Ostatnio podałam mojemu znajomemu choremu na SM krople TODA - Heart of Gold Fomula (www.todapolska.plsklep:www.todazdrowie.pl) i zauważyliśmy sporą poprawę stanu fizycznego i psychicznego u chorego.)


W dniu 2017-08-21 23:42:03 użytkownik witold nowak <nowak-witold@wp.pl> napisał:
> Dnia Wtorek, 15 Sierpnia 2017 19:58 witold nowak <nowak-witold@wp.pl> napisał(a) 
> > Dzień dobry pani!

> >  

> > Proszę panią, istnieje wiele sposobów leczenia choróby SM. Ale nie jest to prosta sprawa. Trzeba najpierw dużo się uczyć, żeby zrozumieć czym jest SM. Ja po wielu latach obserwacji pacjentów, po przeczytaniu ogromnych ilości artykółów, książek wiem jedno. Nie istnieje jedna metoda która wszystkim osobom z MS pomoże. Jest wiele teori ale wszystkie mają ze sobą jedno powiązanie; a tym powiązaniem jest blokowanie się mikro i makro naczyń krwiaonośnych odrzywiających mózg. Może się to dziać na 

> > skutek działania haptenów pochodzenia naturalnego ( Jerzy grzeszczuk - Haptenologia) lub hapteny pochodzenia hemicznego( np. wiele różnych rodzajów medykamentów, środków "ochrony" roślin i innych chemikaliów, które mogą się przedostać  do naszego organizmu ze środowiska zewnętrznego. Hapteny stykają się z czerwonymi ciałkami krwi blokując naczynia krwionośne tworząc dalej objawy chorobowe które znamy pod nazwą stwardnienie rozsiane mutiple sclerosis albo sclerosis multiplex.

> > Nie wiem gdzie pani spotkała się z moją wypowiedzią ( na jakiej stronie internetowej) i nie chciałbym się powtarzać. Wolałbym z panią porozmawiać przez skypa jak będzie pani miała czas. Będzie mi łatwiej opowiedzieć o mojej koncepcji którą zbudowałem na podstawie wieloletnich obserwacji. 

> > Mój adres skype to   w.nowak1408  a może pani również do mnie zadzwonić tel. 00447851297437 (anglia).

Jerzy Grzeszczuk Haptenologia

 

 

Autor: Jerzy Grzeszczuk
jerzygrzeszczuk@op.pl

CHOROBY HAPTENOWE

CHOROBY PO IMMUNIZACJI

SKRÓT

W roku 1932 F. Schiff i H. Sasaki odkryli, że płyny ustrojowe (pot, mocz, mleko, łzy, ślina, nasienie...) zawierają rozpuszczalne w wodzie antygeny grup krwi: A,B,0. To odkrycie natychmiast znalazło zastosowanie w medycynie sądowej i kryminologii. Od momentu tego odkrycia (od 85 lat) wykładowcy w uniwersytetach medycznych uczą studentów o tych rozpuszczalnych w wodzie antygenach. Wymienione antygeny w pocie, moczu, łzach i mleku są to proste związki chemiczne (wolne oligosacharydy), które są niepełnowartościowymi antygenami, nazywane także haptenami,natomiast te same hapteny w ślinie i nasieniu łączą się z białkami, zatem są antygenami pełnowartościwymi (immunogenami). Każdy człowiek ma w swoich płynach ustrojowych inny zestaw (bukiet) haptenów, które razem z wodą są wydalane do powietrza. Hapteny są w zapachu ludzi, ale naukowcy nie zwracali uwagi na hapteny, które są w zapachu ludzi.

Ryc. 1. Woda razem z haptenami jest wydalana z organizmu przez gruczoły potowe i przez płuca podczas wydechu. Wokół organizmu tworzy się chmura haptenów. Podczas oddychania hapteny z wydalacza haptenów przenikają do krwi biorcy haptenów. Biorca haptenów także wydala do powietrza swoje hapteny, ale tego nie przedstawiono na rysunku.

Własne hapteny nie są chorobotwórcze, ale jeśli podczas oddychania zapachem innego człowieka przedostanie się do krwi dużo obcych haptenów to mogą się pojawić bardzo silne zmiany biochemiczne i może nastąpić śmierć uprzednio zdrowej osoby.

Najczęściej podczas oddychania obcymi haptenami --- zanim nastąpi śmierć --- pogarsza się samopoczucie, pojawiają się zaburzenia wzrokowe i psychiczne, ból głowy, omdlenie albo rozmaite przewlekłe choroby. Z powodu braku wiedzy o przyczynie tych chorób, ludzie doznają niepowodzeń w życiu rodzinnym, rozwodzą się, załamują się psychicznie albo zabijają. Sprawcy takich zabójstw są skazywani przez sądy na bezterminowy pobyt w zamkniętych szpitalach psychiatrycznych albo na wieloletnie więzienie.

W moim przekonaniu, choroby haptenowe to naukowe odkrycie, które z pożytkiem dla ludzi można uczyć w uniwersytetach medycznych, na lekcjach biologii w szkołach, a także można tą wiedzę stosować do profilaktyki oraz leczenia wielu chorób.

NAJNOWSZE WYDARZENIA

  1. W dniach od 6 do 10 kwietnia 2016 w Lipsku, Niemcy, byłem na 10. Międzynarodowym Kongresie Autoimmunologów. Z 87 krajów przyjechało ponad 2500 lekarzy i naukowców, którzy leczą rozmaite choroby o nieznanej przyczynie. Przeprowadzono 1095 wykładów. Na dużych ekranach wyświetlono 412 plakatów --- także mój plakat: kliknij tu Kopie mojego plakatu wydrukowałem na kartkach A4 i rozdawałem uczestnikom kongresu. Nosiłem ze sobą plecak z napisem: HAPTENS The Cause Of AUTOIMMUNE DISEASES = (HAPTENY Przyczyną CHORÓB AUTOIMMUNOLOGICZNYCH). Rozmawiałem z profesorem Noelem Rose, który 60 lat temu opublikował pierwszą w świecie pracę o autoimmunologii. Powiedziałem mu, że hapteny powodują choroby autoimmunologiczne, i dałem mu kopię mojego plakatu.

Słuchałem wykładów. Dnia 8 kwietnia 2016 podczas sesji nr 31 Aristo Vojdani z USA przeprowadził wykład o haptenowych chemikaliach, że są przyczyną chorób autoimmuno. Gdy po zakończeniu sesji Aristo Vojdani zszedl ze sceny, pokazałem mu ang. napis na moim plecaku: HAPTENY Przyczyną CHORÓB AUTOIMMUNO. Vojdani w oka mgnieniu zrozumiał, że mamy podobne poglądy. Aristo Vojdani pracuje w Immunosciences Laboratory, Los Angeles USA. Pani Jama Lambert, współautorka wykładu o haptenach, zrobila nam fotografię: kliknij i napisała do mnie, cytuję: "Keep on spreading the word about haptens." = "Rozpowszechniaj wiadomość o haptenach."


  1. W dniach 25-26 kwietnia 2015 w Bibliotece Narodowej w Warszawie byłem na II Konferencji Naukowej "Choroby Chroniczne Wyzwaniem XXI Wieku". Przeprowadziłem wykład o chorobach haptenowych, wyświetliłem filmik:www.haptens.republika.pl/images/03nice20140731.wmv oraz wystawiłem plakat:www.haptens.republika.pl/images/plakatNOP.pdf
  2. W dniach 17-19 września 2014 w Świerklańcu na Pierwszej Międzynarodowej Konferencji "Bezpieczeństwo Zdrowotne" przeprowadziłem wykład: "Toksyczne działanie ludzi za pomocą antygenów wziewnych: A, B, H, Lewis(a), Lewis(b)" oraz wyświetliłem filmik "CHOROBY HAPTENOWE" -- kliknij Mój wykład z dyskusją trwał 80 minut. Ponadto przez dwa dni był wystawiony mój plakat -- kliknij
  3. Od 26 do 30 marca 2014 w Nicei, Francja byłem na IX Kongresie Autoimmunologów. Z 68 krajów przyjechało 2250 lekarzy i naukowców. Podczas otwarcia Kongresu wyświetlono mój filmik: http://youtu.be/CxblMBcCvEA Podczas sesji plakatowej wystawiłem plakat -- kliknij i osobom zainteresowanym wyjaśniałem przyczynę chorób autoimmunologicznych..

WYDARZENIA ZNANE OD 2300 LAT

Przypadki nagłych zgonów młodych, zdrowych osób zostały zauważone i opisane w Księdze TobiaszaRaguel z Ekbatany dawał swoją córkę Sarę za żonę siedmiu kolejnym mężom. Każdy mąż umarł w noc poślubną. Podejrzewano, że Sara zabijała swoich mężów. Z powodu niesłusznych oskarżeń Sara chciała się powiesić. Według Tobiasza sprawcą śmierci siedmiu mężów był zły duch, demon ASMODEUSZ. Ósmy mąż, Tobiasz, ożenił się z Sarą, odpędzili demona i żyli długo i szczęśliwie. Kilkaset lat później Księga Tobiasza została wzbogacona o wspaniałe obrazy artystów.


Młody Tobiasz żegna się z rodzicami i w towarzystwie anioła Rafała udaje się pieszo do domu Raguela. 
Obraz Williama-Adolphe Bouguereau (1825-1905)


Obraz zawarcia małżeństwa Sary i Tobiasza namalowany w roku 1673 przez Jana Steena


Na podstawie "Księgi Tobiasza" Jan Steen (1625-1679) namalował obraz Sary i jej ósmego męża Tobiasza jak w noc poślubną modlą się o odpędzenie demona Asmodeusza, podczas gdy Anioł Rafał związuje tego demona.

W internecie jest bardzo dużo informacji o demonie Asmodeuszu, który w przekazach ludowych i talmudycznych jest opisany jako znawca ludzkiego przeznaczenia. Napotkawszy orszak weselny Asmodeusz zaczyna niespodziewanie płakać. Zapytany o przyczynę, odpowiada, że weselący się pan młody z napotkanego orszaku ma przed sobą zaledwie parę dni życia. Według tradycji okultystycznej Asmodeusz napełnia mężczyzn żądzą, prowadzącą do wiarołomstwa. Krążą legendy, że Asmodeusz był pradawnym wężem, który skusił Ewę. W demonologii Asmodeusz rozsiewa niezgodę między mężczyzną a kobietą.

JAK POWSTAJĄ CHOROBY HAPTENOWE

Wyraz hapten wprowadził do medycyny Karol Landsteiner w roku 1917. Wyraz hapten pochodzi od greckiego wyrazu oznaczającego przymocować, przyczepiać. Hapteny to antygeny niepełnowartościowe, proste związki chemiczne, które po wprowadzeniu do krwiobiegu mogą się przyczepiać do białek i lipidów, tworzą glikoproteiny i glikolipidy. Hapteny same nie pobudzają organizmu do produkcji przeciwciał, ale obce hapteny we krwi, jeśli połączą się z białkami, to stają się pełnowartościowymi antygenami i pobudzają organizm do produkcji przeciwciał.

Około 20% ludzi w USA cierpi z powodu chorób autoimmuno(logicznych), a najbardziej znane to: stwardnienie rozsiane, alergia, anemia, epilepsja, jaskra, migrena, reumatoidalne zapalenie stawów, lupus, choroby serca... Lista chorób autoimmuno(logicznych) jest na stronie: American Autoimmune Related Diseases Association oraz: http://www.healthline.com/health/lupus/effects-on-body
W chorobach autoimmuno(logicznych) naukowcy wykrywają 
autoprzeciwciała, które przylepiają się do własnych błon komórkowych i biorą udział w niszczeniu własnego organizmu.

Autoprzeciwciała potrafią wykrywać hematolodzy, którzy od dawna wiedzą jak się tworzą autoprzeciwciała. Denise Harmening [red.] w podręczniku dla studentów hematologii: Modern Blood Banking and Transfusion Practicies, 2-nd edition 1989, by F. A. Davis Company, na stronie 345zamieszcza opis, jak hapteny (leki) zlepiają się z błonami erytrocytów i z przeciwciałami. Tak się tworzą autoprzeciwciała: http://www.haptens.republika.pl/images/Harmening1989.JPG

Choroby autoimmuno(logiczne) leczą rozmaici lekarze, którzy nie wiedzą jak się tworzą autoprzeciwciała, ale starają się leczyć pacjentów rozmaitymi sposobami.

Lekarze, hematolodzy i producenci leków wiedzą, że większość leków to hapteny, które mogą powodować autoimmuno(logiczne) choroby. W instrukcjach dołączonych do leków jest napisane, że leki mogą mieć niepożądane działania. Jeśli u pacjenta biorącego leki hapteny pojawią objawy choroby, to należy przerwać podawanie tego leku.

Jednakże lekarze wykrywają choroby autoimmuno(logiczne) u pacjentów, którzy nie biorą żadnych leków.

W zaistniałej sytuacji pojawili się głosiciele teorii autoimmuno(logicznej), że autoprzeciwciała są wytwarzane z powodu awarii (błędu, usterki, defektu) układu immunologicznego. Teoria autoimmuno(logiczna) została wykorzystana przez cwaniaków, którzy produkują i sprzedają bardzo drogie leki immunomodulujące, które rzekomo spowalniają postępy choroby.

Producenci leków immunomodulujących sami przyznają, że leki immunomodulujące nie leczą, nie zatrzymują postępów choroby, mają szkodliwe działanie (rzekomo uboczne), osłabiają układ odpornościowy, czynią organizm podatny na wiele groźnych chorób i zgonów...

O szkodliwości leków immunomodulujących informują też pacjenci (jeśli przeżyją), którym te "leki" zrujnowały zdrowie. Jednakże reklama leków immunomodulujących jest potężna, natomiast o szkodliwości "leków" pisze się w instrukcji "leków" malutkimi, trudnymi do odczytania literkami. Wielka reklama leków immunomodulujących zagłusza informacje o szkodliwości tych "leków".

Teoria o awarii (błędzie, usterce, defekcie) układu immunologicznego jest bzdurna, nielogiczna i należy ją włożyć między bajki. Jestem przekonany, że po sprawdzeniu i rozpowszechnieniu wiadomości o chorobach haptenowych, zostanie ustanowione prawo, zabraniające stosowania szkodliwych dla zdrowia sposobów leczenia.

W tym tekście przedstawiam teorię o środowiskowych haptenach, które są w płynach ustrojowych i wzapachu ludzi, zwierząt, roślin, grzybów pleśniowych, mikrobów i przedmiotów nasiąkniętych haptenami. Środowiskowe hapteny mogą wnikać do krwi przez płuca, łączyć się z odpornościowymi przeciwciałami. W ten sposób tworzą się autoprzeciwciała, które mogą powodować wszystkie choroby autoimmuno(NIELOGICZNE). Do chwili obecnej zgromadzono ogromną ilość publikacji naukowych o haptenach innych niż leki. Wiedza ta jest także w internecie.

Autoprzeciwciała powstają w dwóch etapach:

  • Etap pierwszy = IMMUNIZACJA = wytworzenie przeciwciał odpornościowych (obronnych). Znanym jest, że przeciwciała są produkowane przez kręgowce, do których należy człowiek. Jeśli po raz pierwszy do zdrowego organizmu przez ranę przedostaną się czynniki z obcym antygenem (szczepionki, wirusy, bakterie, jady, obce krwinki albo komórki -- np.: po szczepieniu ochronnym, podczas choroby infekcyjnej, po przetoczeniu obcej krwi, po przeszczepieniu obcej tkanki, po ukąszeniach jadowitych żmij, użądleniach owadów, ukąszeniach przez kleszcze albo zranieniach przez drapieżniki, podczas skomplikowanego porodu albo poronienia krew płodu przez ranę przedostaje się do krwi matki...) wówczas powstaje tzw.pierwotna odpowiedź immunologiczna --- układ odpornościowy organizmu rozpoznaje obce antygeny (grupy atomów o specyficznych kształtach), które są na powierzchni tych obcych czynników i po 14 do 20 dniach wytwarza odpornościowe przeciwciała, które przylepiają się do obcych antygenów (rycina A), a następnie czynniki z obcymi antygenami są niszczone w miejscach, do których przylepiły się przeciwciała. Po pewnym czasie produkcja tych odpornościowych przeciwciał wygasa, ale organizm do końca życia zapamiętuje obce antygeny, które spowodowały immunizację. Jeśli obcymi antygenami były chorobotwórcze mikroby, to mówimy, że po wytworzeniu przeciwciał odpornościowych organizm stał się odporny na chorobępowodowaną tymi mikrobami, bowiem jeśli drugi raz w organizmie pojawią się czynniki z takimi samymi antygenami, to powstaje tzw. wtórna odpowiedź immunologiczna --- po kilkunastu godzinach zostają wytworzone bardzo duże ilości odpornościowych przeciwciał, które biorą udział w niszczeniu czynników z tymi obcymi antygenami.

Ryc. A. 1 -- czynnik z obcymi antygenami (haptenami) na swojej powierzchni; 2 -- odpornościowe przeciwciała; 3 -- przeciwciała przylepione do antygenów (haptenów) na obcym czynniku. W miejscach kontaktu przeciwciała z obcym antygenem następuje niszczenie czynnika z obcymi antygenami, ale tego nie przedstawiono na tej rycinie.

  • Etap drugi = Przekształcanie odpornościowych (obronnych) przeciwciał w autoprzeciwciała. Po immunizacji, gdy są już wytworzone odpornościowe przeciwciała,to wtedy ze środowiska do organizmu mogą przedostać się obce hapteny, które mogą się przylepić zarówno do tkanek jak i do przeciwciał, a następnie w miejscu zlepienia przeciwciała z tkanką powstaje stan zapalny i tkanka jest niszczona (rycina B).

Ryc. B. 2 -- odpornościowe przeciwciała; 4 -- obce hapteny; 5 -- obcy hapten przylepiony do tkanki; 6 -- obce hapteny przylepiają się do odpornościowych przeciwciał i przekształcają je w autoprzeciwciała; 7 -- autoprzeciwciało przylepione do własnej tkanki. W miejscach kontaktu autoprzeciwciała z własną tkanką następuje niszczenie własnej tkanki, czego nie przedstawiono na tej rycinie.

Po immunizacji wytworzone przeciwciała odpornościowe mają dwojakie działanie: (1) działanie dobroczynne - bo przeciwciała bronią przed chorobotwórczymi mikrobami; (2) działanie chorobotwórcze - bo te same odpornościowe przeciwciała zlepiają się z odpowiednikami swoich haptenów, które mogą napływać drogą wziewną ze środowiska, i w ten sposób odpornościowe przeciwciało staje się autoprzeciwciałem niszczącym własny organizm.

Krótko o haptenach

W roku 1901 Karol Landsteiner odkrył grupy krwi A, B, 0, ABW zależności od grupy krwi, na powierzchni erytrocytów znajdują się gromadki atomów nazywane antygenami grup krwi A lub B lub 0. Za odkrycie grup krwi Karol Landsteiner otrzymał nagrodę Nobla w roku 1930.

W roku 1917 Karol Landsteiner odkrył hapteny:http://portalwiedzy.onet.pl/55211,,,,hapteny,haslo.html

W roku 1932 F. Schiff i H. Sasaki odkryli, że u większości ludzi (78%) płyny ustrojowe (ślina, nasienie, pot, mocz, mleko, osocze...) zawierają rozpuszczalne w wodzie antygeny grup krwi A, B, 0 i to w ilości wielokrotnie większej niż na erytrocytach. Osoby, które mają antygeny A lub B lub 0 w swoich płynach ustrojowych nazwano „wydzielaczami”-- ang. nazwa "secretors" (Se). Pozostałe 22% ludzi nazwano „niewydzielaczami” -- ang. nazwa "nonsecretors" (sese) bowiem u "niewydzielaczy" antygeny grup krwi A lub B lub 0 występują tylko na krwinkach. Odkrycie antygenów w wydzielinach znalazło zastosowanie w kryminologii do ustalania grup krwi na podstawie badań przepoconej odzieży albo plam śliny, moczu, spermy znalezione na miejscu przestępstwa.

Gdy Karol Landsteiner dowiedział się, że antygeny grupowe krwi są w wydzielinach, przystąpił do badania tych antygenów i napisał, że te substancje są haptenami. Landsteiner badał hapteny do ostatnich chwil swego życia --- zmarł z pipetą w ręku w roku 1943. W następnych latach inni badacze odkryli w płynach ustrojowych następujące hapteny: Le--- 1946, Le--- 1948, I --- 1956, Sd--- 1968.Sposoby wykrywania tych haptenów są od dawna opisane w literaturze naukowej i opatentowane. Dla przykładu podaję link do pierwszej strony opisu wykrywania w ślinie haptenów LeLeb:http://www.haptens.republika.pl/images/steplewski.JPG Autorami tej publikacji są: Z. Steplewski, M. Herlyn, M. Błaszczyk, H. Koprowski. Link do opisu patentowego --- kliknij.

Hapteny w pocie, moczu i mleku są to proste związki chemiczne --- wolne oligosacharydy, które po przedostaniu się do obcego organizmu mogą się zlepiać z odpowiednikami swoich przeciwciał, a ponadto hapteny zarówno we własnym jak i w obcym organizmie mogą się łączyć z proteinami i lipidami. W ślinie i nasieniu hapteny łączą się z proteinami, tworząc glikoproteiny, natomiast w osoczu hapteny łączą się z lipidami, tworząc glikolipidy. Jeśli obce hapteny przedostaną się do organizmu, to mogą napotkać odpowiedniki swoich przeciwciał i zlepić się z tymi przeciwciałami. Hapten A jeśli napotka przeciwciało anty-A, to zlepi się z tym przeciwciałem. Hapten B jeśli napotka przeciwciało anty-B, to zlepi się z tym przeciwciałem itp. Przeciwciało z przylepionym obcym haptenem może się łączyć z rozmaitymi białkami i lipidami, które są na powierzchni rozmaitych tkanek i błon komórkowych. W ten sposób obronne przeciwciało po złączeniu z obcym haptenem staje się autoprzeciwciałem, które niszczy własny organizm.

Jedna z przemian chemicznych powodowanych wnikaniem obcych haptenów do krwi jest opisana w literaturze naukowej i nazywa się hemaglutynacja bierna = ang. passive haemagglutination = zlepianie erytrocytów. Jeśli człowiek oddycha obcymi haptenami, na które jest uczulony, to obce hapteny przedostają się do krwi przez ścianki naczyń włosowatych w płucach i przylepiają się do błon komórkowych erytrocytów. Po wypłynięciu krwi z naczyń włosowatych w płucach, opłaszczone obcymi haptenami erytrocyty są zlepiane przez przeciwciała. Zlepione erytrocyty są tłoczone tętnicami do mózgu i tam zlepione erytrocyty zatykają naczynia włosowate. Im więcej obcych haptenów pojawi się we krwi, oraz im więcej jest obronnych przeciwciał, tym więcej erytrocytów ulega zlepieniu.


Naczynia włosowate są to rurki o średnicy około 5 mikrometrów, natomiast erytrocyty są to obustronnie wklęsłe krążki o średnicy 7,5 mikrometra i grubości na obrzeżu 2,5 mikrometra. Pojedyncze erytrocyty płynąc przez naczynia włosowate ocierają o ścianki naczyń włosowatych.

Przez ścianki naczyń włosowatych odbywa się wymiana substancji. Z krwi do komórek przenika tlen i substancje odżywcze, natomiast z komórek do krwi przenikają substancje wydalane z komórek.

Dwa zlepione ze sobą erytrocyty są w stanie przepłynąć przez naczynie włosowate, ale trzy zlepione ze sobą erytrocyty zatkają przepływ krwi w naczyniu włosowatym.

W literaturze naukowej jest opisane, że zlepione ze sobą erytrocyty po pewnym czasie pękają pod działaniem białek dopełniacza C1-C9 = ang. complement. Jeśli zlepione erytrocyty pękną, to otworzą przepływ krwi w uprzednio zatkanych naczyniach włosowatych.

Jeśli zostanie zatkana duża ilość naczyń włosowatych w mózgu, to pojawia się niedokrwienie komórek mózgowych. Prowadzi to do degradacji tych komórek, natomiast objawy mogą być takie same jak podczas transfuzji obcej, źle dobranej krwi. Są to następujące objawy: ból głowy, mdłości, halucynacje, utrata zdolności widzenia, uczucie ściskania w gardle, drętwienie rąk i nóg, omdlenie...

Jeśli zemdlonej osobie nie poda się świeżego powietrza do oddychania (np. przez otwarcie okien w mieszkaniu) albo jeśli ten wydalacz haptenów wykona sztuczne oddychanie metodą "usta-usta", to może nastąpić śmierć biorcy haptenów.

Serce zasysa krew z mózgu przez żyły. W żyłach pojawia się podciśnienie ssące. Jeśli naczynia włosowate w mózgu są często zatykane, to żyły mogą ulec trwałemu zwężeniu.

Najpierw są zatykane naczynia włosowate w mózgu, a następnie ulegają zwężeniu (deformacji) żyły odprowadzające krew z mózgu.

Zaburzenia psychiczne doznawane w bliskości niektórych osób -- najczęściej w rodzinie -- mogą doprowadzać do niepowodzeń w życiu rodzinnym, antypatii, eskalacji nieporozumień, histerii, rozstroju nerwowego, schizofrenii, rozwodów, agresywnych zachowań w rodzinie, a nawet zabójstw, bowiem przyczyną 70% zabójstw są niepowodzenia w życiu rodzinnym.

Każdy organizm w swoich płynach ustrojowych ma inny zestaw (bukiet) swoich haptenów. Badania mieszkańców Europy wykazały, że: 38% ma hapteny A w wodzie organizmów; 20% ma hapteny B; 78% ma hapteny H; 94% ma hapteny Lea; 72% ma hapteny Leb. Woda zawierająca hapteny jest wydalana z organizmu do środowiska, głównie przez gruczoły potowe i przez płuca podczas wydechu. W ten sposób wokół organizmu tworzy się chmura haptenów, które mogą przedostać się do krwi innych osób podczas oddychania (ryc. 1).

  • Hapteny A są chorobotwórcze dla biorców mających przeciwciała anty-A;
  • hapteny B są chorobotwórcze dla biorców mających przeciwciała anty-B;
  • hapteny H są chorobotwórcze dla biorców mających przeciwciała anty-H;
  • hapteny Leb są chorobotwórcze dla biorców mających przeciwciała anty-Leb itp.

Dla przykładu, osobnicy, którzy mają we krwi przeciwciała, np. anty-Lea i wdychają obce hapteny Lea, mogą z tego powodu chorować i odczuwać takie same objawy jak przy transfuzji krwi źle dobranej.

Znanym jest, że zatrucia ciążowe są powodowane przez hapteny, które wydala płód. Matka i płód to dwa organizmy różniące się budową chemiczną, bowiem dziecko dziedziczy część swoich cech po ojcu, a część po matce. Podczas ciąży hapteny płodu przenikają przez łożysko do krwi matki. Jeśli we krwi matki są przeciwciała zdolne do zlepiania się z haptenami płodu, to następuje zatrucie ciążowe. Im większe rozmiary płodu, tym więcej haptenów płodu przenika przez łożysko do krwi matki i tym silniejsze objawy zatrucia ciążowego u matki. Zatruciu ciążowemu ulega 8% ciężarnych kobiet. Udana ciąża wymaga immunogenetycznego doboru matki i ojca przed poczęciem. Po zbadaniu haptenów i przeciwciał u kandydatów na rodziców można przewidywać prawdopodobieństwo wystąpienia zatruć ciążowych i konfliktów serologicznych między matką a płodem.

Wiedza o rozpuszczalnych w wodzie antygenach (haptenach): A, B, H, I, Sda, Lea, Leb miała przez kilka dziesięcioleci zastosowanie w medycynie sądowej i kryminologii. Badając w laboratorium te hapteny można ustalić, do kogo może należeć przepocona odzież albo plama moczu albo ślina znaleziona na miejscu przestępstwa. Pozostali naukowcy nie zwracali należytej uwagi na możliwość toksycznego działania ludzi na siebie za pomocą tych antygenów (haptenów).

Budowa chemiczna i właściwości haptenów są dobrze opisane w literaturze naukowej. Pojedynczy hapten jest zbudowany z około 100 (sto) atomów. W porównaniu z haptenem, odpornościowe przeciwciało jest znacznie większe --- zbudowane z około 20.000 (dwadzieścia tysięcy) atomów. Hapteny i przeciwciała są tak małe, że nie można ich zobaczyć w zwykłym mikroskopie optycznym. Jednakże podczas badań krwi w probówce są widoczne (gołym okiem albo przez lupę) zmiany chemiczne, jakie obce hapteny powodują we krwi.

Jedną z chorób zaliczanych do autoimmuno jest stwardnienie rozsiane (SM). Jest to choroba degeneracyjna, wieloobjawowa. Zostaje zaburzony przepływ krwi przez naczynia krwionośne, pojawia się niedokrwienie mózgu i innych tkanek, niszczone jest wnętrze organizmu: centralny układ nerwowy, osłonki włókien nerwowych, naczynia krwionośne i wiele innych miejsc organizmu.

Zbadałem ponad 80 osób chorych na SM i zebrałem wiele dowodów, że SM jest powodowane przez dwa czynniki: (1) czynnik genetyczny i (2) czynnik środowiskowy. Czynnik genetyczny (1) to przeciwciała odpornościowe, np. anty-Lea, natomiast czynnik środowiskowy (2) to w tym przypadku są hapteny Lea, które najczęściej pochodzą z zapachu obcego organizmu. Gdy obce hapteny Lea przedostaną się do krwi, to są rozprowadzane po całym organizmie, mogą wnikać do centralnego układu nerwowego, a po drodze zlepiają się z przeciwciałami anty-Lea. W ten sposób odpornościowe przeciwciała zostają przekształcone w autoprzeciwciała, które biorą udział w niszczeniu własnego organizmu. Jeśli ktoś ma bardzo dużo odpornościowych (obronnych) przeciwciał np. anty-Lea, i jeśli do jego krwi wtargnie bardzo dużo haptenów Lea, to objawy chorobowe mogą być bardzo silne. Mając dużo odpornościowych przeciwciał można być zdrowym do późnej starości, pod warunkiem, że będzie się oddychać czystym powietrzem, nie zawierającym haptenów, na które dana osoba jest silnie uczulona.

Jeśli organizm nie wytwarza własnych haptenów, np. Lea i równocześnie ten organizm nigdy wcześniej nie wytworzył przeciwciał anty-Lea, to długotrwałe wdychanie tych obcych haptenów Ledoprowadza do efektu porównywalnego z wędzeniem. Obce hapteny niesione krwią wnikają do wszelkich zakamarków organizmu, przenikają barierę krew-mózg, przylepiają się do rozmaitych białek i lipidów. Niektóre z tych białek mogą być doprowadzone z krwią do układu odpornościowego i po pewnym czasie zostanie uruchomiona produkcja odpornościowych przeciwciał anty-Lea, które niesione z krwią niszczą rozmaite komórki i tkanki do których przylepiły się obce hapteny Lea. Tak mogą powstawać wszystkie choroby haptenowe.

Ludzie mają rozmaite ilości rozmaitych przeciwciał. Na początku tego tekstu podałem, że po pierwszej immunizacji pojawia się mała ilość przeciwciał odpornościowych, natomiast gwałtowny przyrost ilości przeciwciał następuje po drugiej immunizacji, czyli po wtórnej odpowiedzi immunologicznej. Jeśli wtedy we krwi pojawią się obce hapteny, to powstają silne objawy chorobowe. Wyniki moich badań wykazują, że wszystkie przypadki SM mogą być powodowane obcymi haptenami, które wnikają do krwi najczęściej drogą wziewną. W każdym przypadku źródło obcych haptenów jest inne i można je wykryć w laboratoryjnych badaniach. Około 80% przypadków SM może być powodowane toksycznym działaniem ludzi na siebie za pomocą haptenów,pozostałe około 20% może być powodowane haptenami wydalanymi do powietrza przez zwierzęta, rośliny, grzyby pleśniowe i nasiąknięte haptenami przedmioty, które są w środowisku chorej osoby, np. w mieszkaniu, samochodzie, kurniku, stajni, oborze, gołębniku... Przedmioty: pierzyny, poduszki, materace, pokrycia tapicerskie mebli, odzież mogą być silnie nasiąknięte haptenami użytkowników i dlatego śpiąc w obcym łóżku można się nawdychać haptenów z obcej poduszki, kołdry... W rejonach wiejskich stwardnienie rozsiane występuje częściej niż w rejonach miejskich, bo na wsi ludzie często przebywają w źle wietrzonych pomieszczeniach dla zwierząt.

Chorobotwórcze dla niektórych osób hapteny mogą być w zapachu grzybów pleśniowych, które są w mieszkaniu na ścianie albo pod podłogą. W takim przypadku należy zerwać zagrzybione tynki i podłogi, zabezpieczyć dom przed pleśnieniem, założyć nowe tynki i podłogi. Wymienione zalecenia są zgodne ze znanymi od kilku tysięcy lat zaleceniami opisanymi w Biblii. Budynek mieszkalny miał być wolny od wszelkich grzybów. Ewentualna niemożność usunięcia zagrzybienia decydowała o zburzeniu domu. Zagrzybione kamienie domu, drewno i tynk należało usunąć poza miasto. Jeśli ktoś spał w domu zagrzybionym i zachorował, to tego człowieka traktowano, do wieczora następnego dnia, jako "nieczystego", czyli chorego i unikano go... (Biblia Tysiąclecia pod red. kard. Wyszyńskiego, Księga Kapłańska 14, 34-47.)

Jeśli choroba jest powodowana przez hapteny wydalane przez grzyby chorobotwórcze, które rozwijają się na skórze, włosach, paznokciach --- należy zwalczać grzybicę. Znając przyczynę choroby można zapobiegać zachorowaniu, można przerwać postępy choroby i można leczyć choroby przyczynowo. W tym celu należy unikać niepotrzebnej immunizacji, dobrze wietrzyć pomieszczenia dla ludzi i zwierząt, dobierać osoby do długotrwałego przebywania w źle wietrzonych sypialniach, celach więziennych, statkach kosmicznych... oraz świadomie unikać długotrwałego wdychania takich haptenów, na które dana osoba jest silnie uczulona. Lekarstwa nie są potrzebne.

Problemy etyczne, moralne i prawne pojawiają się w małżeństwach, gdy po wykonaniu badań haptenów i przeciwciał małżonkowie ode mnie dowiadują się, że np. kochający i opiekuńczy mąż jest nieumyślnym sprawcą choroby swojej wiernej żony. W rozwiązaniu takich problemów mogą pomóc filozofowie, prawnicy, obrońcy węzła małżeńskiego, psycholodzy, psychiatrzy, seksuolodzy, bo nie można pozostawać obojętnym, gdy jeden człowiek swoimi haptenami doprowadza bliźniego do ciężkiej choroby albo śmierci. Takie przypadki są bardzo częste. Znacznie prostsze do profilaktyki oraz leczenia są przypadki, gdy ktoś z rodziny, np. ojciec albo matka działa toksycznie na swoje dziecko. Wtedy wystarczy powiedzieć rodzinie o zjawisku toksycznego działania haptenów. ,,Toksyczny" dla danego dziecka rodzic NIE powinien spać z tym dzieckiem. Toksyczny rodzic powinien dobrze wietrzyć mieszkanie i często przebywać z tym dzieckiem na świeżym powietrzu, gdzie hapteny ulegają silnemu rozproszeniu.

PRZYKŁAD PROFILAKTYKI EPILEPSJI

W roku 1985 chciałem prowadzić publiczne prelekcje o toksycznym działaniu ludzi za pomocą haptenów. W owym czasie w Polsce były niepokoje społeczne i na publiczne prelekcje potrzebna była zgoda cenzury i ówczesnych władz. Poszedłem do przedstawiciela tych władz pana XZ, który po wysłuchaniu mnie zapytał: "Czy teoria haptenowa wyjaśnia przyczynę epilepsji?"

Odpowiedziałem, że nigdy nie badałem epileptyka, ale mogę spróbować zbadać przypadek epilepsji. Wtedy pan XZ zaprosił mnie do swojego mieszkania, gdzie mieszkał z żoną i dwoma synami. Jeden syn (zdrowy) miał 8 lat, a drugi (chory) miał 5 lat. U tego pięcioletniego syna w pierwszym roku życia rozpoznano epilepsję i był leczony zagranicznymi lekami, które nic nie pomagały.

Zapytałem o grupy krwi wszystkich osób z tej rodziny. Żona pana XZ wyciągnęła z szuflady dokumenty z grupami krwi. Na podstawie tych dokumentów ustaliłem, że ojciec ma grupę krwi A1; matka ma grupę krwi A1; starszy syn (zdrowy) ma grupę krwi A1; natomiast młodszy syn (chory) ma grupę krwi 0.

Z zasad dziedziczenia grup krwi wynika, że rodzice z grupami krwi Amogą mieć dziecko z grupą krwi 0. Wiadomo, że w tym przypadku dla dziecka z grupą krwi 0 nie wolno przetoczyć krwi ani od ojca ani od matki ani od brata. Ponadto wiadomo, że 78% ludzi to "wydzielacze" substancji grupowych krwi. Jeśli ojciec albo matka albo brat jest "wydzielaczem" to w pocie i w zapachu ma substancje grupowe krwi A1. Zapach tych osób jest toksyczny dla osoby z grupą krwi 0.


Powiedziałem panu XZ i jego żonie, że ich zapach może być przyczyną epilepsji ich dziecka z grupą krwi 0. Jeśli tak jest rzeczywiście, to dziecko jest niepotrzebnie leczone i należy zaprzestać podawania mu leków.

Ta rodzina mieszkała w dwóch pokojach z kuchnią i łazienką. Zaproponowałem, żeby dziecko z grupą krwi 0 zakwaterować w mniejszym pokoju, natomiast dziecko z grupą krwi A1 zakwaterować w pokoju rodziców. Całe mieszkanie należy bez przerwy dobrze wietrzyć przez otwarcie okien, a w dni bezwietrzne należy włączyć w mieszkaniu wentylator, żeby zapewnić dopływ świeżego powietrza. Ten chory syn powinien jak najczęściej przebywać na dworze.

Moje zalecenia były przyjęte przez matkę ze zdziwieniem i sprzeciwem, natomiast pan XZ powiedział, że to może być prawda, bo jego syn zawsze doznaje ataku epilepsji gdy on bierze tego syna na kolana, żeby z nim pogadać.

Po upływie kilku tygodni pan XZ powiedział mi, że on jest działaczem Towarzystwa Wiedzy Powszechnej (TWP) w Szczecinie i dał mi dokumenty upoważniające do prowadzenia prelekcji w klubach prasy i książki na terenie całego województwa. Ja przystąpiłem do wykonywania tych prelekcji i otrzymywałem za to wynagrodzenie od TWP. Jednakże w owym czasie brakowało benzyny, którą sprzedawano na kartki. Ja otrzymywałem kartki na zakup 20 litrów benzyny na miesiąc. Gdy jeżdżąc na prelekcje zużyłem swoją prywatną benzynę, powiedziałem panu XZ, że więcej nie mogę jeździć na prelekcje. Wtedy pan XZ poszedł do Andrzeja Wojciechowskiego Naczelnika Miasta i Gminy Goleniów, porozmawiał z nim, a następnie powiedział mi, żebym się zgłosił do Andrzeja Wojciechowskiego, który zna sprawę. Poszedłem do gabinetu pana Andrzeja Wojciechowskiego, który zapytał mnie ile litrów benzyny potrzebuję. Po minucie wyszedłem z kartkami na zakup benzyny.

Później utraciłem kontakt z panem XZ i z jego rodziną, bo przeprowadzili się do innego miasta. 

Minęło 26 lat od opisanych wydarzeń. Znalazłem adres i numer telefonu do pana XZ i zatelefonowałem do niego w dniu 22 sierpnia 2011. Pan XZ powiedział mi, że jego dawniej chory syn jest całkowicie zdrowy, ma 31 lat, ukończył studia, ożenił się, pracuje i ma dwoje zdrowych dzieci. Epilepsja u syna zniknęła nagle, bez leków, gdy w roku 1985 po spotkaniu ze mną zastosowali się do moich rad.

STWARDNIENIE ROZSIANE U STUDENTA

W połowie 2008 roku student uniwersytetu w Warszawie Wiktor S. przeczytał w internecie o chorobach haptenowych i zawiadomił mnie, że on jest chory na stwardnienie rozsiane (SM). Przed rozpoznaniem choroby fatalnie się czuł gdy był zakwaterowany z kolegą studentem w wynajętym pokoju. Po pierwszym rzucie choroby był nieprzytomny i sparaliżowany. Pogotowie ratunkowe zawiozło go do szpitala, gdzie rozpoznano SM. Był leczony przez 4 miesiące i przyznano mu rentę inwalidzką. Na forum dyskusyjnym dla chorych na SM napisał, cytuję: "...przed zdiagnozowaniem choroby strasznie brakowało mi powietrza, dusiłem się. Otwierałem okno. Kłóciłem się ze swoim współlokatorem, bo zamykał okno" ... "Przyznaję rację Jerzemu Grzeszczukowi, że powinniśmy często wietrzyć swoje mieszkania. Przecież człowiek to istota, która potrzebuje tlenu."

W dniu 29 października 2008 spotkałem się z chorym na SM Wiktorem S. i z jego kolegą, z którym mieszkał w jednym pokoju w momencie zachorowania. Wiktor S. powiedział mi, że po wyjściu ze szpitala przeprowadził się do innego mieszkania i mieszka sam w swoim pokoju. Czuje się dobrze, żadnych leków nie bierze. Kontynuuje studia, stara się wietrzyć pomieszczenia, w których przebywa.

Obaj studenci dali mi do zbadania próbki swojej krwi oraz śliny. Po zbadaniu tych próbek stwierdziłem, że Wiktor jest uczulony na hapteny Lewis, natomiast jego kolega jest wydalaczem dużych ilości haptenów Lewis. Zawiadomiłem tych studentów o wyniku badania i zapewniłem Wiktora, że on może sobie ułożyć zdrowe i szczęśliwe życie rodzinne z odpowiednio dobraną dziewczyną.


Po czterech latach, dnia 13 lipca 2012 otrzymałem wiadomość od Wiktora S. Cytuję: "...Ileż czasu minęło od tamtej pory. Czuję się dobrze, ale nadal jestem pod opieką neurologa. W momencie, kiedy ostatnio się widziałem z Panem, dosłownie, kiedy to były przeprowadzone badania, lewa część ciała u mnie była strasznie chuda. W tej chwili poprawiło się, staram się robić ćwiczenia siłowe. Już trzy lata jeżdżę na zjazdy kajakowe. Więc nie mogę narzekać. Zostało mi tylko lekkie kulenie i to w chwili zmęczenia nasila się. I to mi bardzo przeszkadza. Wiadomo, że, jeśli coś w organizmie uległo zmianie, nie da się tego już naprawić.

Po ośmiu latach, dnia 04 kwietnia 2016 otrzymałem wiadomość od Wiktora S. Cytuję "...u mnie wszystko jest w porządku. Nie mam jakichkolwiek problemów zdrowotnych mimo tych, które już złamały w swoim czasie organizm". 

HAPTENOWY ZAWRÓT GŁOWY

Pani Ewa K. ze Szczecina napisała do mnie w styczniu 2012, że ma 16 letnią córkę, u której po 1,5 roku badań i leczenia w różnych ośrodkach w kraju i niedawno w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie rozpoznano stwardnienie rozsiane. Córka miała robione 5 rezonansów magnetycznych mózgu (MRI); ma prążki w płynie mózgowo rdzeniowym; w listopadzie 2011 przeszła pozagałkowe zapalenie nerwu wzrokowego...

Pojechałem do Pani Ewy K. i jej córki w mroźny i śnieżny wieczór 4 lutego 2012 i rozmawiałem z nimi około trzy godziny. Pani Ewa dała mi dokumenty z przebiegu choroby córki, żebym w moim domu spokojnie zapoznał się z tymi dokumentami.

Podczas rozmowy ustaliłem, że pani Ewa K. ma grupę krwi B. Córka ma grupę krwi 0. Mąż pani Ewy ma grupę krwi 0. Pani Ewa jest po rozwodzie z mężem, który z nimi nie mieszka. Ewa z córką mieszkają w dwóch pokojach. Córka ma oddzielny pokój, ale z powodu chłodu wszystkie okna w mieszkaniu są szczelnie zamknięte.

Pani Ewa powiedziała, że lekarze po zdiagnozowaniu stwardnienia rozsianego u córki dali jej zwolnienie z zajęć wychowania fizycznego i zaproponowali kilkuletni program podawania córce interferonów. Teraz lekarze czekają aż Ewa podpisze zgodę na leczenie córki interferonami.

Powiedziałam pani Ewie i jej córce, że mają konfliktowe grupy krwi. Krew Ewy o grupie krwi B nie nadaje się do przetoczenia dla córki, która ma grupę krwi 0. Ponadto krew Ewy nie nadaje się do przetoczenia dla jej byłego męża.

78% ludzi z grupą krwi B jest wydzielaczami substancji grupowych krwi i ma w pocie i w zapachu substancje grupowe krwi B (hapteny B). Jeśli po zbadaniu cechy wydzielania antygenów u Ewy okaże się, że jest ona wydzielaczem substancji grupowych krwi B, to jej zapach jest toksyczny dla jej córki i dla jej byłego męża. Córka może chorować na SM i ponad 150 chorób haptenowych z powodu oddychania zapachem swojej matki.

Cecha wydzielania antygenów B przez Ewę mogła powodować fatalne samopoczucie jej męża podczas oddychania zapachem Ewy. To mogło być przyczyną rozwodu.


Teraz córka bardzo tęskni za swoim ojcem i przeżywa depresję z powodu rozwodu rodziców. Córka odwiedza swojego ojca i czuje się przy nim dobrze.

Córka buntuje się, nie chce przyjmować interferonów, nie chce zwolnienia od zajęć fizycznych w szkole, nie chce żadnej grupy inwalidzkiej.

Po trzech godzinach rozmowy w niewietrzonym mieszkaniu wyczerpałem temat do rozmowy, a przy okazji powiedziałem, że ja mam grupę krwi 0 i źle się czuję w tym mieszkaniu z zamkniętymi oknami. Pożegnałem panią Ewę i jej córkę. Powiedziałem im, że w czytelni Biblioteki Wojewódzkiej w Szczecinie jest miesięcznik NIEZNANY ŚWIAT z grudnia 2011 i tam jest obszerna publikacja o chorobach haptenowych. Ponadto w czytelni Biblioteki Wojewódzkiej są wszystkie moje książki oraz publikacje o haptenach. Jest tam także książka "Stwardnienie rozsiane a zjawiska odporności w nowym oświetleniu" wydanie 3. z roku 1996, ISBN 902270-8-8, napisana przez prof. dra hab. n. med. Tadeusza Marcinkowskiego z Akademii Medycznej w Szczecinie. Profesor Marcinkowski w krótkim posłowiu na stronie 93 napisał, cytuję:

<<--- w ramach profilaktyki --- należałoby brać pod uwagę możliwość takich uregulowań prawnych, które stwarzałyby warunki do ewentualnego rozwodu.>> <<Być może, iż sprawy te wymagałyby pewnej modyfikacji przepisów prawa kanonicznego.>>

Ja radziłem pani Ewie i jej córce aby dobrze wietrzyli swoje mieszkanie i o chorobach haptenowych poinformowali swoich lekarzy, a także nauczycieli, którzy powinni dbać o dobre wietrzenie sal szkolnych i sal gimnastycznych. Córka powinna jak najczęściej przebywać na świeżym powietrzu.

Leczenie interferonami oraz lekarskie zwolnienie córki z zajęć fizycznych jest najgorszym rozwiązaniem i takie "leczenia" powinny być prawem zabronione, a lekarze, którzy dotąd stosują leczenie interferonami powinni dowiedzieć się o haptenach, które powodują ponad 160 chorób.

Po kilku dniach otrzymałem od pani Ewy wiadomość, że była w bibliotece i przeczytała publikacje, które jej proponowałem. Głowa ją rozbolała od tego czytania. Zażądała zwrotu wszystkich dokumentów, które mi przekazała. --- Odesłałem jej te dokumenty.

SYNDROM CHORYCH BUDYNKÓW

W internecie na forum dla naukowców szukających przyczyny wszystkich chorób autoimmunologicznych dostrzegłem wypowiedź prof. Yehuda Shoenfelda, który napisał, że od dawna znany "Sick Building Syndrom" = "Syndrom Chorych Budynków" może być chorobą autoimmunologiczną. 
Mnie to zainteresowało, bo to jest "woda na młyn" teorii o chorobach haptenowych.

W Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Syndrom_chorego_budynku jest informacja, że Syndrom Chorych Budynków to kombinacja dolegliwości występujących w określonym miejscu (np. w budynku, w którym się pracuje). Objawy: bóle i zawroty głowy, omdlenia, mdłości, objawy przemęczenia, podrażnienie błon śluzowych, utrudnione oddychanie i inne dolegliwości. Wystąpienie przykrych dolegliwości związane jest głównie ze zbyt małą ilością świeżego powietrza w pomieszczeniu oraz z jego złą jakością. Źródłami zanieczyszczeń powietrza w pomieszczeniu mogą być organizmy żywe (np. produkty uboczne oddychania, pocenia się, grzyby, pleśnie), materiały budowlane i elementy wyposażenia wnętrz (np. rozpuszczalniki, impregnaty drewna, związki emitowane przez farby malarskie, azbest), systemy wentylacji i klimatyzacji (np. mikroorganizmy żyjące w nieczyszczonych przewodach wentylacyjnych), powietrze zewnętrzne (np. zanieczyszczenia chemiczne powietrza w dużych aglomeracjach miejskich) albo samo użytkowanie pomieszczeń (np. palenie tytoniu).

W 1984 Światowa Organizacja Zdrowia informowała, iż syndrom chorych budynków występuje w 30% nowych i odnawianych budynków na świecie.

W Polsce klasycznym przykładem chorego budynku był wybudowany na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych budynek Intraco II w Warszawie. Zbyt mała ilość świeżego powietrza dostarczanego do pomieszczeń stała się przyczyną częstych omdleń pracowników. Przeprowadzona ekspertyza dowiodła, że przyczyną był zbyt oszczędnościowy projekt wentylacji. W wyniku modernizacji, rozszczelniono elewację budynku, dodając otwieralne okna.

Amerykańskie Stowarzyszenie Inżynierów Ogrzewania i Klimatyzacji ustaliło standardy wentylacji w celu zapewnienia minimum 0,42 metra sześciennego na minutę zewnętrznego powietrza na jedną osobę (0,57 metra sześciennego na jedną osobę w pomieszczeniach biurowych). W pomieszczeniach dla palących --- do 1,7 metra sześciennego na minutę na jedną osobę --- w zależności od działań, które zwykle występują w tej przestrzeni (patrz ASHRAE Standard 62-1989 ). Więcej informacji jest na stronie:http://www.epa.gov/iaq/pdfs/sick_building_factsheet.pdf 

Moim zdaniem stwardnienie rozsiane, wszystkie choroby autoimmunologiczne i syndrom chorych budynków mają związek z przebywaniem w źle wietrzonych pomieszczeniach.

* * *

Badaniem chorób haptenowych zajmuję się od roku 1981, czyli od ponad 30 lat. Przez kilkanaście lat próbki krwi i śliny do badań nosiłem do profesjonalnych laboratoriów. W marcu 2002 r. założyłem własne laboratorium --- pierwszy w świecie naukowo-badawczy Instytut Haptenologii. Haptenologią nazwałem naukę o chorobach i zjawiskach powodowanych haptenami, które pochodzą z rozmaitych organizmów: ludzi, zwierząt, roślin, grzybów pleśniowych, mikrobów, a także z leków i przedmiotów produkowanych przez przemysł. Jednakże moją działalność nakierowałem głównie na badania przypadków toksycznego działania ludzi na siebie za pomocą haptenów. Sposoby badań stale doskonaliłem, żeby ustalić sposób najlepszy. Przykłady badań opisałem w książce "Haptenologia" oraz na interentowym forum dla chorych na stwardnienie rozsiane kliknij tu aby zobaczyć fragment dyskusji i opis badania przypadku stwardnienia rozsianego.

W celu wykrycia przyczyny choroby najlepiej było jeśli zabierałem do samochodu laboratorium, jechałem do środowiska chorej osoby, zapoznawałem się z historią choroby, pielęgniarka pobierała próbki krwi i śliny do badań od osoby chorej i od osób z którymi ta chora osoba często przebywa bardzo blisko albo w źle wietrzonych pomieszczeniach. W przywiezionym laboratorium samodzielnie wykonywałem badania pobranych próbek krwi i śliny. Osoby zainteresowane mogły oglądać te badania, pytać i udzielałem wyjaśnień.

Badania prowadziłem we współpracy z naukowcami oraz samodzielnie. W sumie przebadaliśmy ponad 300 osób. Na podstawie wyniku badania wskazuję na przyczynę choroby haptenowej i sposób profilaktyki oraz leczenia --- bez lekarstw, przez unikanie źródła haptenów, które są chorobotwórcze dla danej osoby. Znam wiele uprzednio chorych osób, które uzyskały wielką poprawę zdrowia albo całkowicie wyzdrowiały po zrozumieniu przyczyny choroby i po zastosowaniu się do zaleceń profilaktyki. Przewiduję, że upowszechnienie badań przeciwciał i haptenów oraz wprowadzenie haptenologii do nauczania w szkołach na lekcjach biologii oraz w uniwersytetach medycznych przyczyni się do skutecznej profilaktyki oraz leczenia wszystkich chorób autoimmuno, które ja nazywam chorobami haptenowymi.Na ten temat prowadzę wykłady i pogadanki, publikowałem w naukowych pismach medycznych, w popularnych gazetach, książkach i mówiłem o tym w programach wyemitowanych w Pierwszym Programie Polskiego Radia, w telewizji TVP1, TVP Polonia i TVN. W tym miejscu chciałbym poinformować, że redakcja telewizji TVN "Rozmowy w Toku" w dniu 30 marca 2006 nagrała program o alergii na antygeny, które są w wydzielinach człowieka. Program znakomicie prowadziła Ewa Drzyzga,która do programu była doskonale przygotowana. W programie wystąpiły cztery osoby, którym dawno temu badałem hapteny i przeciwciała i poinformowałem o przyczynie choroby. Osoby te mówiły szczerze o swoich przeżyciach. Wypowiedzi tych osób, a także moje wypowiedzi oceniał prof. dr hab. nauk medycznych Krzysztof Buczyłko, który kilka razy protestował, nie zgadzał się, bo to dla niego była szarlataneria. Ja natomiast byłem strasznie zdziwiony wypowiedziami prof. Buczyłki, bo studenci uniwersytetów medycznych uczą się o antygenach, które są w ślinie i wydzielinach u ludzi, ale profesor Buczyłko o tym albo zapomniał albo podczas studiów medycznych uniknął egzaminu z powodu niedbałości swoich wykładowców, którzy wiedzę o antygenach w ślinie i wydzielinach traktują z przymrużeniem oka, bo ta wiedza ma praktyczne zastosowanie tylko w medycynie sądowej i kryminologii. W chwili gdy piszę te słowa, program o alergii na antygeny człowieka został dwa razy wyemitowany przez telewizję TVN i był oglądany przez około 3 miliony ludzi. Oglądałem ten program i zrobiłem nagranie na DVD, a następnie napisałem LIST OTWARTY, który razem z nagraniem programu wysłałem pocztą (przesyłki polecone) w dniu 24 maja 2006 do następujących osób: 1) prof. Krzysztof Buczyłko, 2) Prezydent RP Lech Kaczyński, 3) Minister Edukacji i Nauki Roman Giertych, 4) prof. Andrzej Legocki Prezes Polskiej Akademii Nauk , 5) prof. Janusz Tazbir z Centralnej Komisji do spraw Stopni i Tytułów , 6) Ewa Drzyzga z Telewizji TVN w Krakowie, 7) Minister Zdrowia Zbigniew Religa.

<<LIST OTWARTY

Telewizja TVN w dniach 6 kwietnia 2006 i 14 maja 2006 wyemitowała program o alergii na antygeny człowieka. Ja brałem udział w tym programie, a także wystąpił alergolog z Centrum Alergologii w Łodzi profesor doktor habilitowany nauk medycznych Krzysztof Buczyłko, który kilka razy powiedział, cytuję:"alergii na człowieka nie ma". Między mną a profesorem Buczyłko doszło do ostrego sporu. Ja mówiłem o alergii na antygeny (hapteny), które są w pocie, ślinie, mleku, moczu (w wodzie) ludzkich organizmów. O tych antygenach od dawna uczą się studenci medycyny. Antygeny te są wykrywane przez hematologów w zakładach medycyny sądowej. Tymczasem prof. dr hab. n. med. Krzysztof Buczyłko powiedział, cytuję:

"Nie jest prawdą, przepraszam pana bardzo, że antygeny są w ślinie..."

Moje wypowiedzi o antygenach, które są w wydzielinach, i o alergii na antygeny człowieka prof. Buczyłko nazwał, cytuję: "to jest fałszywa teoria". Te wypowiedzi słyszało kilka milionów telewidzów. W chwili obecnej ja jestem oburzony wypowiedziami prof. dra habilitowanego nauk medycznych Krzysztofa Buczyłko, który powinien był natychmiast po nagraniu programu telewizyjnego zapytać jakiegoś studenta medycyny albo przeczytać w literaturze naukowej o antygenach w wydzielinach, a po zorientowaniu się, że On powiedział nieprawdę, powinien był zgłosić się do telewizji TVN, odwołać swoje wypowiedzi i przeprosić za swoją pomyłkę, ale On tego nie zrobił. Po upływie 54 dni od nagrania przez TVN programu o alergii na człowieka, w dniu 23 maja 2006 o godzinie 10:06 rozmawiałem przez telefon komórkowy z prof. Krzysztofem Buczyłko. Zapytałem Go, czy po emisji programu o alergii na antygeny człowieka On zmienił swoje zdanie. Prof. Buczyłko odpowiedział, cytuję:

,,Zdania nie zmieniłem. Podtrzymuję swoje zdanie w całej pełni."

Jestem przekonany, że tytuł profesora doktora habilitowanego nauk medycznych zobowiązuje do przekazywania ludziom prawdziwej wiedzy medycznej, a nie bzdury. Krzysztof Buczyłko wykazał się brakiem wiedzy medycznej, powiedział nieprawdę milionom telewidzów i nadal nie przyznaje się do błędu, dlatego uważam, że On nie zasługuje na stopnie i tytuły naukowe nadane mu przez Ministra Edukacji oraz Prezydenta RP. Te stopnie i tytuły należy mu zawiesić do czasu zdania egzaminu z wiedzy o antygenach w wydzielinach.

W telewizyjnym programie o alergii wystąpił także psycholog profesor Andrzej Sękowski, który także nic nie wiedział o antygenach (haptenach) w wydzielinach, ale ja nie mam do niego żadnych pretensji, bowiem podczas kształcenia psychologów nikt ich nie uczy o antygenach w wydzielinach, jednakże należy coś zrobić, żeby nie tylko psycholodzy, ale filozofowie, przywódcy duchowi, seksuolodzy i prawnicy dowiedzieli się o antygenach w wydzielinach i o biochemicznym działaniu ludzi na siebie, bo ta wiedza pozwoli im zapobiegać wielu zjawiskom patologii społecznej.

Niedawno w tygodniku POLITYKA nr 19 z 13 maja 2006 na stronie 129 opublikowano krótką informację i dużą kolorową fotografię o uczuleniu na męża, co świadczy, że alergia na człowieka jest, ale takim faktom Krzysztof Buczyłko zaprzecza. Cytuję fragmenty:

”Hava dostała na obczyźnie uczulenia na męża. Kocha go, ale o przytulaniu nie ma mowy ... Dotknie ją i zaraz czerwone swędzące plamki, choć go przecież kocha. Jak, pyta Bagałudin, on ma żyć z taką żoną? Hava nawet by przystała, żeby w tej sytuacji Bagałudin wziął jeszcze jedną kobietę. Ale nowa żona oznacza nowe dzieci, a jak i za co mieliby je wychować?”

Redakcji telewizji ,,Rozmowy w toku" składam serdeczne podziękowanie za odważną i bardzo dobrą realizację programu o uczuleniu na antygeny, które są w wydzielinach człowieka. Warto zrobić następny program z udziałem hematologa, który potrafi wykrywać antygeny w wydzielinach, jednakże hematolodzy nie zdają sobie sprawy z wielkiego znaczenia wiedzy o antygenach w wydzielinach, a od kilku lat zakłady medycyny sądowej w Polsce zaprzestają wykrywania antygenów w wydzielinach, bowiem wdrażają do stosowania nowoczesne badania DNA.

Z poważaniem, Jerzy Grzeszczuk>>

Koniec cytowania LISTU OTWARTEGO, na który otrzymałem dwie pisemne odpowiedzi: (1) od Centralnej Komisji Do Spraw Stopni i Tytułów, oraz (2) z Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Cytuję fragmenty z tych listów:

(1) “Pismo Pańskie i załączone materiały przekazałem do wiadomości Sekcji Nauk Medycznych Centralnej Komisji zakładając, że sprawa może zainteresować niektórych jej członków. Z Poważaniem, Sekretarz Komisji Prof. dr hab. Osman Achmatowicz”;

(2) “...Rozumiemy Pana rozgoryczenie...” “ ... wszelkich roszczeń w stosunku do osób występujących w audycji można dochodzić na drodze sądowej...”

--- O losach mego listu do Ministra Zdrowia dowiedziałem się z internetu. Krajowy Konsultant do spraw alergologii prof. dr hab. n. med. Jerzy Kruszewski w swoim artykule "Jak czytać artykuły prasowe o alergii" napisał, cytuję fragmenty: <<Ostatnio najmodniejsze tematy to alergia a seks oraz alergia na drugiego człowieka, rozważane są przez osoby, które nie bardzo wiedzą, co to jest alergia i czym się zajmuje alergologia. Ale kabaretowe emocje już są. Aż do Ministra Religi trafiła złożona na piśmie "informacja" uczestnika programu TVN, który uważa, że jeden z Profesorów alergologii "...powinien upowszechniać prawdziwą naukę, a nie bzdury...", że alergii na człowieka nie ma. Stwierdzeniem Profesora, odmiennym od jego poglądów, uczestnik ten poczuł się zniesławiony, a na poparcie swoich racji twierdzi, że uczą się o tym studenci medycyny i załącza art. z Polityki o alergii na męża, książkę pt. "Haptenologia" oraz DVD z nagraniem programu TVN. Oczywiście Pan Minister prosi Konsultanta Krajowego o opinię.>> Kliknij tutaj aby zobaczyć kopię dokumentu.

W swojej internetowej publikacji profesor Kruszewski stwierdził, że temat alergii na człowieka pojawił się w mediach, ale zamiast opinii mego listu do Ministra Zdrowia profesor Kruszewski zwraca się do alergologów, cytuję: <<Namawiam wszystkich kolegów pragnących zaistnieć w mediach do zachowania dużej ostrożności w kontaktach z dziennikarzami. Warunkiem minimalnym powinno być autoryzowanie nie tylko swoich wypowiedzi, ale i całości artykułów ... Bo chorzy to czytają i komentują.>>

Pozostali adresaci LISTU OTWARTEGO nie udzielili mi żadnej odpowiedzi, a list adresowany do prof. Buczyłko z Centrum Alergologii w Łodzi został mi zwrócony z adnotacją na kopercie: Adresat wyprowadził się”.

Jak widać z powyższych wypowiedzi dwóch alergologów, oni nie chcą wiedzieć o alergii na antygeny (hapteny), które są w ślinie, pocie i w zapachu ludzi.

Jednemu z alergologów (nie powiem komu i gdzie) zadano trzy pytania, cytuję:

1) "Czy jest alergia na kotka, pieska, konia?" --- Alergolog odpowiedział: "Jest!"

2) "Czy jest alergia na ssaki?" --- Alergolog odpowiedział: "Przecież pies, kot i koń są ssakami!"

3) Człowiek też jest ssakiem; dlaczego nie ma alergii na człowieka? --- Alergolog odpowiedział: "To całuj się pan ze świnią!"

W tym miejscu chcę poinformować, że ja nie mam ani czasu ani pieniędzy, żeby pana Krzysztofa Buczyłko oskarżać przed sądem o powiedzenie nieprawdy dla trzech milionów ludzi. Oczekuję, że pan Buczyłko zainteresuje się antygenami (haptenami), które są w ślinie i wydzielinach, ponownie wystąpi w telewizji TVN i przyzna się do błędu. --- Odwagi, panie Buczyłko i pilnuj się na przyszłość.

Jest rok 2017. Od nieszczęsnej wypowiedzi pana Buczyłko minęło jedenaście lat i do tej pory nie naprawił swojego błędu. W tym miesjcu chcę przytoczyć słowa odkrywcy podwójnej spirali DNA, James'a Watson'a, który w swojej książce "Podwójna spirala", Wiedza Powszechna 1975, str. 18 napisał: kliknij ten link.

  • O haptenologii informowałem na dwudziestu czterech konferencjach:
  1. Pierwszy Światowy Kongres Polonii Medycznej odbył się w Częstochowie 20-22 czerwca 1991. Pojechałem tam małym fiatem 126p, z którego usunąłem boczny fotel, a podłogę wyłożyłem paczkami ze świeżo wydrukowanymi książkami o haptenologii. Zaparkowałem fiacika przy gmachu filharmonii, gdzie odbywał się Kongres. Na paczkach z książkami rozłożyłem śpiwór. Mały fiacik był moją sypialnią przez cztery noce. Byłem bez grosza przy duszy, a w baku nie było benzyny na powrót do domu. W dniu 19 czerwca poprosiłem Organizatora Kongresu o pozwolenie na sprzedaż moich książek na terenie Kongresu, ale Organizator nie wyraził na to zgody, tłumacząc, że wszystkie miejsca na stoiska zostały sprzedane i nie ma już miejsca. W tej sytuacji poszedłem na pobliski bazarek i na składanym stoliku rozłożyłem moje książki, które sprzedawały się znakomicie, bo w owym czasie w Polsce szalała inflacja. Ludzie mieli kieszenie pełne pieniędzy, a w sklepach spożywczych na półkach był tylko ocet, a pozostałe towary szybko znikały z półek. Po kilku godzinach handlu książkami zwinąłem kramik i poszedłem do miasta. Przechodziłem ulicą Kopernika i na jednym z budynków zobaczyłem napis: Polskie Towarzystwo Stwardnienia Rozsianego (PTSR). Wszedłem do tego Towarzystwa i zastałem Prezesa. Oznajmiłem mu, żeodkryłem przyczynę stwardnienia rozsianego, ale on nie chciał wierzyć. Powiedział, że on jest chory na SM. Popatrzyłem na niego, ale z wyglądu nie sprawiał wrażenia, że jest ciężko chory. Powiedział, że kilka lat temu był bardzo ciężko chory. Nie wstawał z łóżka. Wymagał stałej opieki. Lekarze byli bezradni. Zapytałem go: Czy choroba pojawiła się w małżeństwie? --- Powiedział, że tak. Zapytałem o jego grupę krwi. --- Pokazał mi w swoim dowodzie osobistym wpisaną grupę krwi B Rh+. Zapytałem go: Czy pana żona miała grupę krwi A1? --- Powiedział, że miała A1Rh+, że przed małżeństwem wiedzieli o konfliktach serologicznych między matką a płodem, gdy matka jest Rh- a dziecko Rh+. W ich małżeństwie taki konflikt serologiczny nie był możliwy, bo mieli zgodne czynniki Rh+.


Prezes Towarzystwa SM był trochę zdziwiony. Zapytałem: A co się stało z pana żoną? --- Powiedział, że żona była bardzo opiekuńcza. Podczas jego choroby stale przebywała przy nim. Po dwóch latach nieprzerwanej opieki, gdy jego stan zdrowia był beznadziejny, a żona miała wszystkiego dość, wtedy żona poprosiła jego matkę, żeby na pewien okres przejęła nad nim opiekę. Matka zaopiekowała się nim, natomiast żona wyjechała i nigdy nie wróciła. Tymczasem pod opieką matki on zaczął zdrowieć, chodzić. Po kilku latach poznał inną kobietę, z którą jest w pełni sprawny jako mężczyzna i ma z nią dziecko. Jest zadowolony z życia, czuje się dobrze, jest aktywny i dlatego chorzy na SM wybrali go na Prezesa PTSR w Częstochowie. A to, co z nim się działo przy pierwszej żonie, to lepiej nie wspominać. Powiedziałem jemu, że prawdopodobnie wyzdrowiał, bo odeszła od niego żona, której hapteny doprowadziły go do ciężkiej choroby. --- Prezes PTSR w Częstochowie kupił trzy moje książki, a następnie poszedł ze mną do Organizatorów Kongresu Polonii Medycznej, pogadał z nimi, bo ich znał. Organizatorzy Kongresu pozwolili mi na sprzedaż książek tuż przy wejściu do gmachu filharmonii. Przez trzy dni stałem przy moim stoliku z książkami, rozmawiałem z uczestnikami Kongresu i sprzedałem im dużo książek.


Fotografia zrobiona podczas Pierwszego Światowego Kongresu Polonii Medycznej 1991. Z lewej --- ja przy stoisku z książkami; z prawej --- uczestnik Kongresu prof. dr hab. med. Tadeusz Marcinkowski, kierownik Zakładu Medycyny Sądowej i Kryminologii w Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie.

  1. Międzynarodowy Kongres Filozofii w Gdańsku, 5-9 czerwca 1997. Byłem tam mówcą i przeprowadziłem wykład o zjawisku toksycznego działania ludzi za pomocą haptenów. Zjawisko to mogło występować w rodzinie znanego w USA lekarza Jeffrey'a MacDonald'a, który z niewiadomej dotąd przyczyny zabił swoją ciężarną żonę Colette i dwie córki: Kristen i Kimberly. Moje przemówienie na Kongresie Filozofii zostało później opublikowane w książce na str. 349-355. W tym miejscu chcę poinformować, że w roku 2000 zdobyłem wyniki badań grup krwi u wszystkich osób z rodziny Jeffrey'a MacDonald'a. Badania te były wykonane w laboratorium FBI w Waszyngtonie. Nadal badam ten przypadek zbrodni i w roku 2006 dotarłem do wyników badań antygenów w plamach moczu rodziny Jeffrey'a. Badania te były wykonane w laboratorium CID przez Janice Glisson.

Jeffrey MacDonald ma grupę krwi B, przeciwciała anty-A. Antygeny (hapteny) w jego moczu nie były badane, ale z innych faktów wynika, że on może być "wydzielaczem” antygenu B, a to można jeszcze teraz zbadać.

Colette miała grupę krwi A, przeciwciała anty-B, była "wydzielaczem" swoich antygenów (haptenów) A.

Kristen miała grupę krwi 0, przeciwciała anty-A i anty-B. Kristen nie miała antygenów A i B w wydzielinach.

Kimberly miała grupę krwi AB, była "wydzielaczem" swoich antygenów (haptenów) A i B.


Wyniki badań wykonanych przez Janice Glisson, a także inne dane zgromadzone podczas procesu sądowego w 100% potwierdzają moją hipotezę, że Jeffrey był silnie uczulony na hapteny, które jego żona Colette oraz córka Kimberly miały w swoim pocie i zapachu. Zjawisko toksycznego działania organizmów Colette i Kimberly na Jeffrey'a mogło doprowadzać go do pogorszenia samopoczucia podczas każdorazowego pobytu w bliskości Colette i Kimberly. Z tego powodu Jeffrey unikał przebywania w swoim domu. Po godzinach służby wojskowej brał dyżury nocne w szpitalu, a z dyżuru wracał do domu na krótko aby się umyć, przebrać w mundur i wychodził do miejsca swojej służby wojskowej. Starał się o wyjazd służbowy do Wietnamu, do Rosji. Takie zachowanie mogło prowadzić do rozmaitych nieporozumień i po siedmiu latach intuicyjnie wyczuwanej ale skrywanej i tłumionej antypatii mogło podczas sprzeczki doprowadzić do wybuchu gniewu i zbrodni, po której dokonaniu Jeffrey doznał uczucia ulgi; nie żałuje swego czynu i mówi, że to nie on zabił. Szczegóły tej zbrodni opisałem w moich książkach, które były kolejno poprawiane i uzupełniane [8, 9, 10].

Minęło 40 lat od dokonania tej zbrodni, doktor Jeffrey MacDonald nadal przebywa w więzieniu. W roku 2005 starał się o warunkowe zwolnienie z więzienia ale pomimo druzgocących dowodów potwierdzonych wynikami badań DNA, że to on zabił rodzinę, Jeffrey nadal mówi, że tej zbrodni dokonali jacyś czterej narkomani, których śladów intensywnie szukano, ale nigdy nie znaleziono. Jeffrey nie poczuwa się do winy, nie wykazuje żalu za swój czyn, dlatego jego prośba o złagodzenie kary została odrzucona. Jeffrey i jego obrońcy znają moją teorię o haptenach, które mogły mieć wpływ na dokonanie tej zbrodni, ale Jeffrey i jego obrońcy milczą o mojej teorii prawdopodobnie dlatego, że moja teoria jest nowa, mało znana, spotyka się z brakiem zrozumienia, a ponadto ja uważam, że Jeffrey powinien przyznać się do zbrodni, a to nie jest takie proste, bo on od 40 lat bez przerwy zwala winę na narkomanów. Jednakże ja wierzę, że prawda o haptenach spotka się z powszechnym zrozumieniem, i wiedza ta będzie stosowana w zapobieganiu podobnym zabójstwom, a także zjawiskom przemocy w rodzinie, o których tak głośno w Polsce i na świecie.

  1. Międzynarodowy Kongres Polskiego Towarzystwa Neurologicznego w Warszawie, 16-19 lipca 2003 r. O tym Kongresie dowiedziałem się zbyt późno, dlatego nie mogłem zgłosić się na mówcę, ani nie mogłem przedstawić mego plakatu o przyczynie chorób autoimmuno, jednakże opis mego plakatu w języku angielskim organizatorzy Kongresu opublikowali w internecie. Słuchałem wykładów, a w przerwach rozmawiałem z uczestnikami, rozdawałem swoje publikacje, a jeśli ktoś wykazywał zainteresowanie, to prowadziłem do mego auta i pokazywałem duży plakat.
  2. Międzynarodowa Konferencja Stwardnienia Rozsianego w Berlinie 20-24 września 2003 r. Było tam 635 osób z 34 krajów. Kilka miesięcy przed Konferencją zgłosiłem do organizatorów chęć: (1) wystąpienia jako mówca oraz (2) przedstawienia plakatu o przyczynie stwardnienia rozsianego, jednakże Komitet Naukowy Konferencji nie wyraził na to zgody. Napisałem zażalenie na tą decyzję, ale efektu z tego nie było. W tej sytuacji krótko opisałem przyczynę SM na mojej stronie internetowej, a w pobliżu Hotelu Estrel gdzie odbywała się Konferencja ustawiłem swój samochód, na którym przylepiłem zakazany plakat oraz napis w języku angielskim "The Cause of MS is Known" = "Przyczyna SM jest znana" (fotografia poniżej). Kupiłem bilet (390 Euro) za wstęp na Konferencję, słuchałem wykładów i przez trzy dni nosiłem ze sobą białą chorągiewkę z napisem: "The Cause of MS is Known". Podczas przerw rozdawałem uczestnikom karteczki z adresem mojej strony internetowej, ulotki i kopie trzech prac [256] o przyczynie stwardnienia rozsianego. Prace te były opublikowane w angielskich pismach medycznych przez prof. dra hab. n. med. Tadeusza Marcinkowskiegoprof. dra med. Sergey'a N. Rumyantsev'a i przeze mnie. Chętnym do rozmowy udzielałem dodatkowych informacji. Amerykanin, przewodniczący Międzynarodowej Federacji Towarzystw Stwardnienia Rozsianego Peter W. Schmidt, a także kilka innych ważnych osób z tej organizacji byli uprzejmi, przyjmowali moje ulotki, chowali je do kieszeni, patrzyli na mnie z politowaniem i nie chcieli rozmawiać. Oni wiedzieli już o mnie przed Konferencją i uznali mnie za nieszkodliwego wariata. Wszyscy uczestnicy Konferencji wiedzieli, że w jednym tylko roku 2003 Amerykańskie Towarzystwo Stwardnienia Rozsianego wydało 36 milionów dolarów na badania stwardnienia rozsianego, ale nie znaleziono przyczyny.

  1. Zjazd Psychiatrów Polskich w Warszawie 17-19 czerwca 2004. W Zjeździe uczestniczyło około 1700 osób. Pojechałem tam bez zaproszenia i powiedziałem organizatorom, że jestem autorem kilku prac o biochemicznym działaniu ludzi na siebie za pomocą haptenów. Dwie moje prace były opublikowane w angielskich, naukowych pismach medycznych. W Polsce te prace są mało znane, powinny zainteresować psychiatrów. Ponadto przywiozłem najnowszą broszurkę w języku polskim, pt.: "Broń chemiczna w zapachu ludzi". Poprosiłem organizatorów o pozwolenie na bezpłatne rozdawanie moich publikacji, a także prac [256] opublikowanych przez prof. dra hab. n. med. Tadeusza Marcinkowskiego oraz prof. dra med. Sergey'a N. Rumyantsev'a Organizatorzy zapoznali się z tymi pracami i udzielili mi pozwolenia. Otrzymałem za darmo stoisko, na którym rozłożyłem stosy przywiezionych publikacji oraz napis: "NAUKOWE ODKRYCIE (w moim przekonaniu)". Napis był podświetlany migającymi lampkami, co przyciągało uwagę uczestników Zjazdu. Przez trzy dni Zjazdu, w sumie przez 27 godzin stałem przy tym stoisku, rozdawałem przywiezione publikacje i dla zainteresowanych udzielałem informacji. Rozdałem około 800 broszurek oraz około 100 zestawów publikacji w języku angielskim. Tuż przed zakończeniem Zjazdu podszedł do mnie jeden z Organizatorów i wręczył mi pamiątkową torbę z kompletem publikacji ze Zjazdu Psychiatrów oraz zaproszenie na bankiet pożegnalny do Zamku Ujazdowskiego. Przyjąłem to z wdzięcznością, i w tym miejscu Organizatorom Zjazdu Psychiatrów Polskich składam serdeczne podziękowanie.
  2. Międzynarodowa Konferencja Naukowa "Aborcja --- przyczyny, następstwa, terapia" w Warszawie, pod auspicjami Polskiej Akademii Nauk i Instytutu Psychiatrii i Neurologii, zaczęła się następnego dnia po Zjeździe Psychiatrów, 20-22 czerwca 2004. Podobnie jak podczas Zjazdu Psychiatrów, tym razem zwróciłem się do Organizatora Konferencji dra Witolda S. z prośbą o pozwolenie na bezpłatne rozdawanie moich publikacji, ale On zgody nie udzielił. W tej sytuacji za 180 zł kupiłem bilet wstępu na Konferencję i przez trzy dni słuchałem wykładów, a podczas przerw w obradach podchodziłem do niektórych mówców, dawałem im moje publikacje, mówiłem, że nie tylko po aborcji, ale także po skomplikowanym porodzie (cesarskim cięciem) albo po poronieniu krew dziecka przedostaje się przez ranę do krwi matki i może nastąpićimmunizacja matki antygenami dziecka. Po immunizacji mogą się pojawić rozmaite choroby z powodu silnego uczulenia na antygeny (hapteny), które są w zapachu męża albo dziecka, a to z kolei doprowadza do rozmaitych chorób, rozkładu pożycia małżeńskiego, rozstroju nerwowego i jest tematem obrad tej Konferencji. Moi rozmówcy najczęściej wykazywali duże zainteresowanie tym tematem. W trzecim dniu Konferencji, podczas przerwy rozłożyłem na moim stoliku stos publikacji o haptenologii w języku angielskim [256] oraz stos broszurek "Broń chemiczna w zapachu ludzi". Po chwili kilka osób podeszło do stolika i wzięło sobie te publikacje. Pomyślałem, że może zabraknąć, dlatego poszedłem do mego auta, żeby przynieść więcej. Gdy nowy stos publikacji przyniosłem na teren Konferencji, to już przy wejściu kilka osób bardzo się zainteresowało. Udzielałem im informacji, sami brali publikacje. W pewnym momencie podszedł do nas Organizator Konferencji dr Witold S. w towarzystwie kilku smutnych panów i powiedział: „Proszę natychmiast zabrać te publikacje i w ciągu dwóch minut wyjść z terenu Konferencji, bo jeśli nie to wezwę policję!”. Powiedziałem, że na sali obrad zostawiłem część moich publikacji i muszę tam iść, żeby je zabrać. Poszedłem na salę, ale stwierdziłem, że z mego stolika zniknęły wszystkie broszurki, zostało tylko trochę publikacji w języku angielskim. Zabrałem je z zamiarem wyniesienia z terenu Konferencji, ale wtedy jakaś pani, która dowiedziała się, że grożono mi policją, poprosiła abym dał jej wszystkie publikacje, to ona je rozda po cichu. I tak się stało. -- Organizator Konferencji, wbrew swej woli zrobił mi reklamę.
  3. Europejska Konferencja Stwardnienia Rozsianego w Paryżu odbyła się w dniu 10 marca 2006 r. Była zorganizowana wspólnie przez Association pour la reserche sur la sclerose en plaques (ARSEP) oraz Swiss MS Society. Przed planowaną konferencją ja wysłałem do organizatorów tej konferencji, zgodnie z ich wszelkimi wymaganiami, “registration form” czyli zgłoszenie mego uczestnictwa w konferencji oraz "abstract" czyli skrócony opis mego plakatu, który zamierzałem przedstawić podczas sesji plakatowej. Otrzymałem od nich email z potwierdzeniem, że otrzymali moje zgłoszenie i skrót. Później była cisza głucha, co uznałem za zgodę na uczestnictwo w konferencji i pojechałem tam. Przy wejściu pokazałem organizatorom kopię mego wysłanego do nich zgłoszenia i skróconego opisu plakatu. Organizatorzy przyjęli mnie bardzo życzliwie. Dali mi czystą plakietkę, na której wypisałem swoje imię i nazwisko. Plakietka uprawniała mnie do wstępu na teren konferencji. Dali mi do wypełnienia blankiet dokumentu z pieczęciami, że byłem uczestnikiem tej Konferencji, a także dali mi "Book of Abstracts" --- książkę, w której były wydrukowane nazwiska i adresy wszystkich uczestników Konferencji i skrócone opisy 83 plakatów, które miały być wystawione podczas "Poster Session" (sesji plakatowej). Mego abstract'u nie było w tej książce, ani nie było w niej mego nazwiska na liście uczestników Konferencji. Zaprowadzono mnie do dużej sali, w której były tablice przygotowane do zawieszenia plakatów. Przynieśli mi taśmę klejącą i wskazali gdzie mogę zawiesić mój plakat. Konferencja trwała 8 godzin. Było na niej 199 uczestników, głównie z Francji i Szwajcarii, a wśród pozostałych uczestników dwóch było z Anglii, jeden z Australii, jeden z Niemiec i ja jeden byłem z Polski. Słuchałem wykładów, a od godziny 13:00 do 15:00 był lunch (przerwa na posiłek) i sesja plakatowa. Wszyscy najpierw zabrali się do jedzenia, co trwało około 30 minut, a przez następne 90 minut uczestnicy konferencji oglądali plakaty. W tym czasie przy każdym plakacie stał autor plakatu, który dla osób zainteresowanych udzielał objaśnień. Ja także stałem przy swoim plakacie. Z powodu dużej ilości (83) plakatów i ograniczonego do 90 minut czasu wystawienia plakatów, przeciętny czas na oglądanie jednego plakatu wynosił jedną minutę. Nic dziwnego, że przed moim plakatem przechodzili powolutku uczestnicy, patrzyli i najczęściej szli dalej. Ale 10 uczestników się zatrzymało, oglądali dokładnie i rozmawiali ze mną. Pierwszym, który do mnie podszedł był prof. Ludwig Kappos – President of the Medical Advisory Board of the Swiss MS Society (przewodniczący Doradczej Komisji Medycznej Szwajcarskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego), którego w roku 2003 widziałem podczas Konferencji Stwardnienia Rozsianego w Berlinie i zagadnąłem go podczas przerwy, ale wtedy on tylko machnął ręką na mój widok i nie chciał ze mną rozmawiać. Tym razem prof. Kappos obejrzał mój plakat i zapytał, w jaki sposób ja się tutaj znalazłem. Powiedziałem, że wysłałem “registration form and abstract” i że otrzymałem potwierdzenie od organizatorów, że otrzymali moje zgłoszenie --- pokazałem wydruki tych dokumentów. Prof. Kappos nic nie powiedział, tylko poszedł do swojego stolika jeść swój lunch. A ja go obserwowałem i widziałem, jak rozmawiał ze swoim kolegą i skierował go do mego plakatu. Ów kolega przyszedł, obejrzał mój plakat, wskazał na kartkę, która była przylepiona poniżej plakatu i było na niej napisane: I can predict, prevent and arrest multiple sclerosis” = "Ja potrafię przewidywać, zapobiegać i zatrzymać stwardnienie rozsiane." Powiedział: "It is provoked." = "To jest prowokacyjne." Ja powiedziałem: "But it is truth" = "Ale to jest prawda." Później zatrzymywali się przy moim plakacie inni uczestnicy konferencji. Udzielałem im wszelkich wyjaśnień. Niektórzy ponownie wrócili do mnie i rozmawiali.


Po zakończeniu Konferencji podszedłem do głównej organizatorki Konferencji, Catherine Lubetzki --- President of the Scientific Committee of ARSEP (przewodnicząca naukowego komitetu ARSEP). Miałem ze sobą artykuł Jej autorstwa o stwardnieniu rozsianym, wydrukowany w języku polskim. Pokazałem jej ten artykuł i poprosiłem o autograf. Podpisała się swoim imieniem i nazwiskiem. Podziękowałem.

Do Paryża pojechałem autobusem przez Niemcy, Holandię i Belgię. W jedną stronę 20 godzin jazdy i z powrotem 20 godzin. Bilans tej jazdy jest taki, że tylko 10 naukowców (5% uczestników) Konferencji zapoznało się z moim plakatem. Nic dziwnego, że tak powoli docierają do naukowców informacje, o przyczynie i możliwości profilaktyki oraz leczenia stwardnienia rozsianego i wielu innych chorób autoimmuno.

  1. Konferencja Europejskiej Platformy Stwardnienia Rozsianego (EMSP) odbyła się 29-30 maja 2007 w Brukseli. Dowiedziałem się o tej konferencji na dwa dni przed jej rozpoczęciem. Natychmiast wysłałem przez internet zgłoszenie mego udziału w Konferencji. Po kilku minutach otrzymałem e-mailem zaproszenie i następnego dnia pojechałem tam (1200 km) moim autem. Było tam 160 uczestników z 29 krajów. Z Polski przybyli: 1) Prezes Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego Izabela Odrobińska ze swoją suczką Luną, która wraz ze swoją Panią ma przepustkę na teren Parlamentu Europejskiego w Brukseli 2) Szef Centrum Informacyjnego Stwardnienia Rozsianego Andrzej Pieloch, 3) prof. dr hab. n. med. Krzysztof Selmaj oraz dwóch przedstawicieli przemysłu farmaceutycznego. Podczas konferencji z trybuny mówiono, że przyczyna stwardnienia rozsianego NIE jest znana, że tej chorobie NIE można zapobiegać i żadne leki NIE leczą stwardnienia rozsianego. Niektórzy mówcy mówili zbyt długo, dlatego inni mówcy musieli skracać swoje przemówienia, a dla słuchaczy zabrakło czasu na zadawanie pytań i dyskusje z mówcami. Ja słuchałem wykładów, natomiast podczas przerw na posiłki podchodziłem do uczestników konferencji, rozmawiałem z nimi i dawałem ulotki, na których w języku angielskim napisałem: <<Potrafię przewidywać, zapobiegać i zatrzymać stwardnienie rozsiane>> W drugim dniu konferencji zwróciłem się do Sekretarza Generalnego EMSP Christoph'a Thalheim'a i On wyraził zgodę abym rozłożył na stoliku moje ulotki i publikacje [256] o przyczynie i o możliwości profilaktyki stwardnienia rozsianego, opublikowane w angielskich naukowych pismach przez prof. dra hab. n. med. Tadeusza Marcinkowskiego przeze mnie oraz prof. dra med. Sergey'a N. Rumyantsev'a . Od tej pory uczestnicy Konferencji sami brali sobie te ulotki i publikacje, a ja stałem obok i udzielałem informacji. Ulotki wręczyłem także dla 1) Prezydenta EMSP Doroty Pitschnau-Michel oraz 2) byłego Prezydenta EMSP Petera Kauffeldta. Moje ulotki otrzymała większość uczestników Konferencji. Mam nadzieję, że ktoś z tych osób zechce sprawdzić prawdziwość moich informacji i przyczyni się do likwidacji stwardnienia rozsianego. Z mojego doświadczenia wynika, że na rezultaty należy poczekać wiele lat aby uczestnicy Konferencji mieli czas na zapoznanie się z haptenologią i po raz wtóry o tym się dowiedzieli.
  2. 4-ty Międzynarodowy Kongres EUFAMI w Toruniu, Polska w dniach 14-16 września 2007, dla rodzin i osób po kryzysie psychicznym i dla profesjonalistów. Przyjechało 600 osób z 25 krajów. Wykłady w języku angielskim były tłumaczone przez słuchawki na język polski i kilka innych języków. Ja dowiedziałem się o tym Kongresie trzy miesiące przed otwarciem. Natychmiast wysłałem 5 e-maili do organizatorów Kongresu, że jestem autorem naukowych publikacji o toksycznym działaniu ludzi za pomocą antygenów; że takie toksyczne działanie może być przyczyną ponad 100 rozmaitych chorób, nieudanego życia w rodzinie, załamań psychicznych, rozwodów, depresji, schizofrenii, zabójstw, że można zapobiegać tym chorobom i zjawiskom patologii. Organizatorzy przed Kongresem zapoznali się z moimi publikacjami, ale program Kongresu był już ustalony, dlatego nie mogłem być mówcą. Gdy przyjechałem na Kongres, to główny organizator Andrzej Warot bez wahania pozwolił mi rozdawać kopie angielskich publikacji [256], a także pozwolił wystawić dwa moje plakaty w językach polskim i angielskim i udzielać objaśnień dla uczestników Kongresu. Poniżej przedstawiam fotografię polskiego plakatu.


Byłem zwykłym uczestnikiem Kongresu EUFAMI, słuchałem wykładów, brałem udział w warsztatach, a podczas przerw podchodziłem do uczestników, mówiłem o moich badaniach przyczyny wielu chorób i zjawisk patologii społecznej, o możliwości profilaktyki oraz leczenia, objaśniałem moje plakaty, które stały w głównym holu, rozdawałem ulotki i kopie publikacji. W trzecim dniu Kongresu podeszła do mnie pani Inger Nilsson - prezydent EUFAMI oraz pan Kevin Jones – sekretarz generalny EUFAMI. Udzieliłem im informacji. Wyrazili zainteresowanie tym tematem i zapewnili, że będą ze mną w kontakcie. Przed zakończeniem Kongresu wykonano 
fotografię uczestników na której ja przykucnąłem w pierwszym rzędzie, 6-ty od prawej i trzymam mój plakat. W tym miejscu pragnę serdecznie podziękować organizatorom Kongresu za pomoc w propagowaniu mojej wiedzy.

  1. XIV Naukowy Zjazd Polskiego Towarzystwa Medycyny Sądowej i Kryminologii, Szczecin 27-29 września 2007. Pojechałem na ten Zjazd dlatego, że przez kilka dziesięcioleci medycy sądowi na potrzeby sądów i policji wykrywali antygeny w wydzielinach. Gościem honorowym Zjazdu był prof. dr. hab. n. med. Tadeusz Marcinkowski, który jest wielce zasłużony dla rozwoju medycyny sądowej w Polsce. Prof. Tadeusz Marcinkowski jest w podeszłym wieku, ma 89 lat, został przywieziony na wózku inwalidzkim. Mówił krótko o swoim dzieciństwie i młodości, a następnie jego syn Jerzy wygłosił referat poświęcony działalności swego Ojca. Za pomocą komputera prezentowano na ekranie stare fotografie, dokumenty, książki o życiu i twórczości Tadeusza Marcinkowskiego, którego ja znam od ponad 20 lat i cenię go najwyżej ze wszystkich znanych mi naukowców.

Podczas Zjazdu czułem się jak intruz w świątyni nauki, bo nie jestem naukowcem, ale przed Zjazdem napisałem do organizatorów, że chcę wygłosić referat o toksycznym działaniu ludzi na siebie za pomocą antygenów, które są w wydzielinach, co bywa przyczyną wielu chorób i nagłych zgonów uprzednio zdrowych osób. Ponadto chciałem przedstawić mój plakat z tego tematu i rozdawać bezpłatnie (tak jak to wcześniej robiłem na kilku konferencjach) kopie publikacji: [25,6], jednakże od organizatorów Zjazdu otrzymałem uprzejmą odpowiedź odmowną. Wysłałem drugie pismo z prośbą o ponowne rozpatrzenie mego zgłoszenia, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Przewidywałem, że w tym gronie naukowców nie mam szans być mówcą, ale postanowiłem „głową rozbić ten mur”. Zapłaciłem 250 zł za wstęp na teren Zjazdu, a po przybyciu w recepcji otrzymałem plakietkę z moim nazwiskiem i torbę z dokumentacją zjazdową. Gdy recepcjonistka szukała mego nazwiska na liście uczestników Zjazdu, to ja dostrzegłem, że moje nazwisko było wyróżnione grubą strzałką. Po kilku minutach podszedł do mnie jeden z organizatorów Zjazdu w towarzystwie postawnego ochroniarza i powiedział mi, abym nie rozpowszechniał swoich publikacji. Wtedy zrozumiałem, po co była ta gruba strzałka.

Zapoznałem się z programem Zjazdu i dostrzegłem, że w sesji hemogenetycznej zostanie wygłoszony jeden bardzo ciekawy referat opracowany przez czterech autorów: Krajewski P., Płoski R., Pierścińska-Jędra M., Fadulej M.: „Predyspozycje genetyczne występowania nagłych zgonów sercowych”. Takie zgony są definiowane jako naturalna śmierć z nagłą utratą przytomności. Ocenia się, że takie zdarzenia występują u młodych ludzi poniżej 40-go roku życia z częstością około 1:1000. Bardzo się zainteresowałem tym referatem, bowiem takie zgony są znane od najdawniejszych czasów, ale dawniej przyczynę takich zgonów wyjaśniano działaniem demonów. Teoria o haptenach wyjaśnia przyczynę takich zgonów i dlatego postanowiłem wysłuchać wszystkich referatów w sekcji hemogenetycznej. Gdy trzeciego dnia Zjazdu nadszedł czas na wygłoszenie tego referatu, to okazało się, że na sali brak jest autorów tego referatu, dlatego nie został wygłoszony, a ja nie miałem z kim dyskutować.

Podczas Zjazdu dowiedziałem się, że od roku 1990 w medycynie sądowej i kryminologii zaczęto wdrażać badania DNA i z tego powodu zaniechano wykrywania antygenów w wydzielinach. Tylko naukowcy starej daty potrafią wykrywać antygeny w wydzielinach, ale starzy naukowcy odchodzą na emeryturę, a młode pokolenie naukowców nie zwraca uwagi na wielkie znaczenie badań antygenów w wydzielinach. Ja chciałem o tym powiedzieć na Zjeździe, ale mi nie pozwolono.

W tym miejscu chciałbym napisać coś, czego na Zjeździe nie powiedziano o twórczości profesora dra hab. n. med. Tadeusza Marcinkowskiego, którego poznałem w latach 80-tych w okresie stanu wojennego (dokładnej daty nie pamiętam). Ja byłem wtedy żołnierzem zawodowym, szukałem wiedzy o antygenach, które są w wydzielinach i dotarłem do Zakładu Medycyny Sądowej w Szczecinie, gdzie prof. Marcinkowski był kierownikiem tego Zakładu. Przyjął mnie bardzo życzliwie, wysłuchał mojej hipotezy o możliwości toksycznego działania ludzi na siebie za pomocą antygenów, które są w pocie i w zapachu, co może być przyczyną wielu chorób i śmierci nagłej zdrowych osób. Opowiedziałem zaobserwowane przeze mnie wydarzenia. Prof. Marcinkowski powiedział, że to jest teoretycznie możliwe, że należy prowadzić badania takich przypadków i zachęcił mnie, abym go odwiedzał. Od tej pory ja w terenie rozglądałem się za przypadkami toksycznego działania ludzi, rozmawiałem z takimi ludźmi, brałem od nich ślinę do badań, pytałem o grupy krwi i o przebieg choroby. Woziłem tą ślinę do prof. Marcinkowskiego, a On w tej ślinie wykrywał antygeny A, B i H; z dokumentów grup krwi ustalał naturalne przeciwciała anty-A i anty-B; zapoznawał się z historią choroby i na tej podstawie dyskutowaliśmy o możliwości toksycznego działania ludzi. W ten sposób przebadaliśmy około 100 osób, tworzyliśmy statystykę. Hipoteza dla większości przypadków okazywała się trafna, ale dość często napotykaliśmy przypadki, że ludzie chorują, informują, że oni czują zjawisko toksycznego działania ich organizmów, ale wyniki badania antygenów i przeciwciał nie wskazywały, że te osoby mogą działać na siebie toksycznie. Pomimo tych niepowodzeń profesor Marcinkowski zachęcał mnie, abym nadal przynosił ślinę do badań. No i nadeszły sukcesy, bowiem po zbadaniu dwóch przypadków epilepsji u dzieci powiadomiłem rodziców tych dzieci, że epilepsja może być powodowana toksycznym działaniem antygenów, które są wydalane przez osoby z rodziny tych chorych dzieci. Doradziłem aby tym chorym dzieciom wyznaczyć osobne pokoje do spania, całe mieszkanie dobrze wietrzyć przez otwarcie okien, a w dni bezwietrzne włączyć w mieszkaniu wentylator. Chore dziecko powinno przebywać jak najczęściej na świeżym powietrzu. No i stał się cud. Rodzice zastosowali się do tych prostych rad i kończyła się epilepsja. Później byliśmy świadkami uzdrowień ze stwardnienia rozsianego, schizofrenii, jaskry, migreny... Wystarczyła dobra wentylacja mieszkań i unikanie wdychania zapachu niektórych "toksycznych" osób.

Profesor Marcinkowski zbadał przypadek nagłej śmierci kobiety, Marioli P., która była zdrowa, pracowała jako inżynier budowlany, ale przy swoim mężu doznawała silnego pogorszenia samopoczucia i z tego powodu kilka razy uciekła z domu, a w październiku 1987 r. wystąpiła do Sądu w Słupsku o rozwód. Odbyły się dwie sprawy rozwodowe, ale przed Sądem Mariola nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego chce rozwodu. Jej mąż nie zgodził się na rozwód. Decyzją Sądu w Słupsku z dnia 13 maja 1988 rozwodu nie udzielono. Małżonkowie mieszkali w oddzielnych mieszkaniach odległych o kilka kilometrów. Wieczorem 20 maja 1988 mąż odwiedził swoją żonę i po współżyciu żona zmarła. Sąsiedzi nie słyszeli żadnych hałasów tej nocy, a ściany są cienkie. Oskarżono męża o zbrodnię zabójstwa. Podczas procesu jedna z koleżanek zeznała, że Mariola powiedziała jej, że jeśli któregoś dnia nie przyjdzie do pracy do godziny 9 rano i coś z nią się stanie, to sprawcą będzie mąż. Inna koleżanka zeznała przed sądem, że kiedyś Mariola jej powiedziała, że jej mąż potrafi ją tak "bić", że śladu obrażeń na ciele nie będzie. Podczas sekcji zwłok na ciele zmarłej nie stwierdzono żadnych obrażeń, które by mogły spowodować śmierć, ale medycy sądowi nie znają przypadków śmierci z powodu uczulenia na antygeny (hapteny) bliskiego człowieka i dlatego Sąd nie dał wiary zeznaniom męża, którego uznano winnym zbrodni zabójstwa przez uduszenie za pomocą poduszki, i skazano na karę 15 lat więzienia. Mąż bardzo kochał swoją żonę i nie mógł się pogodzić z wyrokiem. Po wyroku krzyczał: „Ja jej nie zabiłem!” Strażnicy w więzieniu nie mogli sobie z nim poradzić i dlatego przewieziono go do zamkniętego zakładu psychiatrycznego, gdzie nie przyjmował żadnych leków, pracował w kuchni jako starszy kucharz, a po dziewięciu miesiącach pobytu w szpitalu psychiatrycznym ponownie osadzono go w więzieniu. Przyczyna tej śmierci pozostała na kilka lat zagadką. W roku 1992 sprawę tej śmierci zbadał profesor Marcinkowski na podstawie dokumentów z sekcji zwłok i dokumentów z procesu sądowego. Ekipa prowadząca śledztwo bardzo starannie udokumentowała ten przypadek śmierci i między innymi zbadano grupy krwi oraz antygeny rozpuszczone w wydzielinach Marioli i jej męża. Zdaniem profesora Marcinkowskiego Mariola P. mogła ulec silnej immunizacji podczas skomplikowanych porodów i poronień i dlatego mogła być silnie uczulona na antygeny (hapteny), które były w pocie i w zapachu jej męża. To NIE była śmierć z powodu uduszenia za pomocą poduszki. Swoją teorię o przyczynie śmierci tej kobiety prof. Marcinkowski przedstawił podczas IX Zjazdu Naukowego Polskiego Towarzystwa Medycyny Sądowej i Kryminologii w Bydgoszczy 2--12.IX.1992r. i opublikował w pracach wymienionych na końcu tej strony pod numerami 18 i 22. Publikacje profesora Marcinkowskiego są mało znane, bowiem jest On skromny, unika rozgłosu. Na końcu mojej strony internetowej wyróżniłem czerwoną czcionką listę kilkudziesięciu prac [3-4, 6, 14-39] prof. Marcinkowskiego, w których On stara się uwypuklić rolę kompleksów immunologicznych (zlepów utworzonych z przeciwciał i obcych rozpuszczalnych w wodzie antygenów), jako potencjalnych czynników w etiologii i patogenezie następujących chorób: reumatycznych, Alzheimera i Picka, stwardnienia rozsianego,miażdżycy, mikro-angiopatii cukrzycowej, padaczki, klasterowych bóli głowy, nagłej śmierci uprzednio zdrowych noworodków (SIDS), schizofrenii, zespołu nabytego upośledzenia odporności (AIDS), raka, białaczki, skrobiawicy, encefalopatii gąbczastej bydła, Creutzfelda-Jakoba – zachęcając do badań w tym zakresie.

Prof. Marcinkowski do pierwszych miesięcy 2006 roku był zdrowym i aktywnym emerytowanym kierownikiem Zakładu Medycyny Sądowej w Szczecinie. Codziennie przychodził do pracy w Akademii Medycznej. Często zastawałem go jak przy mikroskopie przeglądał jakieś preparaty. Moje wizyty u niego były często przerywane, bo wzywano Go do pomocy w jakiejś trudnej ekspertyzie, a jeden raz podczas mojej wizyty został wezwany na sekcję zwłok i żeby nie przerywać naszego spotkania zabrał mnie ze sobą. W ten sposób miałem możliwość zobaczenia sekcji zwłok. Profesor Marcinkowski zgromadził ogromne ilości rozmaitych książek i jest autorem i współautorem ponad 786 opublikowanych prac. W roku 1990 ja założyłem prywatne wydawnictwo książek i w latach 1991-2006 wydałem drukiem 138 książek Jego autorstwa -- każda książka w nakładzie około 200 egzemplarzy. On za te książki mi płacił, a potem On te książki rozdawał za darmo swoim znajomym. Profesor Marcinkowski na moją prośbę napisał opinię do kilku książek mego autorstwa, przy czym podpisywał się pseudonimem „Tadeusz Dobrosławski”, bowiem taki pseudonim On używał w okresie okupacji (1939-1945), gdy był członkiem Armii Krajowej, pracował w Szpitalu Ujazdowskim najpierw jako sanitariusz, a potem jako lekarz-asystent, leczył też chorych partyzantów i rannych w Powstaniu Warszawskim. W roku 2000 prof. Marcinkowski nauczył mnie wykrywania antygenów (haptenów) i przeciwciał i za to wszystko jestem mu szczerze wdzięczny.

Prof. dr hab. nauk med. Tadeusz Marcinkowski zmarł 8 listopada 2011

  1. Pochowany w Poznaniu N 52 23' 07" E 16 49' 56"


Fotografia plakatu, który wykonałem specjalnie na Zjazd Medycyny Sądowej i Kryminologii, ale organizatorzy zabronili mi go pokazać dla uczestników Zjazdu.

  1. Od 10 do 14 października 2007 byłem 5 dni na dwóch międzynarodowych konferencjach w Pradze, Czechy. Pierwsza konferencja jednodniowa 10 października 2007 zorganizowana przez Czeskie Towarzystwo Stwardnienia Rozsianego dla 600 osób z całego świata, zainteresowanych SM. Jednodniowy pobyt na tej konferencji razem z wyżywieniem był bezpłatny. Zaproszenie mógł otrzymać każdy, kto wcześniej przez internet dokonał rejestracji. Ja takie zaproszenie otrzymałem e-mailem po kilku minutach od wysłania zgłoszenia. Wykłady były prowadzone w języku angielskim przez najlepszych na świecie znawców SM. Ja miałem ze sobą plakat w języku angielskim o przyczynie SM. Gdy tylko jakiś wybitny znawca SM schodził z mównicy, to ja z moim plakatem podchodziłem do niego, mówiłem o moim odkryciu i pokazywałem plakat. Najczęściej po wymianie kilku zdań rozstawaliśmy się, ale jeden znawca SM powiedział mi, że to może zainteresować prezydenta ECTRIMS (Europejska Komisja do Leczenia i Badań Stwardnienia Rozsianego). Tego prezydenta nie było na tej jednodniowej konferencji, ale następnego dnia w tym samym Centrum Kongresowym miał się odbyć Kongres ECTRIMS, dlatego postanowiłem zostać w Pradze. Podczas przerwy obiadowej, gdy szukałem miejsca przy stoliku, usłyszałem: „O, z Polski!” Okazało się że dostrzegła mnie pani Monika Filipowicz – Sekretarz Generalny Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego. Dałem jej ulotkę. Plakatu nie chciała oglądać. Obiecała zainteresować się moją stroną internetową.
  2. W dniach od 11 do 14 października 2007 w Pradze odbył się 23 Kongres ECTRIMS 2007, zorganizowany przez Europejską Komisję do Leczenia i Badań Stwardnienia Rozsianego. Przyjechało ponad 5 tysięcy osób z całego świata. Z Polski przyjechało 81 osób zajmujących się leczeniem SM, ale w tym tłumie ludzi białych, czarnych i żółtych nie zauważyłem nikogo z Polski, bo wszyscy mówili po angielsku. Przed rozpoczęciem Kongresu poszedłem do Sekretariatu ECTRIMS i powiedziałem, że odkryłem przyczynę SM i chcę rozmawiać z prezydentem ECTRIMS-u, ale w sekretariacie poradzili mi abym sam sobie go poszukał w ogromnym, czteropiętrowym Centrum Konferencyjnym i dali mi plakietkę z moim nazwiskiem, i ta plakietka uprawniała mnie do wstępu na tereny wystawowe rozmaitych firm i organizacji związanych ze stwardnieniem rozsianym. Wykorzystałem tą plakietkę i byłem tam od rana do wieczora przez cztery dni. Dostrzegłem najwybitniejszych neurologów na świecie, którzy starają się wnieść postęp do leczenia SM. Niektórych pamiętałem z poprzednich konferencji w Berlinie, Paryżu i Brukseli. Tak jak na poprzednich konferencjach rozdałem trochę ulotek i kopii publikacji [256], ale odniosłem wrażenie, że na tym Kongresie to nikogo nie interesuje. Mało kto chciał oglądać mój plakat, który nosiłem ze sobą. Wszyscy byli tak mocno przekonani, że przyczyna stwardnienia nie jest znana, że nie chcieli wiedzieć, że jakiś samouk z Polski odkrył przyczynę SM. Na Kongres do Pragi przyjechali lekarze z całego świata, żeby dowiedzieć się o nowych lekach na SM i zająć się sprzedażą tych leków, bo na handlu lekami można zarobić na chleb z masłem. W Polsce lekarze mało zarabiają, dlatego strajkują, szukają możliwości zarobku. A ja naiwny poruszałem się w tym tłumie i zdawało mi się, że znajdę kogoś zainteresowanego profilaktyką i leczeniem SM bez lekarstw. Zadałem sobie pytanie: „A co ten tłum profesjonalistów leczących stwardnienie rozsiane będzie robił, jeśli wszyscy będą wiedzieli, że tej chorobie można zapobiegać, można zatrzymać postępy i można leczyć bez lekarstw?” Producenci leków i handlarze lekami nie są zainteresowani profilaktyką SM i leczeniem bez leków, bo wtedy nie zarobią na sól.

Dotrwałem do ostatnich godzin tego Kongresu. Prezydenta ECTRIMS-u widziałem podczas przerwy w obradach, w otoczeniu jego kolegów, ale do niego nie podszedłem, bo mi się odechciało. Odwiedziłem wszystkie stoiska producentów lekarstw i stoiska międzynarodowych organizacji związanych ze stwardnieniem rozsianym. Rozmawiałem z wieloma osobami. Zdobyłem cenne doświadczenie. Dowiedziałem się gdzie i kiedy odbędą się następne konferencje na temat stwardnienia rozsianego. Do domu z Pragi przywiozłem kilka kilogramów prospektów, publikacji i najcenniejsze trofeum to książka Howard'a Weiner'a: Curing MS - How Science is Solving the Mysteries of Multiple Sclerosis" = „Leczenie SM – Jak Nauka Rozwiązuje Zagadki Stwardnienia Rozsianego”, wydana w roku 2004, 309 stron ISBN 0-609-60900-9. Howard Weiner jest profesorem neurologiem, założycielem i dyrektorem Centrum Stwardnienia Rozsianego i dyrektorem Centrum Chorób Neurologicznych przy Brigham and Women's Hospital w Bostonie, USA. W swojej książce napisał, że od trzydziestu lat ma obsesję, bowiem usiłuje rozwiązać tajemnicę stwardnienia rozsianego – tajemniczego potwora, którego do tej pory nie udało się rozszyfrować. Na stronie 95 prof. Weiner napisał, cytuję: „Doctors like to believe they are helping patients and patients like to believe they are being helped, but both can be fooled.” Lekarze lubią wierzyć, że oni pomagają pacjentom i pacjenci lubią wierzyć, że otrzymują pomoc, ale jedni i drudzy mogą ulegać złudzeniom.” Opisał historię rozwoju wiedzy o SM, jak tworzono i wprowadzano do stosowania coraz to nowsze leki. W latach 70-tych były dostępne tylko doustne sterydy albo dożylne adrenocorticotropic hormone (ACTH). Jedno z kilku kontrolnych badań SM wykazało, że pacjenci, którzy otrzymywali ACTH zdrowieli szybciej w porównaniu do tych, którzy brali placebo, ale nie wiadomo co się działo z tymi pacjentami po opuszczeniu szpitala. Na stronie 95 prof. Weiner przytacza słowa swego kolegi, cytuję: „Don't let anyone die before you give them a shot of steroids.” = „Nie pozwól nikomu umrzeć bez podania sterydów.” Na stronie 29 dr Weiner napisał, cytuję: „...but people with the relapsing form of MS usually recovered from an attack without any treatment.” ...ale ludzie z rzutową formą SM zwykle zdrowieli bez żadnych leków”. Na stronie 31 opisał rozmowę ze swoim pacjentem, Saccone, który po przywiezieniu do szpitala mógł chodzić tylko z pomocą dwóch trzymających go osób. Pacjent był uprzednio zdrowy, zaniepokojony swoim pierwszym rzutem choroby. W rozmowie z tym pacjentem dr Weiner zapewniał go, cytuję: „The body can naturally heal itself and the chances are excellent that you'll recover from this attack.” = Organizm potrafi w sposób naturalny się wyleczyć i jest doskonała szansa, że ty wyzdrowiejesz z tego rzutu.” Następnego dnia zbadano krew i płyn rdzeniowy u tego pacjenta. W płynie rdzeniowym wykryto ponad 4 krotnie więcej limfocytów niż normalnie oraz podwyższoną ilość przeciwciał (gamma globulin). Nie stwierdzono żadnej infekcji wirusowej ani bakteryjnej. Rozpoznano SM. Zaproponowano mu podawanie ACTH, ale Saccone nie chciał obcych substancji w swoim ciele, odmówił przyjęcia ACTH, postanowił spróbować leczenia za pomocą ćwiczeń fizycznych (physical therapy). W celu pomiaru postępów w leczeniu dr Weiner opracował następujący sposób: pacjent miał przejść odcinek długości 25 stóp = 7,62 m, dr Weiner mierzył czas, a pozostali pacjenci byli obserwatorami. Pierwszego dnia Saccone z pomocą balkonika przeszedł 7,62 m w czasie 35 sekund. Następnego dnia uzyskał ten sam czas przejścia, ale wykazał nieco lepszą koordynację ruchów niż poprzedniego dnia. Trzeciego dnia poprawa była oczywista -- z pomocą balkonika przeszedł 7,62 m w czasie 18 sekund. Czwartego dnia uzyskał czas 15 sekund. Piątego dnia przeszedł z pomocą laski w 10 sekund. W końcu tygodnia został zwolniony ze szpitala. Opracowany przez dra Weinera sposób pomiaru zdolności chodzenia został później opublikowany i obecnie wielu neurologów na świecie stosuje ten sposób pomiaru. Prof. Weiner w swoich rozważaniach z tamtego odległego okresu napisał, cytuję ze strony 36: „It also seemed to me that this was a disease that might be relatively easy to treat.” Wydawało mi się, że to była choroba, która mogła być stosunkowo łatwa do leczenia."Jednakże prof. Weiner nie zwrócił żadnej uwagi na fakt, że po przywiezieniu do szpitala pacjent mógł wyzdrowieć bez leków dlatego, że zmienił środowisko --- stracił kontakt ze źródłem chorobotwórczych dla niego haptenów.

Na stronie 245 prof. Weiner napisał, że do tej pory żadne nowe leki wprowadzane do leczenia SM nie spowodowały przełomu w leczeniu tej choroby. Największym przełomem w zrozumieniu SM i leczeniu tej choroby było wprowadzenie badań mózgu za pomocą rezonansu magnetycznego (MRI) w celu monitorowania tej choroby. Wyobraźmy sobie leczenie gruźlicy bez prześwietlania klatki piersiowej w celu kontrolowania tej choroby. Nie mogliśmy kontrolować pracy serca bez kardiogramu. Nie mogliśmy poznawać odległych gwiazd bez teleskopu. Nie mogliśmy poznawać mikrobów bez mikroskopu. Podobnie jest z MRI. Nie mogliśmy poznawać SM ani wprowadzać nowych sposobów leczenia bez oglądania obrazów mózgu uzyskanych za pomocą rezonansu magnetycznego.

Prof. Weiner w swojej książce na stronie 35 napisał, cytuję: ,,Antibodies are much smaller than T cells...” = „Przeciwciała są znacznie mniejsze od limfocytów T...” --- W tym miejscu chcę uzupełnić to zdanie. Otóż przeciwciało jest zbudowane z atomów połączonych w łańcuchy, które mają kształt litery Y. Rozpiętość „górnych” ramion przeciwciała wynosi 15 nanometrów. Limfocyt ma średnicę 10.000 do 15.000 nanometrów, zatem maksymalne liniowe rozmiary przeciwciała są tysiąc razy mniejsze od limfocytów. Ponadto na tej samej stronie 35 prof. Weiner napisał, cytuję: „To date, no one had discovered an infectious agent in MS brain or spinal fluid, though there had been numerous attemps.” = „Do tej pory u chorych na SM nikt nie odkrył czynnika infekcyjnego w płynie mózgowo rdzeniowym, chociaż wielokrotnie próbowano.” --- W tym miejscu chcę poinformować, że do tej pory szukano wirusów jako sprawców SM. Wirusy są znacznie większe od przeciwciał. Dla przykładu, powszechnie znany wirus HIV (human immunodeficiency virus), który powoduje chorobę AIDS, ma średnicę 120 nanometrów, a wirus ospy ma średnicę 250 nanometrów. Wirusy i przeciwciała można dostrzec w mikroskopach elektronowych. Natomiast hapteny, które mogą powodować SM, mają rozmiar około 2 nanometry, są kilkaset razy mniejsze od wirusów i wielokrotnie mniejsze od przeciwciał. Z powodu bardzo małych rozmiarów haptenów NIE można wykryć w mikroskopach elektronowych, toteż nie należy się dziwić, że do tej pory nie wykryto czynnika powodującego SM. Książkę prof. Weinera przeczytałem od deski do deski. Dużo z niej się dowiedziałem i mając tą wiedzę przygotowałem się do udziału w następnej konferencji. Wysłałem też kilka e-maili i jeden list polecony do prof. Howard'a Weiner'a, ale nie odpisał. Milczenie jest złotem. Nie jeden się o tym przekonał. W swojej książce na stronie 121 prof. Weiner zacytował wypowiedź Houston'a Merritt'a kierownika Instytutu Neurologicznego w Nowym Yorku: „If you want to ruin your scientific career, publish something positive on the treatment of multiple sclerosis.” = „Jeśli chcesz zrujnować swoją naukową karierę, opublikuj coś pozytywnego o leczeniu stwardnienia rozsianego”.

  1. Pierwsza międzynarodowa Konferencja „POSTĘPY W NEUROIMMUNOLOGII KLINICZNEJ” odbyła się w dniach 7-8 grudnia 2007 w Poznaniu. Głównym organizatorem był prof. dr hab. med. Jacek Losy z Zakładu Neuroimmunologii Klinicznej Katedry Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu oraz Sekcja Stwardnienia Rozsianego Polskiego Towarzystwa Neurologicznego. Głównym tematem konferencji było stwardnienie rozsiane i choroby autoimmuno. O tej konferencji dowiedziałem się podczas pobytu na konferencjach w Pradze. Wysłałem do Organizatora zgłoszenie mego udziału i skrócony opis plakatu o przyczynie stwardnienia rozsianego. Moje zgłoszenie plakatu zostało zaakceptowane. Byłem zwykłym uczestnikiem tej konferencji, na którą przybyli uczestnicy z 22 państw. Słuchałem wykładów. Mówcami byli naukowcy z Norwegii, Niemiec, Szwajcarii, Szwecji, Polski, USA, Izraela, Wielkiej Brytanii, Holandii, Francji, Włoch, Austrii i Portugalii. Każdy mówca informował o znanych mu najnowszych sposobach leczenia stwardnienia rozsianego i chorób autoimmuno. Wszystkie te metody leczenia i najdroższe lekarstwa nie zatrzymują postępów stwardnienia rozsianego, nie leczą, mają szkodliwe skutki uboczne, ale według zapewnień producentów lekarstw, spowalniają postępy choroby. Dla mówcy, który propagował interferony na stwardnienie rozsiane zadano pytanie: „W jakim stopniu te leki spowalniają postępy choroby?”. Ten mówca powiedział, że trwają badania nad tym, w jakim stopniu te leki spowalniają postępy choroby, ale na rezultaty badań należy poczekać kilka lat. Jednocześnie ten mówca poinformował, że w USA 80% chorych na stwardnienie rozsiane bierze te najdroższe leki. W rozwiniętych krajach Unii Europejskiej te leki bierze 32% chorych. Mówca powiedział, że zaledwie 2,5% (dwa i pół %) chorych na SM w Polsce, czyli 1.600 osób w Polsce bierze te leki, które kosztują 10 tysięcy USD rocznie na jednego pacjenta. Ten mówca powiedział, że stosowanie tych leków wymaga dodatkowych kosztów dla lekarzy nadzorujących podawanie tych leków, i że te dodatkowe koszty są dobrodziejstwem dla lekarzy, którzy dzięki temu mają zatrudnienie.

Wykonałem następujące obliczenia: 1.600 osób w Polsce razy 10.000 USD = 16.000.000 (szesnaście milionów USD) rocznie w Polsce wydawane jest na leki, które nie leczą SM, ale mają szkodliwe skutki uboczne, dlatego lekarze muszą we właściwym momencie przerywać podawanie tych leków i ratować osoby, którym te leki zaszkodziły.

Zrobiłem drugie obliczenie: 16.000.000 USD : 60.000 chorych na SM w Polsce = 266,7 USD na jednego chorego. Jeśli zrezygnować z kupowania tych leków przez jeden rok, to za te pieniądze można kupić odczynniki do wykrywania przeciwciał i antygenów (haptenów): A, B, H, I, Sda, Lea, Leb u wszystkich (60 tysięcy) chorych na SM i u członków ich rodzin, a ponadto zostaną jeszcze pieniądze dla hematologów, którzy będą wykonywać badania tych przeciwciał i antygenów (haptenów). W ten sposób można będzie przyczynić się do przerwania postępów choroby u wszystkich, czyli u 60.000 chorych na SM w Polsce i zapobiec nowym zachorowaniom.


Podczas sesji plakatowej, która trwała 45 minut, autorzy 39 plakatów stali przy swoich plakatach i dla osób zainteresowanych udzielali wyjaśnień. Rozmawiałem z osobami oglądającymi mój plakat. Wszyscy po raz pierwszy dowiadywali się o haptenologii. To byli rzetelni znawcy medycyny, naukowcy, którzy wiedzieli, że antygeny (hapteny) A, B, H, I, Sda, Lea, Leb są w wydzielinach i nie musiałem ich o tym przekonywać. Niektórzy fotografowali mój plakat. Krytycznych uwag nikt mi nie zgłosił.

W tym miejscu chcę podziękować organizatorom Konferencji za to, że pozwolili mi pokazać mój plakat i skrócony opis tego plakatu opublikowano w książce Advances in Clinical Neuroimmunology (Fundacja Uniwersytetu Medycznego, Poznań, ISBN 978-83-925103-3-8), zawierającej skróty przemówień i plakatów wystawionych na tej Konferencji.

  1. III Kongres "Top Medical Trends" = "Najważniejsze Trendy Medyczne" 13-15 marca 2009 r. w Poznaniu. Było tam cztery tysiące uczestników – głównie lekarzy. Wykłady inauguracyjne wygłosili dwaj światowej sławy naukowcy z USA: prof. Zenon Stęplewski oraz prof. Hilary Koprowski, wynalazca szczepionki polio, kandydat do Nagrody Nobla z 1960 roku, którego uczestnicy Kongresu oklaskiwali na stojąco. Wykładowcami było 90 najlepszych z najlepszych znawców medycyny – głównie konsultantów krajowych i wojewódzkich. Ja byłem zwykłym uczestnikiem Kongresu. Kilka dni wcześniej zapoznałem się z programem Kongresu i nazwiska prof. Stęplewskiego i Koprowskiego wydały mi się znajome. Po głębokim zastanowieniu przypomniałem sobie, że kilkanaście lat temu przeczytałem pracę Stęplewskiego i Koprowskiego [41] o wynalezionym przez nich prostym sposobie wykrywania haptenów Lewis, które są w ślinie. W roku 1998 napisałem o ich pracy w mojej książce [8] na stronie 53, powołałem się na wyniki ich badań, umieściłem ich pracę w spisie literatury oraz napisałem list do profesora Stęplewskiego, ale ten list wrócił do mnie z adnotacją, że adresat już tam nie mieszka. Wtedy nie przewidywałem, że po wielu latach spotkam się z profesorami Stęplewskim i Koprowskim. Teraz, w roku 2009 przed Kongresem TMT zrobiłem poszukiwania w moim domu i znalazłem pracę Stęplewskiego i Koprowskiego [41], na której w roku 1996 zrobiłem ołówkiem podkreślenia i dopiski. Pierwszą stronę ich pracy zamieszczam na: http://www.haptens.republika.pl/images/steplewski.JPG Zabrałem kopie ich pracy na Kongres do Poznania i tuż przed konferencją prasową podszedłem do profesora Stęplewskiego, a następnie do prof. Koprowskiego, poprosiłem o autografy na ich publikacjach, krótko z nimi rozmawiałem i powiedziałem im, że ich badania haptenów mają kapitalne znaczenie dla NAUKI. Zarówno prof. Stęplewski jak i prof. Koprowski nie spodziewali się, że ich praca może mieć kapitalne znaczenie. Nie było czasu na dłuższą rozmowę, bo dziennikarze przeprowadzali z nimi wywiady. Obaj poradzili mi abym po Kongresie do nich napisał. Trudno zgadnąć, co może wyniknąć z tego spotkania, ale w tym miejscu chcę napisać o kilku liczbach 13, które mają związek z naszym spotkaniem. Otóż profesorów Stęplewskiego i Koprowskiego spotkałem w Poznaniu w piątek 13 marca 2009 r. Od roku 1983, gdy wydano drukiem ich pracę o haptenach, minęło lat 26 = 13 + 13Gdy profesorowie Stęplewski i Koprowski opublikowali swoją pracę o haptenach, to ja wtedy szukałem wiedzy o haptenach, ale o ich publikacji dowiedziałem się dopiero w roku 1996, zatem czwarta liczba 13 wynika z różnicy lat 1996 – 1983.

Zaraz po Kongresie napisałem e-maile do profesorów Stęplewskiego i Koprowskiego. W roku 2017 minęło 8 lat od Kongresu. Nie otrzymałem odpowiedzi.

  1. VI Konferencja POSTĘPY NEUROIMMUNOLOGII KLINICZNEJ odbyła się w Poznaniu 18 czerwca 2009 r. Uczestnikami byli głównie lekarze, którzy leczą stwardnienie rozsiane i choroby neurologiczne. Na sali było 120 krzeseł --- wszystkie miejsca zajęte. Ja byłem zwykłym słuchaczem wykładów. Przed przyjazdem na tą Konferencję postanowiłem zmienić swoje dotychczasowe zachowanie na konferencjach --- NIE propagować haptenologii, NIE rozdawać ulotek i publikacji, tylko słuchać wykładów. Konferencja odbyła się w nowoczesnym budynku z klimatyzacją, ale po kilku godzinach w zamkniętej sali wyczuwałem fetorek z ludzkich ciał. Podczas przerwy na lunch otworzono drzwi i rozsunięto ścianki działowe, żeby lepiej przewietrzyć salę. To wietrzenie klimatyzowanej sali bardzo mi się podobało, bo według mojej teorii, profilaktyka i leczenie SM polega na dobrym wietrzeniu mieszkań. Sponsorami Konferencji było kilka firm produkujących leki na SM. Firmy te miały tam swoje stoiska informacyjne. Ponadto dostrzegłem stoisko informacyjne Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego i tam pani Monika Filipowicz – Sekretarz Generalny Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego rozdawała publikacje i plakaty o SM.

Panią Monikę Filipowicz miałem okazję spotkać w październiku 2007 podczas konferencji SM w Pradze, ale tam NIE chciała oglądać mego plakatu o przyczynie SM. Teraz w Poznaniu zgarnąłem z jej stoiska trochę publikacji. W zamian NIC jej nie dałem, bo tak postanowiłem, chociaż w aucie miałem przywiezione moje publikacje o haptenologii. Wykłady podczas VI Konferencji były bardzo ciekawe. Dziewięciu wykładowców przedstawiło swoją ogromną wiedzę praktyczną w leczeniu stwardnienia rozsianego. Nic to, że przyczyna SM NIE jest znana i żadne leki NIE leczą SM, ale lekarze chcą pomagać ludziom chorym. W tym celu lekarze spotykają się na konferencjach, dzielą się swoją praktyczną wiedzą o leczeniu SM. Jeden z wykładowców ze Szczecina, prof. Andrzej Potemkowski, który w leczeniu SM stosuje interferony, wykazał wielką wiedzę o SM i postanowiłem z nim porozmawiać. Podczas przerwy na lunch podszedłem do niego, ale powiedział mi, że spieszy się na pociąg do Szczecina. Nie było czasu na rozmowę.

Dnia 22 czerwca 2009 o g. 17:55 wysłałem e-mail do prof. Andrzeja Potemkowskiego. --- Nie odpisał.

  1. VII Zjazd Polskiego Towarzystwa Medycyny Rodzinnej odbył się w Poznaniu 3-5 września 2009. Przed Zjazdem zapisałem się na członka tego Towarzystwa i zgodnie z wymaganiami organizatorów Zjazdu, wysłałem zgłoszenie mego wykładu plenarnego, który zamierzałem wygłosić podczas Zjazdu. Tytuł mego wykładu: "Hapteny A, B, H, Lewis a, Lewis b --- ich znaczenie w medycynie rodzinnej". Gdy przyjechałem na ten Zjazd, stwierdziłem, że mego nazwiska NIE ma na liście mówców, ani NIE wydrukowano mego tekstu w wydanym na Zjazd kwartalniku "Family Medicine & Primary Care Review". W tej sytuacji słuchałem wykładów, a podczas przerw podchodziłem do niektórych mówców i próbowałem ich zainteresować haptenologią. Po Zjeździe, w dniu 15 października 2009 o g. 10:33:45 otrzymałem telefon z Towarzystwa Medycyny Rodzinnej we Wrocławiu, że moje zgłoszenie na członka tego Towarzystwa nie zostało przyjęte. Próbowałem wyjaśnić, co się stało z tekstem mego wykładu, czy był w recenzji? Do tej pory nie otrzymałem żadnego powiadomienia.
  2. VII Światowy Kongres Polonii Medycznej w Toruniu 24-26 czerwca 2010. O tym Kongresie dowiedziałem się z internetu. Zdecydowałem tam jechać dlatego, że byłem na Pierwszym Światowym Kongresie Polonii Medycznej w Częstochowie 20-22 czerwca 1991 i sprzedawałem moje książki o uczuleniu na antygeny człowieka. Tym razem po upływie 19 lat od Pierwszego Kongresu Polonii Medycznej chciałem przeprowadzić wykład i przedstawić plakat o haptenach. W połowie lutego 2010 wysłałem do organizatorów VII Kongresu skrót wykładu oraz plakatu i zapłaciłem za udział w Kongresie. Przygotowałem komputerową prezentację wykładu i duży plakat pt. "Uczulenie na człowieka".

Na Kongres zamierzałem jechać moim oplem combi, w którym wymontowałem prawy przedni fotel, rozłożyłem tylne siedzenia i uzyskałem miejsce na dmuchany materac i śpiwór. W samochodzie mam gazową kuchenkę do podgrzewania wody. Po podniesieniu tylnych drzwi samochodu zawieszam pod tymi drzwiami foliową zasłonę i uzyskuję "łazienkę" o powierzchni jednego metra kwadratowego. Opel jest moim hotelem. Po przespanej nocy mogę w "łazience" ogolić się, umyć od głowy do stóp, przebrać w czyste skarpety, majtki, koszulę, garnitur. Jednakże w przeddzień Konferencji mój opel wymagał badania technicznego w celu dopuszczenia do ruchu po drogach. Pojechałem na przegląd. Diagnosta wszedł do kanału, obejrzał auto od spodu --- progi przeżarte przez rdzę. Diagnosta nie dopuścił auta do jazdy. Czasu na wymianę progów nie było. Zaryzykowałem i na Kongres pojechałem oplem. Po drodze widziałem trzy patrole policji. Nie zatrzymali. Miałem szczęście. Przed południem 23 czerwca 2010 zaparkowałem samochód przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.

Po południu pojawili się pierwsi uczestnicy Kongresu. Udałem się do recepcji, otrzymałem torbę z materiałami kongresowymi oraz plakietkę upoważniającą do wstępu na Kongres. Zajrzałem do specjalnego wydania "Wiadomości Lekarskie", gdzie były wydrukowane skróty wszystkich wykładów podczas VII Kongresu oraz nazwiska wykładowców. Mego nazwiska tam nie było. Sesji plakatowej nie było, zatem plakatu nie mogłem pokazać. Tego się spodziewałem, bo celem VII Kongresu miała być integracja środowiska lekarskiego niezależnie od miejsca zamieszkania, a ja nie jestem lekarzem.

Wieczorem w Katedrze Św. Janów odbyła się Msza Święta inauguracyjna i koncert Chóru Lekarzy Olsztyńskich "Medici Pro Musica", a następnie przed ołtarzem wykonano pamiątkową fotografię uczestników VII Kongresu. O godzinie 20:30 w Piwnicy Artystycznej odbyło się spotkanie internautów. Podczas spotkania poznałem kilka lekarek, w tym dwie z Rosji. Pogadaliśmy przy piwie i dałem im ulotki o haptenologii. Około godziny 22 piwnica zapełniła się rozbawioną młodzieżą. Poszedłem spać do mego "hotelu".

Na Kongres przybyło 421 lekarzy z dwudziestu krajów: Australii, Belgii, Białorusi, Danii, Francji, Gruzji, Hiszpanii, Kanady, Kazachstanu, Litwy, Mołdawii, Niemiec, Norwegii, Polski, Rosji, Szwajcarii, Szwecji, Ukrainy, USA, Wielkiej Brytanii. Wykład inauguracyjny przeprowadziła prof. Maria Siemionow, Polka, która od 25 lat pracuje za granicą i w grudniu 2008 wykonała pierwszy w USA przeszczep twarzy. Wykład był bardzo interesujący i chociaż językiem Kongresu był język polski, to Maria Siemionow mówiła w języku angielskim, bowiem w nowoczesnej (frontowej) nauce powstają nowe słowa, które nie są jeszcze przetłumaczone na język polski. Inni Polacy (wykładowcy) kilkadziesiąt lat żyjący za granicą mówili w języku polskim, ale gdy brakowało im polskich słów, to przechodzili na język angielski. Wykładów było dużo i odbywały się na sześciu salach. Po wykładzie można było zadawać pytania wykładowcom, natomiast podczas przerw można było podejść do wybranych wykładowców, porozmawiać, i ja z umiarem korzystałem z tych możliwości. Jednakże nie ze wszystkimi można było porozmawiać, bowiem ci najważniejsi byli bez przerwy oblegani przez uczestników Kongresu. Ja od pierwszego dnia Kongresu próbowałem porozmawiać z profesorem Markiem Rudnickim, Przewodniczącym Komitetu Naukowego, głównym organizatorem Kongresu. Profesor Rudnicki miał bardzo dużo obowiązków do spełnienia i strasznie dużo interesantów. Przez dwa dni "polowałem" na niego, żeby choć jedno zdanie powiedzieć. Dopiero po zakończeniu drugiego dnia obrad udało mi się do niego podejść. Powiedziałem, że chciałbym na terenie Kongresu zawiesić plakat o haptenach. Zgodę otrzymałem natychmiast. Następnego dnia rano (ostatniego dnia Kongresu) zawiesiłem plakat na ścianie. Uczestnicy mogli go zauważyć, podchodzili, fotografowali, rozmawiali ze mną. Rozdałem kilkadziesiąt ulotek o tym plakacie. W podsumowaniu stwierdzam, że na Kongresie dużo się dowiedziałem i zdobyłem cenne doświadczenie. Fotki z Kongresu --- kliknij. Plakat --- kliknij.

Po zakończeniu Kongresu pojechałem swoim dziurawym oplem do domu. Ruch na drogach był duży i dostrzegłem cztery patrole policji drogowej. Jeśli by mnie zatrzymali, to dziurawy samochód by zabrali. Nie żałowałbym straty, bo na Kongresie byłem i zadanie wykonałem.

  1. Kongres ECTRIMS 2010 w dniach 13-16 października 2010 w Goteborgu, Szwecja był zorganizowany przez European Committee for Treatment and Research in Multiple Sclerosis = Europejski Komitet do Leczenia i Badań Stwardnienia Rozsianego. To była największa w świecie impreza, na którą przybyło 6300 (sześć tysięcy trzysta) uczestników z 85 państw. O tym Kongresie dowiedziałem się 10 miesięcy wcześniej. Postanowiłem tam być, wystąpić jako mówca oraz przedstawić plakat o haptenach --- przyczynie stwardnienia rozsianego. Zapoznałem się z regulaminem tej imprezy i w ustalonych terminach zapłaciłem za wstęp na Kongres i wysłałem do organizatorów ABSTRACT czyli skrót mego przemówienia i plakatu. Poczyniłem przygotowania do wyjazdu. Znalazłem sponsora, który zapłacił za miejsce w hotelu. Wykonałem plakat oraz prezentację mego wykładu przy użyciu komputera i projektora. Wykonałem remont mego auta, które pomimo przebiegu ponad 300 tysięcy kilometrów jest sprawne i zostało dopuszczone do ruchu.

W dniu 30 lipca 2010 z Sekretariatu ECTRIMS otrzymałem wiadomość: <<Your abstract has been reviewed by 3 independent reviewers and the average grade was 0.66 (5 is the best). At the abstract selection meeting the scientific committee rejected your abstract.>> <<Twój abstract (skrót) był oceniany przez trzech niezależnych recenzentów i otrzymał ocenę średnią 0,66 (5 jest najlepsza). Na zebraniu naukowego komitetu odrzucono twój abstract.>>

Napisałem do organizatorów prośbę, żeby przysłali mi teksty komentarzy sporządzonych przez tych trzech niezależnych recenzentów. W odpowiedzi otrzymałem wiadomość: <<I am sorry to inform you, but I don’t have a medical option for your abstract. Normally reviewers indicate their comments when reviewing, but unfortunately the 3, who graded your abstract only gave us the grade.>> <<Jest mi przykro, ale nie mam medycznej opinii twojego abstraktu. Normalnie recenzenci piszą komentarze do recenzji, ale ci trzej, którzy oceniali twój abstract dali nam tylko ocenę.>> Na podstawie tej odpowiedzi pomyślałem, że recenzenci nie mają zielonego pojęcia o haptenach A, B, H, Le(a), Le(b), Sid, I, dlatego nie napisali ani jednego słowa opinii.

Zgodnie z regulaminem Kongresu w terminie do 02 sierpnia 2010 mogłem wysłać abstract do wystąpienia ustnego i plakatu w sesji "Late Breaking News" = "Przełomowe doniesienia z ostatniej chwili". Ja wykorzystałem tą możliwość i ponownie wysłałem ten sam abstract do biura Kongresu i do trzech najważniejszych osób: 1) prof. Michael Clanet, 2) prof. Maria Trojano, 3) prof. Jan Lycke. Napisałem im, że to jest naukowe odkrycie przyczyny stwardnienia rozsianego i że ten abstract powinien być dany do recenzji dla znawców haptenów. Podałem nazwiska i adresy dwóch szwedzkich profesorów z Goteborga, którzy są znawcami haptenów A, B, H, Lea, Leb i publikowali o tych haptenach w naukowych pismach medycznych. Po pewnym czasie od wymienionych osób otrzymałem wymijające odpowiedzi. Korespondencję mam w komputerze. Do ostatniej chwili wierzyłem, że jak pojadę to porozmawiam z organizatorami i pozwolą mi wystawić plakat.

Wieczorem 11 października 2010 ruszyłem autem z Goleniowa do Świnoujścia. W przystani promowej auta ustawiają się w kolejce, podjeżdżają do bramki. Kierowcy kupują bilety na prom albo pokazują wcześniej zakupione bilety. Żadnej kontroli paszportów nie ma. Po minięciu bramki wjechałem na prom m/f Skania. Prom jest ogromny, ma kilka pokładów na samochody i kilka pokładów dla pasażerów. Mnie skierowano na pokład najniższy, na samym dnie promu. Ostatni odcinek drogi wjazdowej do tego pokładu jest tak stromy, że z odległości kilkunastu metrów zdawało mi się, że dojeżdżam do urwiska. Na wszelki wypadek zatrzymałem się przed tym "urwiskiem" zanim zdecydowałem zjechać pod pokład. Nigdy przedtem nie podróżowałem promem. Wydawało mi się, że kierowcy i pasażerowie podczas podróży przebywają w samochodach, dlatego miałem w aucie rozkładane siedzenia, nadmuchiwany materac i śpiwór, w którym zamierzałem spać przez ponad siedem godzin podróży. Okazało się, że przedziały samochodowe są zamykane na czas płynięcia, a pasażerowie samochodów muszą wyjść z aut i przejść na pokłady pasażerskie, gdzie można kupić miejsce noclegowe w kabinie albo udać się do licznych barów i sklepów wolnocłowych na zakupy po atrakcyjnych cenach. Ja żadnych wydatków nie planowałem, dlatego udałem się na górny pokład, gdzie były fotele lotnicze i pasażerowie spali w tych fotelach albo kładli się na podłodze wyścielonej grubym dywanem i spali w swoich śpiworach. Po dopłynięciu do Ystad pasażerowie udali się do swoich aut; panowie z obsługi kierowali kolejnością wyjazdu. Moje stare auto jest sprawne, ale bałem się, że silnik nie da się uruchomić albo silnik zgaśnie na tak stromym wyjeździe na górny pokład. Jednakże moje obawy okazały się przesadzone. W Ystad po zjechaniu z promu na ląd nie było żadnej kontroli paszportów. Miałem w aucie nawigację satelitarną i po kilku godzinach bez problemów dojechałem do centrum Goteborga, gdzie sponsor mojej wyprawy wręczył mi klucze do pokoiku w hotelu dla studentów i pracowników uniwersytetu. W tym hotelu nie widać żadnej obsługi. Jest to budynek podobny do naszego bloku mieszkalnego. Podchodzi się do klatki schodowej, zbliża się klucze do jakiegoś czujnika, otwierają się drzwi do klatki schodowej, idzie się schodami do drzwi pokoju, otwiera się zwykłym kluczem. Pokoiki są malutkie, jest łóżko, stół, fotel, telewizor, gniazdko do internetu, pomieszczenie na odzież, łazienka z prysznicem, a na samej górze klatki schodowej jest maleńka kuchnia z dużą lodówką dla wszystkich mieszkańców klatki schodowej. Ponadto w niektórych blokach na dole są pralnie, gdzie mieszkańcy sami robią pranie w automatycznych pralkach. Jest podziemny garaż do którego klucze otrzymałem i tam zaparkowałem mój samochód. Wieczorem przed spaniem przeszedłem się po okolicy. Goteborg jest zbudowany na skałach, które miejscami pokryte są cienką warstwą ziemi. Parkowanie aut na ulicznych parkingach w Goteborgu, nawet daleko od centrum, jest płatne przez całą dobę.

Po przespanej nocy wykonałem rutynowe czynności: golenie, prysznic, ubrałem garnitur i po kilkunastu minutach pieszej wędrówki byłem w budynku gdzie odbywał się Kongres. Przyjęcie ponad 6 tysięcy uczestników odbywało się w kilku okienkach bardzo sprawnie. Pokazałem dowód opłaty za Kongres. Pani w okienku zeskanowała kod kreskowy i po kilku sekundach z drukarki wyszedł kolorowy identyfikator z moim nazwiskiem. Otrzymałem też pamiątkową torbę z dokumentacją Kongresu, bilet uprawniający do bezpłatnego korzystania ze wszystkich publicznych środków transportu w Goteborgu oraz bilet wstępu na przyjęcie powitalne w Skandynawskim Centrum Kongresowym.

Program Kongresu, rozmieszczenie sal, tematy sesji, nazwiska najważniejszych osób poznałem kilka tygodni wcześniej, bo te informacje były opublikowane w internecie. Udałem się do biura Kongresu i w okienku dla VIP-ów (very important persons = bardzo ważnych osób) powiedziałem do młodej pani, że chcę rozmawiać z bardzo ważną osobą, która może mi pozwolić na wystawienie plakatu o przyczynie stwardnienia rozsianego. Panienka z okienka zanotowała moje nazwisko i zatelefonowała do kogoś, a po rozmowie z tym kimś oznajmiła, że mój plakat został odrzucony przez komitet naukowy i pozwolenia na wystawienie tego plakatu nie uzyskam. Zapytałem, z kim rozmawiała przez telefon w tej sprawie, ale panienka odmówiła podania nazwiska tej bardzo ważnej osoby. Dałem spokój tej panience, bo wiedziałem, że VIP-ów spotkam za kilka godzin podczas konferencji prasowej. Poszedłem zwiedzać ekspozycje przemysłu farmaceutycznego, który produkuje leki na stwardnienie rozsiane. Było tam dużo rozmaitych firm. Obsługa stoisk zapraszała na poczęstunki ciastkami, cukierkami, sokiem z pomarańczy, a na jednym dużym stoisku firmy produkującej interferony częstowali rozmaitymi posiłkami. Zwiedzający mogli brać sobie ze stoisk na pamiątkę rozmaite gadżety, np. fikuśne długopisy w kształcie strzykawki do interferonów. Osoby obsługujące stoiska zapraszały do zapoznawania się z ich wyrobami, które można było oglądać na ekranach w trzech wymiarach, za pomocą specjalnych okularów. Z dużego ekranu przemawiała jakaś podobna do człowieka strzykawka do interferonów i można było się zatrzymać i porozmawiać z tą „strzykawką” na różne tematy. Wszystkie te bajery przyciągały do stoisk uczestników Kongresu (głównie lekarzy), aby następnie w indywidualnych rozmowach wciągać tych lekarzy do biznesu, żeby zachęcali swoich pacjentów do używania tych leków i przedmiotów. Niektórzy lekarze dają się wciągnąć do tego biznesu, chociaż doskonale wiedzą, że żadne leki nie leczą i nie zatrzymują tej choroby. Wszystkie te „leki” mają szkodliwe skutki uboczne.


O godzinie 13:00 w niewielkim pomieszczeniu rozpoczęła się konferencja prasowa, na którą przybyło kilku dziennikarzy. Za stołem prezydialnym siedziały cztery bardzo ważne osoby, które wcześniej wymieniłem, od lewej: prof. Ludwig Kappos, prof. Maria Trojano, prof. Jan Lycke, prof. Michael Clanet. Każda z tych osób powiedziała dziennikarzom o sprawach będących tematem obrad Kongresu.

Gdy przyszła pora na zadawanie pytań, to nastąpiła chwila ciszy i zdawało mi się, że jeśli pytań nie będzie, to wszyscy się rozejdą. Podniosłem rękę, pozwolono mi zabrać głos. Powiedziałem, że jestem autorem hipotezy o przyczynie stwardnienia rozsianego. Hipoteza była opublikowana w naukowych pismach medycznych. Mam własne laboratorium i zbadałem 83 osoby ze stwardnieniem rozsianym. Wyniki moich badań utwierdzają mnie w przekonaniu, że odkryłem przyczynę stwardnienia rozsianego. Można tą chorobę przewidywać, można zapobiegać i leczyć przez unikanie środowiskowego czynnika chorobotwórczego. Powiedziałem, że po konferencji chętnie porozmawiam z osobami zainteresowanymi. --- Moje kilka zadań nie zainteresowało słuchających. Później ze strony dziennikarzy padło kilka pytań do członków prezydium. Po skończonej konferencji prasowej wszyscy zaczęli wychodzić. Podszedłem do wychodzących i wręczałem im ulotki, na których napisałem: I found the cause of MS, predicting, preventing and curing. Contact: Mr. Jerzy Grzeszczuk jerzygrzeszczuk@op.pl = Znalazłem przyczynę SM, sposób przewidywania, profilaktyki i leczenia. Kontakt: Jerzy Grzeszczuk jerzygrzeszczuk@op.pl

Jedna dziennikarka zadała mi kilka pytań, na które odpowiedziałem. --- Poszła sobie, bo ją to nie zainteresowało. Gdy wszyscy wyszli to przyczepiłem sobie do marynarki plakietkę, na której napisałem: <<I know the cause of MS. Ask me.>> = <<Ja znam przyczynę SM. Zapytaj mnie.>> Z tą plakietką chodziłem po terenie Kongresu między uczestnikami, podczas przerw na kawę i posiłki, podczas zwiedzania stoisk reklamujących wyroby farmaceutyczne, podczas sesji plakatowych. Czasem ktoś na mnie spojrzał, przeczytał plakietkę, uśmiechnął się z politowaniem, puknął się w głowę albo zapytał, czy to prawda? A wtedy wyciągałem z kieszeni modele haptenów, przeciwciała odpornościowego i fragmentu osłonki włókna nerwowego. Modele były wykonane w skali 1:10 milionów. Na tych modelach wyjaśniałem, jak obcy hapten przyczepia się do odpornościowego przeciwciała, które w tym momencie staje się autoprzeciwciałem i może przylepić się do własnej osłonki włókna nerwowego albo do rozmaitych błon komórkowych i spowodować SM oraz wszystkie (ponad 150) choroby nazywane chorobami autoimmuno(logicznymi). Te modele wzbudzały spore zainteresowanie u moich rozmówców. Naukowcy nie wiedzą jak się tworzą autoprzeciwciała, natomiast moi rozmówcy po kilku minutach objaśnień zaczynali rozumieć, jak się tworzą autoprzeciwciała, jak zapobiegać chorobie i jak leczyć SM oraz wszystkie choroby autoimmuno(nielogiczne). Dawałem rozmówcom mój adres mailowy; zachęcałem, żeby napisali, to przyślę więcej informacji.


Modele haptenu, przeciwciała odpornościowego i fragmentu osłonki włókna nerwowego.

Wieczorem 13 października od godziny 18:45 rozpoczęło się przyjęcie powitalne w ogromnej hali sportowej zdolnej do pomieszczenia ponad dziesięć tysięcy osób. Najpierw przemawiali VIP-owie, a następnie sceną zawładnęli artyści. Przez kilka godzin śpiewy, tańce, a przed sceną było lodowisko, na którym dzieci jeździły na łyżwach i w takt muzyki robiły wygibusy i piruety. Były stoiska z rozmaitą żywnością, owocami, napojami, podawano kieliszki z niskoprocentowym winem. Każdy brał sobie to, co mu smakowało. Wszyscy mogli się najeść do syta, poprawić humor popijając wino i słuchając muzyki, która była zbyt głośna i mogła uszkodzić słuch. Przy wysokich stolikach zbierały się grupki osób. Chodziłem między tymi stolikami, ale na widowni był półmrok, bo tylko scena była oświetlona. Pomimo kiepskiego oświetlenia, moja plakietka została zauważona i grupka młodych osób zaczęła czynić gesty zachęcające mnie do rozmowy. Pogadaliśmy z pół godziny. Pokazałem im modele haptenu, przeciwciała... Opowiedziałem im kilka przypadków SM, które badałem. Zrozumieli. Obiecali napisać do mnie. --- Jest rok 2017 --- do tej pory żaden z nich nie napisał.

W następnych dniach 14 i 15 października nadal włóczyłem się między uczestnikami Kongresu. Na sale obrad wchodziłem rzadko, bo tam najczęściej było mroczno i wszyscy byli wpatrzeni w mówców i w ekrany. Czasem zachodziłem do pokoju dla prasy <<press room>>. Zwykle było tam kilku bardzo zapracowanych, stukających w laptopy dziennikarzy. Jeden raz nawiązałem rozmowę z takim zapracowanym dziennikarzem, ale hapteny go nie zainteresowały. Postanowiłem takich zapracowanych nie zaczepiać. Jeden dziennikarz nic nie robił, tylko kręcił się po press roomie, bo na kogoś czekał. Zagadnąłem go, pokazałem moją plakietkę z napisem, że znam przyczynę SM. Powiedział: <<You are a quack!>> = <<Jesteś szarlatanem!>>, ale pozwolił sobie wytłumaczyć na modelach, jak to hapten przylepiony do odpornościowego przeciwciała tworzy autoprzeciwciało. To zrobiło na nim wrażenie, zaczął zadawać pytania. Zrobił sobie kserograficzne kopie moich publikacji i plakatu, który zabroniono mi pokazać na Kongresie. Był zadowolony z naszej rozmowy, a po rozstaniu spotkał mnie przypadkowo na korytarzu, podszedł i rozmawialiśmy kilkanaście minut. Gdy ja ludzi nie zaczepiam, ale oni sami podchodzą i pytają, to z takich spotkań jestem najbardziej zadowolony.

W nocy z 15 na 16 października 2010 nie mogłem zasnąć, bo za mało zrobiłem w upowszechnianiu wiedzy o haptenach. Przed świtem, zanim wstałem z łóżka, wpadłem na pomysł, żeby kupić miejsce na wystawienie mego plakatu na terenie Kongresu. Organizatorzy sprzedawali takie miejsca dla rozmaitych firm reklamujących leki, dla firm sprzedających książki... 16 października 2010 rano podszedłem do okienka, gdzie sprzedawano miejsca na reklamy. Powiedziałem, że chcę kupić jeden metr kwadratowy powierzchni wystawowej aby pokazać mój plakat o haptenach --- przyczynie stwardnienia rozsianego. Pani w okienku przedzwoniła gdzieś, a następnie oświadczyła mi: <<Your poster was rejected by organizers of this Congress>> = <<Twój plakat został odrzucony przez organizatorów tego Kongresu>> i ona nie może mi sprzedać miejsca na wystawienie tego plakatu. Próbowałem przekonać panią z okienka, do zmiany decyzji, ale ona wezwała swoją koleżankę i obie przekonywały mnie, że nie pozwolą na wystawienie tego plakatu. Miałem ze sobą składany pulpit, na którym mój Tato rozkładał nuty do grania na puzonie, a ja ten pulpit przerobiłem na stojak do zawieszenia plakatu. Zawiesiłem na stojaku mój plakat, żeby tym paniom pokazać, co jest na tym plakacie. Ale na widok tego plakatu dwie niewieście podniosły jeszcze większe larum, że organizatorzy mi zabronili. Dalsza dyskusja mogła się zakończyć awanturą i aresztowaniem, tak jak to było z posłem Janem Rokitą na pokładzie niemieckiego samolotu.


Zachowałem spokój i zrobiłem fotkę napisu, z nazwiskiem panienki obsługującej to okienko. Następnie skierowałem obiektyw na dwie niewieście, które odmówiły mi sprzedaży miejsca na wystawienie plakatu, ale zanim ustawiłem ostrość, dwie niewieście odwróciły się i oddaliły od okienka.

Kliknij tu, aby zobaczyć plakat, którego zabronili pokazać organizatorzy Kongresu.

Po zakończeniu Kongresu wyszedłem przed budynek, w którym odbył się Kongres. Na chodniku rozłożyłem stojak po moim Tacie i zawiesiłem mój plakat, żeby go pokazać wychodzącym z budynku uczestnikom Kongresu. Kilka osób zatrzymało się przy tym plakacie, chwilę oglądali. Jakiś młody przypadkowy przechodzeń powiedział, że jego wujek ma stwardnienie rozsiane. Oddaliłem się od plakatu w celu zrobienia fotki, ale powiew wiatru przewrócił stojak z plakatem. Wtedy ten przechodzeń powiedział, żebym dał mu aparat, bo on ma taki sam aparat i zrobi mi fotkę. --- Dałem mu aparat, przytrzymałem plakat, żeby się nie przewrócił. No i zrobił fotkę. Powiedziałem temu młodemu człowiekowi o haptenach i dałem mój adres email, żeby napisał do mnie, to mu przyślę więcej informacji. Po kilku dniach otrzymałem email od tego młodego człowieka, który wykonał poniższą fotografię. Jest nim Thomas Kruglowa Ph.D. student Uniwersytetu Chalmers w Goteborgu.


  1. Pierwsza Międzynarodowa Konferencja Medyczna "Venous Endovascular Forum" w Katowicach 3-4 marca 2011. O tej Konferencji dowiedziałem się od prof. dra nauk med. Mariana Simki, którego spotkałem w niezwykłych okolicznościach podczas uprzednio opisanej konferencji w Goteborgu. To było 15 października 2010 około godziny 16 przeglądałem wystawione tam około 900 plakatów o stwardnieniu rozsianym. W pewnym momencie dostrzegłem profesora Marka Freedmana z Kanady, o którym wiem, że jest jednym z najbardziej znanych sługusów przemysłu farmaceutycznego i należał do grona recenzentów, którzy zabronili mi wystawienia plakatu podczas Konferencji w Goteborgu. Profesor Freedman w towarzystwie swego kolegi rozmawiali z jakimś autorem plakatu. Podszedłem do tych trzech osób, żeby posłuchać o czym rozmawiają. Prof. Freedman był zdenerwowany i w ostrych słowach potępiał działalność Autora tego plakatu. Ja nie znałem tego Autora, który na piersi miał identyfikator ze swoim nazwiskiem, ale ten identyfikator był odwrócony, natomiast na plakacie były wymienione nazwiska kilku autorów. Pomyślałem sobie, że tym krytykowanym przez Freedmana Autorem plakatu może być albo Tomasz Ludyga albo Marian Simka, którzy w Polsce wykonują zabiegi udrażniania żył szyjnych dla chorych na SM. Prof. Freedman mówił, że jego pacjenci, którym on poleca interferony, tysabri, fingolimod... porzucają to leczenie i jadą do Polski na zabiegi udrażniania żył szyjnych. Prof. Freedman straszył Autora plakatu, że oskarży go przed jakimś międzynarodowym trybunałem.

--- Po odejściu prof. Freedmana pogadałem z Autorem tego plakatu i powiedziałem mu, co ja myślę o profesorze Freedmanie.

Autor tego plakatu powiedział mi, że podczas tej konferencji słuchał wykładu jakiegoś sponsorowanego przez przemysł farmaceutyczny mówcy, który przedstawił własne rezultaty badań nad niedrożnością żył szyjnych u chorych na SM. Według owego mówcy, niedrożności żył szyjnych u chorych na SM występują rzadko, natomiast 84% pacjentów z SM nie ma żadnych zaburzeń w przepływie krwi w żyłach szyjnych. Jako dowód, ów mówca pokazał na ekranie obrazy uzyskane z badań swoich pacjentów za pomocą dopplerowskiego ultradźwiękowego urządzenia do wykrywania zaburzeń w przepływie krwi w żyłach szyjnych. Autor plakatu powiedział mi, że na tych obrazach ewidentnie było widać nienormalny przepływ krwi, natomiast ów mówca wciskał słuchaczom ciemnotę, że ten przepływ jest normalny, co świadczy, że ów mówca nie potrafi odczytywać wyników swoich badań.

W tym miejscu chcę dodać, że po Konferencji w Goteborgu został opublikowany pełny artykuł owego mówcy i współautorów, którzy w konkluzji napisali, że terapeutyczna procedura udrażniania żył szyjnych jest niebezpieczna i nieuzasadniona w przypadkach SM. Na końcu swego artykułu autorzy napisali, że za swoją robotę otrzymują pieniądze od następujących firm farmaceutycznych: Pfizer, Guidotti, Sanofi-Aventis, Novartis, Bayer-Shering, Merk-Serono, Biogen-Dompé Italy, Biogen-Elan, Novartis Farma. Jak z tego widać, autorzy artykułu są pieszczoszkami farmacji. Podaję link do tego artykułu: http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1002/ana.22228/full Kto chce niech czyta i samodzielnie odróżnia prawdę od kłamstwa.

Autor plakatu poinformował mnie, że przygotowuje w Katowicach międzynarodową konferencję na temat udrażniania żył szyjnych u chorych na SM.

Po kilku tygodniach w internecie dostrzegłem ogłoszenie o tej planowanej konferencji, której głównym organizatorem był prof. Marian Simka --- ten sam, którego spotkałem w Goteborgu.

Pierwszy raz o udrażnianiu żył szyjnych dla chorych na SM dowiedziałem się w dniu 21 listopada 2009. Ta wiadomość bardzo mnie zainteresowała. Nawiązałem kontakt z pierwszym w Polsce chorym na SM pacjentem, Ryszardem Wiercińskim, któremu dr Tomasz Ludyga oraz dr Marian Simka wykonali zabieg udrażniania żył szyjnych. Prawie codziennie śledziłem najnowsze wydarzenia z udrażnianiem żył szyjnych na forum dyskusyjnym dla chorych na SM. Twórcą tego forum był Ryszard Wierciński, który wraz z grupą chorych na SM zapaleńców wykonywali wielką robotę --- zwalczali argumenty przeciwników nowego sposobu leczenia SM. Ryszard Wierciński zmarł 11 kwietnia 2017 i jego forum zniknęło z internetu.

Pojechałem na tą Międzynarodową Konferencję do Katowic, żeby lepiej poznać metodę opracowaną przez prof. Paolo Zamboniego, który wprowadził do medycyny nazwę "Chronic Cerebral Spinal Venous Insufficiency" = "przewlekła mózgowo rdzeniowa niewydolność żylna" (CCSVI) . Mówcami byli pionierzy leczenia chorych na SM przez udrażnianie żył szyjnych.

W pierwszym dniu Konferencji prof. Marian Simka pokazywał na żywo jak On bada pacjentów za pomocą dopplerowskiego ultradźwiękowego urządzenia do wykrywania zaburzeń w przepływie krwi (reflux) w żyłach szyjnych. Za pomocą tego urządzenia mierzy średnicę żyły w badanym miejscu, szybkość przepływu krwi w mililitrach na sekundę i ustala miejsca zaburzeń w przepływie krwi. Urządzenie to jest używane do wstępnej oceny, czy u badanej osoby występuje niedrożność żył szyjnych. Badanie jednego pacjenta trwa kilka minut. Uczestnicy Konferencji oglądali na żywo i na dwóch dużych ekranach jak prof. Simka zbadał ośmiu pacjentów. Uczestnicy Konferencji zadawali pytania i otrzymywali odpowiedzi. Badanie za pomocą dopplerowskiego urządzenia jest proste i tanie, ale wymaga dużej wiedzy i doświadczenia w posługiwaniu się tym urządzeniem. Przekonałem się, że prof. Simka zna się na swojej pracy i dlatego wierzę jemu, że ten mówca z konferencji w Goteborgu wciskał słuchaczom ciemnotę, że u chorych na SM brak jest zaburzeń w przepływie krwi w żyłach szyjnych.

Następnym mówcą był prof. Mark Haacke MD, PhD z USA. Jest on dyrektorem Instytutu Badań Rezonansu Magnetycznego w Wayne USA. Przedstawił wiedzę o najnowszych w świecie urządzeniach diagnostycznych, które służą do tworzenia obrazu wnętrza ciała za pomocą rezonansu magnetycznego (MRI = Magnetic Resonance Imaging). Podczas tego badania tworzony jest obraz naczyń krwionośnych oraz tkanek. W najnowszych urządzeniach, które już istnieją, obraz wnętrza organizmu można oglądać na ekranie w trzech wymiarach (3D) za pomocą specjalnych okularów. Trwają prace nad doskonaleniem tych urządzeń, które mają coraz szersze zastosowanie w medycynie. Wykład prof. Haacke zrobił na mnie ogromne wrażenie. Czułem się tak, jak na wycieczce w przyszłość. Podaję dwa linki, które polecał prof. Haacke: http://www.ms-mri.com/http://guidance.nice.org.uk/IP/891 Poniżej jest fotografia zrobiona podczas wykładu prof. Haacke.


W drugim dniu Konferencji wykłady przeprowadzili:

  • Prof. dr n. med. Marian Simka z kliniki EuroMedic w Katowicach mówił o tym, co wiemy i co nie wiemy o chronicznej niewydolności żył mózgowo rdzeniowych.
  • Prof. dr n. med. Kirsty Duncan --- członkini Parlamentu Kanady mówiła o swoich staraniach do wprowadzenia metody udrażniania żył dla chorych na SM w Kanadzie.
  • Prof. Mark Haacke z USA mówił o najnowszych urządzeniach do obrazowania wnętrza organizmu za pomocą rezonansu magnetycznego.
  • W panelu neurologicznym wystąpiło pięciu zaproszonych na Konferencję polskich neurologów: 1) Krajowy Konsultant ds. Neurologii prof. dr hab. n. med. Danuta Ryglewicz, 2) prof. dr hab. n. med. Jerzy Kotowicz z Doradczej Komisji Medycznej Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego, 3) prof. Jacek Zaborski, 4) prof. dr n. med. Konrad Rejdak, 5) dr n. med. Joanna Wojczal. Wymienione osoby należą do bardzo dobrze zorganizowanej grupy, która wywiera coraz większą presję na władze państwowe i na Ministra Zdrowia, żeby zwiększyć wydatki na leczenie SM za pomocą mocno reklamowanych przez farmację bardzo drogich pseudo leków, które nie leczą SM, ale szkodzą tym chorym. Jedynym "plusem" tych pseudo leków jest fakt, że przynoszą wysokie zyski producentom, lekarzom i osobom, które czynią hałas medialny i namawiają chorych na SM do brania tych pseudo leków. Wypowiedzi wymienionych uprzednio osób były bardzo wyważone. Żadna z tych osób nie krytykowała metody udrażniania żył szyjnych u chorych na SM.

Po przerwie na kawę przemawiali:

  • Dr n. med. Ma'moon Hasan Al-Omari z Jordanii opowiedział o swoich zabiegach udrażniania żył szyjnych u ponad 250 pacjentów w Ammanie, Jordania.
  • Prof. dr n. med. Ivo Petrov z Bułgarii mówił o swoich zabiegach udrażniania żył szyjnych u 495 pacjentów. Podkreślił znaczne polepszenie ukrwienia mózgu natychmiast po zabiegu, co może być przyczyną natychmiastowej poprawy samopoczucia po zabiegu. W zakończeniu powiedział, że zabiegi udrażniania żył są bezpieczne, ale należy wprowadzać innowacje w celu zapobiegania ponownej deformacji żylnej po zabiegu oraz zakrzepicy po wprowadzeniu stentu do żyły.
  • Dr Vicas Gupta z Indii powiedział o wstępnych rezultatach badań chorych na SM 18 pacjentów, którym on wykonał zabiegi udrożnienia żył.
  • Prof. Cristian Schulte z Argentyny mówił o rezultatach zabiegów udrażniania żył szyjnych u swoich 15 pacjentów z SM.
  • Prof. Thomas Cormac Gilhooly z Anglii mówił w jaki sposób on gromadzi informacje o pacjentach, którym w Anglii wykonano zabiegi udrożnienia żył.
  • Prof. Marian Simka z Katowic dokonał przeglądu ankiet uzyskanych w 12 ośrodkach na świecie, gdzie wykonują zabiegi udrożnienia żył. Procedura wykonywania tych zabiegów jest różna w różnych ośrodkach i dlatego trudno jest porównywać rezultaty. W chwili obecnej trudno jest stwierdzić, czy CCSVI jest przyczyną SM albo tylko ma swój udział w progresji choroby podczas gdy inny czynnik jest odpowiedzialny za inicjację tej choroby.

Następnie zostały pokazane na żywo dwa zabiegi udrażniania żył szyjnych u chorych na SM. Pierwszy zabieg wykonał dr Tomasz Ludyga. Drugi zabieg wykonał dr Marek Kazibudzki. Uczestnicy Konferencji oglądali te zabiegi na dużych ekranach, zadawali pytania dla wykonawców i otrzymywali odpowiedzi. Na mnie ten pokaz zrobił ogromne wrażenie, porównywalne z wrażeniem jakiego wcześniej doznałem 21 lipca 1969 gdy oglądałem na żywo Neila Armstronga spacerującego po Księżycu. Moim zdaniem pierwszy zabieg udrażniania żył szyjnych u chorego na SM przejdzie do historii medycyny, natomiast te zabiegi, które oglądaliśmy podczas Konferencji w Katowicach są już wykonywane rutynowo. Na świecie wykonano już ponad 12 tysięcy takich zabiegów. W EroMedicu w Katowicach wykonano ponad jeden tysiąc zabiegów. To są nadal pionierskie zabiegi. Prowadzone są obserwacje osób po zabiegu, jednakże okres obserwacji tych osób nie przekracza 6 miesięcy. Efektem tych pionierskich udrożnień żył jest najczęściej poprawa zdrowia po zabiegu. Jednakże w około 10% nastąpiło pogorszenie. Okazuje się, że początkowo podczas tych zabiegów wkładano do żył stenty dla 40% pacjentów. Stenty nie zawsze spełniły oczekiwania i były powodem wielu komplikacji po zabiegu. Obecnie radykalnie zmniejszono liczbę zakładanych stentów do żył. Natomiast poszerzanie zwężonych odcinków żył przy użyciu wprowadzonego do żyły balonika jest bezpieczne, jednakże po kilku miesiącach od balonikowania dość często następuje zwężenie żyły w tym samym miejscu. W takim przypadku ponownie rozszerza się żyłę za pomocą balonika. Po balonikowaniu następuje poprawa ukrwienia mózgu i ustępuje wiele objawów chorobowych.

Podczas obserwacji tych dwóch zabiegów przekonałem się, że zwężenia w żyłach rzeczywiście występują i mogą utrudniać odpływ krwi z mózgu. Na ekranie widziałem jak sonda z balonikiem jest przesuwana krętymi żyłami. Potrzeba dużej zręczności, żeby doprowadzić sondę do miejsca zwężenia. Lekarze wykonujący zabiegi mówili w języku angielskim. W pewnym momencie dr Kazibudzki miał trudności w prowadzeniu sondy po krętych żyłach. Nie mogąc sobie poradzić, powiedział coś po polsku kuchenną łaciną, co rozśmieszyło Polaków, natomiast cudzoziemcy tego nie zrozumieli. Widziałem jak po dotarciu do miejsca zwężenia żyły, nylonowy balonik był napełniany wodą pod ciśnieniem narastającym do 15 atmosfer. Jest to ciśnienie 7 razy większe od ciśnienia powietrza w oponie samochodu osobowego. Nie należy obawiać się, że jeśli balonik pęknie to rozerwie żyłę, bowiem balonik jest napełniany wodą, a nie powietrzem. Na ekranie widać jak przy tym ogromnym ciśnieniu balonik zwiększa swoją średnicę do maksymalnej. Początkowo balonik po napełnieniu wodą wygląda jak dwa serdelki. Zwężony odcinek żyły (serdelka) rozszerza się powoli, co wymaga czasu 5 do 15 minut. Po rozszerzeniu miejsca zwężenia żyły balonik przybiera kształt podobny do kiełbaski. Po wypuszczeniu wody z balonika wstrzykiwany jest do żyły płyn kontrastowy, który na ekranie widać jak przemieszcza się w żyle, co świadczy o udrożnieniu żyły. Jeśli zwykły balonik nie jest w stanie rozszerzyć zwężonego odcinka żyły, to używa się balonika o większej średnicy albo cutting balloon. Jest to balonik, który rozprężając się robi delikatne nacięcia wewnątrz zwężonego odcinka żyły. Takie nacięcia nieznacznie osłabiają żyłę i pozwalają na zwiększenie średnicy żyły. Dr Tomasz Ludyga powiedział, że obecnie stosowane metody leczenia są nadal dalekie od doskonałości.

Zaproszonym na Konferencję gościem z Austrii był dr Franz Alfons Schelling, który w roku 1978 opublikował w naukowym piśmie pracę o niedrożności żył odprowadzających krew z mózgów chorych na SM. Po wydrukowaniu tej publikacji dr Schelling był wyśmiewany przez niektórych lekarzy i zwolniony z pracy. Potrzeba było 30 lat, żeby jego praca została doceniona i wdrożona do stosowania. Przed Konferencją w Katowicach ja wiedziałem już dość dużo o doktorze Schellingu. Pierwszy raz spotkałem go w windzie, natychmiast go rozpoznałem i przywitałem się z nim. Drugi raz podczas przerwy w obradach krótko z nim rozmawiałem, a trzeci raz dr Schelling usiadł na krześle obok mnie i objaśniał mi wykonany przez niego rysunek, jak krew odpływa z mózgu. Poniżej jest fotografia tego rysunku. U góry widać palec dra Schellinga.


Po zakończeniu Konferencji wieczorem 4 marca 2011 był koncert i obiad dla uczestników. Wszyscy mówcy otrzymali czapki górnicze od Wojewody Śląskiego. Dr Schelling wprawdzie nie był mówcą, ale też otrzymał czapkę górniczą i w tym momencie widziałem wielką radość na twarzy dra Schellinga. 

W podsumowaniu moich wrażeń z tej Konferencji stwierdzam, że teoria CCSVI jest postępowa, sprawdza się w praktyce i dlatego teoria CCSVI zagraża interesom producentów i dystrybutorów pseudo leków, które modulują (psują) układ odpornościowy. Najwyższy czas skończyć z modulacją (psuciem) układu odpornościowego.

--- Jestem przekonany, że po obaleniu fałszywej teorii o rzekomej usterce układu immunologicznego, nadejdzie czas na wdrożenie teorii o haptenach, które w moim przekonaniu są czynnikiem wywołującym CCSVI, SM i wszystkie (ponad 150) chorobyautoimmuno(nielogiczne).

Teoria o haptenach ma związek z teorią żylną, bowiem pierwsze eksperymenty w probówce z krwią jednego człowieka i z powietrzem wydychanym przez drugiego człowieka robiłem w roku 1982. Opis eksperymentów zamieściłem w kilku wydaniach moich książek. Pod tym linkiem jest fragment strony 76 z mojej książki [8] z opisem tych eksperymentów. W owym czasie moja wiedza o antygenach, które są w wydzielinach, była w powijakach. Nie potrafiłem poprawnie wytłumaczyć wyników tych eksperymentów, jednakże wtedy otrzymywałem w probówce hemaglutynację bierną = ang. passive haemagglutination czyli zlepianie erytrocytów w gromadki. Ponadto w probówce otrzymywałem niekiedy hemolizę (pękanie zlepionych erytrocytów). Hemoliza jest następstwem hemaglutynacji --- po pewnym czasie od zatkania naczyń włosowatych zlepione erytrocyty pękają pod działaniem białek dopełniacza (C1-C9) i przepływ krwi zostaje wznowiony.

To były bardzo ważne spostrzeżenia, które dowodzą, że podczas oddychania obcymi haptenami, erytrocyty mogą ulegać zlepianiu w gromadki po 2, 3, 4 i więcej erytrocytów w gromadce. Jeśli w organizmie pojawiają się duże ilości zlepionych erytrocytów, to takie zlepy zatykają przepływ krwi w naczyniach włosowatych mózgu. Wzrastają opory przepływu krwi przez mózg. Pojawia się niedokrwienie tkanki mózgowej oraz objawy identyczne jak podczas przetaczania krwi źle dobranej: senność, mdłości, nudności, niepokój, zaburzenia nerwowe, otępienie umysłowe, halucynacje, zaburzenia wzrokowe, dreszcze, zaburzenia w układach krążenia, trawienia, i oddechowym, bóle lędźwiowe, wzrost temperatury, uczucie ściskania gardła, drętwienie rąk i nóg...

Serce z jednej strony tłoczy krew tętnicami do mózgu, a z drugiej strony przez żyły serce wysysa krew z mózgu. Jeśli bardzo dużo naczyń włosowatych w mózgu zostanie zatkanych, topodciśnienie w żyłach powoduje deformację żył (zwężanie). Na temat hemaglutynacji biernej i teoretycznej możliwości spowodowania nagłej śmierci uprzednio zdrowych noworodków w przedziale wieku 3-5 miesięcy i osób dorosłych opublikowałem w Medical Hypotheses [5]natomiast w tym miejscu podaję link do strony 526 tej publikacji, gdzie są zawarte ryciny ułatwiające zrozumienie mechanizmu zatykania przepływu krwi w naczyniach włosowatych podczas oddychania obcymi haptenami: http://www.haptens.republika.pl/images/lewismaly.TIF

Ponadto obce hapteny we krwi mogą brać udział w chemicznym niszczeniu naczyń krwionośnych, zastawek, osłonek włókien nerwowych i wielu innych miejsc organizmu. W tym miejscu podaję link do plakatu o haptenach: http://www.haptens.republika.pl/images/hapteny.pdf a tu link do plakatu w języku angielskim: http://www.haptens.republika.pl/images/haptens.pdf

20. VII Konferencja POSTĘPY NEUROIMMUNOLOGII KLINICZNEJ odbyła się w Poznaniu 06 czerwca 2011. Pojechałem tam dlatego, że od dawna staram się zainteresować neurologów teorią o haptenach. W tym celu jeździłem na konferencje neurologów w lipcu 2003, wrześniu 2003, marcu 2006, maju 2007, październiku 2007, grudniu 2007, czerwcu 2009, październiku 2010.

Tym razem na konferencję przyjechało 70 słuchaczy i 10 wykładowców. Pierwszym mówcą był prof. Andrzej Potemkowski, który mówił o faktach i mitach w przewlekłej niewydolności żylnej (CCSVI). Mówca wyraził zaniepokojenie z powodu wielkiego zainteresowania chorych teorią CCSVI. Przedstawił na ten temat swoje poglądy, zgodne z poglądami profesora Marka Freedmana z Kanady, który jest jednym z najbardziej znanych sługusów przemysłu farmaceutycznego i należał do grona recenzentów, którzy zabronili mi wystawienia plakatu podczas Konferencji w Goteborgu.

Niepokój prof. Potemkowskiego wynika z powodu propagowania wiadomości o wykonanych w Polsce 1500 zabiegach, po których większość pacjentów zaobserwowało pozytywny wpływ na niwelowanie negatywnych objawów stwardnienia rozsianego. Ponadto prof. Potemkowski jest zaniepokojony faktem, że niektórzy jego koledzy neurolodzy zaczynają dostrzegać niezwykle pozytywne efekty zabiegów CCSVI. Powiedział, cytuję: " Muszę powiedzieć, że mieliśmy również presję jednego z naszych kolegów, który chciał przedstawić wyniki 3 miesięcznych obserwacji niezwykle pozytywnych. Pan doktor Losy ani ja myśmy się na to nie zgodzili. Uważałem to po prostu z punktu widzenia etyki lekarskiej, że jeżeli patrzymy na uzasadnienie moralne, kwestie korzyści, na etykę cnót w etyce medycznej --- katalog cnót lekarskich --- trzymanie w ryzach swoich korzyści, intelektualna uczciwość, to niestety nie może..."

Prof. Potemkowski nie ujawnił nazwiska swego kolegi neurologa, który chciał przedstawić wyniki 3 miesięcznych obserwacji po zabiegach CCSVI, niezwykle pozytywnych, ale mu nie pozwolono. Jednakże ja ustaliłem, że tym neurologiem jest prof. dr hab. n. med. Jerzy Kotowicz, drugi wiceprzewodniczący Doradczej Komisji Medycznej Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego. W tym miejscu wyrażam mój szacunek dla prof. Kotowicza, za jego odwagę w propagowaniu zabiegów CCSVI.

Pozostali mówcy dzielili się swoją wiedzą medyczną. Podczas przerw na kawę i lunch krótko rozmawiałem z ośmioma uczestnikami konferencji, poinformowałem ich o teorii haptenowej i dałem im plakaty na kartce A4.

Konferencja była sponsorowana przez firmy: MERCK SERONO, NOWARTIS, Baxter, EUROIMMUN, IMMUNI, które miały tam stoiska z gratisami i reklamami. Ponadto program konferencji był wydrukowany na 15 stronach w formacie A4 i zawierał 4 strony reklamujące firmy farmaceutyczne. Z ciekawostek wymienię, że piękny obrazek reklamujący Rebif (interferon beta-1a) zajmował 2/3 strony A4, natomiast pod tym pięknym obrazkiem, drobniutkimi literkami, trudnymi do odczytania przy użyciu szkła powiększającego, są wydrukowane informacje o tym preparacie i o jego szkodliwym działaniu. Na następnej kartce A4 jest piękny obrazek z reklamą GILENYA (fingolimod), a na drugiej pełnej stronie A4 tego pięknego obrazka drobniutkimi literkami, trudnymi do odczytania, są wydrukowane szczegółowe dane o tym preparacie i o jego szkodliwym dla zdrowia działaniu.

Jestem przekonany, że chorzy na SM wierzą swoim sponsorowanym przez firmy farmaceutyczne lekarzom (dilerom leków) i nie czytają informacji o tych lekach, bo gdyby przeczytali o szkodliwym (ubocznym) działaniu tych leków, to by wrzucili je do klozetu i szerokim łukiem omijali lekarzy, którzy polecają te trucizny swoim pacjentom.

Z Konferencji w Poznaniu wyjechałem bardzo zadowolony, bo zdobyłem najnowszą wiedzę neurologiczną, o czym świadczy przyznany mi CERTYFIKAT UCZESTNICTWA na którym jest pieczęć Uniwersytetu im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu i podpis prof. dra hab. med. Jacka Losy, który przyznał mi 6 punktów edukacyjnych za udział w tej Konferencji.

* * *

Od wielu lat staram się przekazać moją wiedzę naukowcom podczas międzynarodowych konferencji. W roku 2005 w internecie zobaczyłem wiadomość, że Australijskie Towarzystwo Stwardnienia Rozsianego w Sydney 29-31 marca 2006 roku organizuje Międzynarodową Konferencję „Prevention Possibilities in Multiple Sclerosis” (Możliwości Profilaktyki Stwardnienia Rozsianego), że szukają mówców. Pomyślałem sobie, że ta Konferencja jest właściwym miejscem do prezentacji moich wyników badań. Zgodnie z wymaganiami organizatorów Konferencji w Sydney wysłałem im skrót mego przemówienia, które zamierzałem wygłosić na Konferencji. Poinformowałem ich, że dwie moje prace z tego tematu uzyskały dodatnie oceny recenzentów i były opublikowane w angielskich pismach medycznych [2, 5], a wcześniej moją pracę [1] opublikowano w rosyjskim piśmie wydawanym przez Akademię Nauk ZSRR. Organizatorzy Konferencji w Sydney zawiadomili mnie, że dali moją pracę do niezależnej recenzji (independent peer review), a następnie w dniu 1 grudnia 2005 r. otrzymałem wiadomość, cytuję:

<<Dear Jerzy, Thank you for your interest in the Prevention Possibilities in Multiple Sclerosis (ms06) conference, 29 – 31 March 2006, and for submitting an abstract for independent peer review. Abstract selection is now finalised. Unfortunately, your abstract was not selected for paper or poster presentation by the review panel...>> = <<Drogi Jerzy, Dziękuję za zainteresowanie konferencją "Możliwości Profilaktyki Stwardnienia Rozsianego" 29-31 marca 2006, i za przysłanie skrótu do niezależnej recenzji. Selekcja jest już dokonana. Niestety, twój skrót nie został wybrany przez recenzentów do prezentacji pisemnej albo plakatowej...>>

Na całym świecie profesorowie i lekarze uznawani za autorytety medyczne rozpowszechniają wiadomości, że przyczyna stwardnienia rozsianego NIE jest znana. Ja wiem z internetu, że producenci lekarstw sponsorują organizatorów konferencji po to, aby zrobić reklamę swoich "leków". "Niezależna recenzja", której poddano moje zgłoszenie, wcale NIE jest niezależna, bo ci recenzenci są sługusami producentów leków i pewnie dlatego mnie nie dopuszczają do głosu na konferencjach. Traci na tym 2,5 miliona ludzi na świecie chorych na stwardnienie rozsiane. Także w Polsce władze Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego (PTSR) nie są zainteresowane moimi wynikami badań. Władze PTSR proszą ludzi chorych na SM aby podpisali APEL do Ministra Zdrowia w Polsce, żeby dał pieniądze na "leki", które nie leczą SM, nie są lepsze od placebo, mają szkodliwe skutki uboczne, ale jedyną ich "zaletą" jest to, że są bardzo drogie (dziesięć tysięcy USD rocznie na jednego pacjenta). Minister Zdrowia zwrócił się do Agencji Oceny Technologii Medycznych o ocenę dotychczasowych sposobów leczenia SM i na podstawie tej oceny Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia wydał zarządzenie wstrzymujące finansowanie jednego z bardzo drogich ale bezwartościowych leków na SM. Na tą słuszną decyzję władze PTSR zaprotestowały i 16 maja 2008 swoje roszczenia skierowały do Rzecznika Praw Obywatelskich i Trybunału Konstytucyjnego. Te roszczenia okazały się tak silne, że przywrócono finansowanie tego bezwartościowego preparatu natomiast wszystkie trzy wyżej podane linki zniknęły z internetu. Tak nie powinno być, bowiem SM można przewidywać, zapobiegać, przerwać postępy choroby i leczyć bez leków. Od dawna uważam, że osoby odpowiedzialne za zdrowie społeczne powinny zainteresować się poruszonymi tu sprawami, dlatego w dniu 31 grudnia 2005 roku wysłałem do Ministra Zdrowia następujący list:


Minęło dwanaście lat od wysłania powyższego listu. W odpowiedzi otrzymałem podziękowanie z Ministerstwa Zdrowia, gdzie nadal źle się dzieje, bo lekarze strajkują, brakuje pieniędzy na pensje dla pracowników służby zdrowia i na leki. Zbigniew Religa już nie żyje. Zorganizowane grupy ludzi nadal wywierają naciski na nowego ministra zdrowia, żeby 13 krotnie (do poziomu Unii Europejskiej) zwiększyć wydatki na najnowsze leki, które wcale nie leczą SM. Ja nadal jestem przeciwny wydawaniu pieniędzy na te rzekome lekarstwa, bo zebrałem dowody, że SM można przewidywać, zapobiegać i leczyć bez lekarstw.

W dniu 17 marca 2008 wysłałem list polecony do nowego Ministra Zdrowia, Ewy Kopacz. Urzędnicy w Polsce mają obowiązek odpisać na listy w terminie do 30 dni od otrzymania. Wiem, że każdy Minister Zdrowia jest bardzo zapracowany i dlatego odpowiedź na mój list otrzymałem od Dyrektora Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wyższego z Ministerstwa Zdrowia, Romana Danielewicza, który po pięciu miesiącach od wysłania mego listu, w dniu 19 sierpnia 2008 napisał mi cytuję:

„W odpowiedzi na Pana pismo w sprawie problematyki badań klinicznych nad stwardnieniem rozsianym oraz metodami leczenia pacjentów na SM, uprzejmie dziękujemy za zainteresowanie się tą problematyką i losem pacjentów dotkniętych chorobą SM w Polsce. Jednocześnie proponujemy, by rozważył Pan opublikowanie wniosków i obserwacji klinicznych związanych z chorobą SM na łamach profesjonalnego czasopisma naukowego, jak m.in. Medical Hypotheses lub Neurologia i Neurochirurgia Polska, co pozwoliłoby na ich popularyzację i weryfikację na szerokim forum naukowym.”

Bardzo dziękuję za tą odpowiedź, bo nic nie wiedziałem o redakcji Neurologii i Neurochirurgii Polskiej. W dniu 23 lutego 2009 wysłałem artykuł do tej redakcji, ale w dniu 6 marca 2009 redaktor naczelny zawiadomił mnie, że nie opublikuje.

Nie będę wysyłał mojej pracy do redakcji Medical Hypotheses, bowiem ta redakcja już opublikowała dwie moje prace [2] i [5] o chorobach powodowanych haptenami. Ponadto w Medical Hypotheses w latach 1996 i 1998 opublikowano z tego samego tematu dwie prace prof. dra hab. med. Tadeusza Marcinkowskiego o możliwościu profilaktyki stwardnienia rozsianego [6] i choroby Alzheimera i Picka [4]. Te publikacje trudno jest dostrzec w ogromnej ilości naukowych publikacji. Mój nauczyciel, magister inżynier dyplomowany Szymon Płyszewski (1914-1988) napisał, cytuję: Ludność świata krocząc naprzód tworzy dziennie 2,5 miliona dokumentów naukowych, jednak różne narody z mniejszym lub z większym opóźnieniem integrują naukę z praktyką. Szybkość integracji nauki z praktyką decyduje o postępie, rozwoju albo o stopniu zacofania.”

Od wielu lat w internecie na stronie oraz na stronie są opublikowane dwa listy otwarte dr Joanny Woyciechowskiej do zmieniających się Ministrów Zdrowia, żeby nie dawali pieniędzy na drogie leki na SM. Dr Joanna Woyciechowska jest neurologiem, współzałożycielką Polskiego Towarzystwa Stwardnienia Rozsianego, przez wiele lat pracowała w USA przy badaniach skuteczności interferonów dla chorych na SM. W swoim liście otwartym dr Woyciechowska uzasadniała, dlaczego interferony nie są warte stosowania. Ponadto o nieskuteczności i o szkodliwości interferonów opublikowano na:http://www.delfin.w3.alpha.pl/www/articles.php?cat_id=1 .

Do podobnych wniosków o NIEskuteczności interferonów doszli inni niezależni naukowcy. W piśmie TIMES z dnia 05 marca 2003 r. został opublikowany artykuł, którego autorem jest Jerome Burne, zatytułowany "Doubt has been cast on the causes of multiple sclerosis" = „Zwątpienie zostało rzucone na przyczyny stwardnienia rozsianego”. Autor cytuje uwagi kilku angielskich i amerykańskich naukowców na temat interferonów. Jeden z nich, profesor Peter Behan neurolog z Galsgow University utrzymuje, że efektywność beta interferonu okazała się nie lepsza niż placebo. Jerome Burne napisał, że dwa inne niezależne badania niedawno opublikowane, jedno w BMJ i drugie w The Lancet także podważają zasadność stosowania interferonów. Dr Abhijit Chaudhuri i Profesor Behan z Uniwersytetu w Glasgow wyjaśniają dlaczego nie podają swoim pacjentom interferonów, cytuję: "Even so, if that stopped your decline it might well be worth it. But it doesn't" = „Jeśli by interferon zatrzymywał skłonność do choroby, to by wart był stosowania. Ale on nie zatrzymuje”.

Dnia 28 lutego 2008 Dziennik The New York Times opublikował w internecie, że lek o nazwie tysabri, od 5 czerwca 2006 stosowany do leczenia stwardnienia rozsianego, w kilku przypadkach spowodował uszkodzenie wątroby po 6 dniach od podania tego leku. Firmy Biogen Idec i Elan Corporation, które produkują ten lek, wysłały ostrzeżenia do 2500 lekarzy, którzy podają ten lek. W związku z tym gwałtownie spadły na giełdzie ceny akcji firm Biogen Idec i Elan Corporation.

Dnia 6 stycznia 2010 Agencja Prasowa Reuters opublikowała, że 28 pacjentów biorących tysabri zachorowało na progressive multifocal leukoencephalopathy (PML) --- wirusową infekcję mózgu, która zwykle prowadzi do śmierci albo ciężkiej choroby.

Dnia 21 stycznia 2010 Agencja Prasowa Reuters opublikowała, że liczba przypadków PML osiągnęła 31 osób i w związku z tym Europejska Agencja Medyczna zaleca dokonanie poprawek w instrukcjach stosowania tysabri. Pacjenci przed pobraniem tego leku podpisują formularze, że są świadomi ryzyka PML. Dnia 12 stycznia 2010 Agencja Prasowa Reuters opublikowała, że na koniec roku 2009 firma Biogen sprzedała tysabri za ponad 1 miliard USD, a liczba chorych na SM, biorących tysabri wzrosła o 30%.

Dnia 21 października 2010 Agencja Prasowa Reuters podała, że do dnia 1 października 2010 potwierdzono 70 przypadków PML, z tego 14 zmarło, 56 jest żywych z rozmaitymi objawami niepełnosprawności od umiarkowanych do ciężkich. Ryzyko PML rośnie ze wzrostem czasu stosowania. U pacjentów, którzy otrzymali więcej niż 24 zastrzyki Tysabri, częstość PML wyniosła 1.87 na 1 tysiąc pacjentów. W USA wprowadzono do stosowania pierwszy doustny lek na SM, Gilenya, który nie jest tak efektywny jak Tysabri, ale wygodniejszy w stosowaniu.

Dnia 15 lipca 2011 firma Biogen informuje o 12 nowych zachorowaniach na PML i liczba ich wzrosła do 145, natomiast liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 29.

Kilka lat temu dr Joanna Woyciechowska na swoich wykładach dla chorych na SM w Polsce z ironią mówiła, że nagroda Nobla powinna być przyznana firmom farmaceutycznym za doskonałą organizację sprzedaży leków, które nie leczą, ale szkodzą chorym.

Na zakończenie chcę poinformować, że moje książki dawałem do oceny dla naukowców. Cytuję fragmenty ich opinii:

  1. „... nauka jest ciągiem rodzenia się i weryfikacji hipotez, a nie zbiorem prawd raz na zawsze ustalonych ... znajdujemy w tej pracy cenną hipotezę, której sprawdzenie prowadzi do prawdy, a zatem i do dobra, które bez prawdy istnieć nie może...” Prof. dr hab. Wojciech Pasterniak. Wyższa Szkoła Pedagogiczna. Zielona Góra.
  2. „Opisane w książce rezultaty własnych obserwacji oraz ich teoretyczne, rozumne wyjaśnienie odkrywa zasadniczo nowe drogi do poznania nie tylko przyczyn szeregu ciężkich chorób i niepowodzeń w życiu rodzinnym, ale także do opracowania sposobów ich przewidywania, profilaktyki i leczenia.” Prof. dr med. Sergey N. Rumyantsev. Instytut Surowic i Szczepionek. Sanct-Petersburg, Rosja.
  3. „...Koniecznie zapoznaj się z tą książeczką...” „...Badania pana Grzeszczuka są fascynujące i mają ogromną naukową przyszłość...” „... Dzięki panu Grzeszczukowi rozumiem teraz, dlaczego wielokrotnie stan moich pacjentów leczonych w domu nie poprawiał się. Zabrani do szpitala na zupełnie identyczną kurację zdrowieli wprost w oczach. Taka poprawa może stać się i Twoim udziałem...” Dr med. Joanna Woyciechowska, specjalista neurolog. USA.

W tym miejscu chciałbym serdecznie podziękować naukowcom, którzy mi pomagają:

  • Tadeuszowi Dobrosławskiemu (pseudonim) za recenzje moich książek; cenne uwagi o tych pracach; za zwrócenie mi uwagi na rolę i znaczenie kompleksów odpornościowych w różnych stanach chorobowych, a zwłaszcza w procesach demielinizacyjnych, a szczególnie w stwardnieniu rozsianym (SM); za pomoc w wykonywaniu badań serologicznych -- dotyczących oznaczania cech wydzielania (Se) antygenów układu grupowego ABH; za powściągliwość w ingerowaniu w treść mojej pracy i moich poglądów.
  • Profesorowi drowi hab. Wojciechowi Pasterniakowi za wyjątkowo efektywne wsparcie moralne; za wykonaną korektę i za odważną inicjatywę przydzielenia swoim studentom prac magisterskich z tematu biochemicznego działania ludzi.
  • Profesorowi drowi n. med. Sergey'owi N. Rumyantsev'owi za to, że w bardzo trudnych dla mnie chwilach miał odwagę pozytywnie ocenić rezultaty moich prac i za to, że do chwili obecnej udziela mi fachowej pomocy i cennych rad.
  • Dr med. Joannie Woyciechowskiej za to, że będąc w Polsce podczas swoich wykładów o stwardnieniu rozsianym (SM) zachęcała chorych na SM do oddawania mi krwi i śliny do badań, za to, że nadal wspiera mnie swoją wiedzą i zachęca do kontynuowania badań i za to, że w swojej najnowszej książce pisze o haptenologii.

BARDZO WAŻNE WIADOMOŚCI

W dniu 21 listopada 2009 z internetu dowiedziałem się o doktorze Paolo Zamboni, który zauważył, że prawie wszyscy chorzy na SM mają zniekształcone (zwężone) odcinki żył odprowadzających krew z mózgu. Przywrócenie normalnego przepływu krwi przez żyłę doprowadza do natychmiastowej poprawy stanu zdrowia. W celu poprawy odpływu krwi z mózgu, wprowadza się balonik do zwężonego odcinka żyły. Balonik napełnia się wodą. Balonik zwiększając swoją objętość rozszerza żyłę. Po rozszerzeniu żyły i po wyjęciu balonika zostaje przywrócony normalny odpływ krwi z mózgu. Innym sposobem przywrócenia drożności żyły jest wprowadzenie do zwężonego odcinka żyły tzw. stentu. Według Wikipedii, cytuję: <<Stent - niewielka "sprężynka", najczęściej ze stali 316 LVM lub stopu chromowo-kobaltowego, umieszczana wewnątrz naczynia krwionośnego w celu przywrócenia drożności naczynia. Elastyczność zapewnia specjalna konstrukcja z falistymi połączeniami zygzakowatych drucików stanowiących właściwe rusztowanie...>> Do niedawna stenty były masowo stosowane w kardiologii, do poprawy przepływu krwi w tętnicach, natomiast na przepływ krwi w żyłach nie zwracano należytej uwagi. Dopiero od niedawna za pomocą stentów leczy się chorych na SM. Do roku 2011 na świecie wykonano ponad dwanaście tysięcy takich zabiegów dla chorych na SM i uzyskano dobre rezultaty, ale filmiki o tych wydarzeniach zniknęły z internetu: Filmik 2Filmik 1

Moim zdaniem, zniekształcenia (zwężenia) żył albo uszkodzenia zastawek mogą być powodowane przez obce hapteny, które po wniknięciu do krwi tworzą łańcuch zdarzeń niszczących wnętrze organizmu, co może być przyczyną ponad 150 chorób autoimmuno. Zwężona żyła powoduje niedokrwienie mózgu. Przywrócenie drożności żyły daje natychmiastową poprawę zdrowia, ale przyczyna SM nie zostaje usunięta, bo jeśli po zabiegu przywrócenia drożności żyły osoba "wyleczona" wróci do swojego środowiska i nadal będzie wprowadzać do krwi obce hapteny, to może nastąpić nawrót choroby. Aby zatrzymać postępy choroby należy unikać haptenów, które są przyczyną choroby.

 

BARDZO WAŻNA WIADOMOŚĆ

O SZKODLIWOŚCI SZCZEPIEŃ = IMMUNIZACJI

Z chorymi na SM dyskutowałem o przyczynie tej choroby. Jeden z dyskutantów, pseudonim Blackie, w dniu 09 września 2008, 3:18 pm napisał na forum dyskusyjnym, że dawniej był zdrowy, ale co roku szczepił się przeciw grypie. Cytuję:

...Co roku organizm dawał mi sygnały, abym nie przesadzał. Ja te ostrzeżenia ignorowałem. W końcu, pewnego pięknego dnia organizm powiedział: dość! Teraz dopiero rozumiem sygnały, które wysyłał organizm. Czyli --- jak to z Polakami bywa --- jestem mądry po szkodzie. Możliwość takiego rozwoju wypadków potwierdzili wszyscy lekarze, z którymi miałem do czynienia. Jednocześnie poznałem też kilka innych osób poszkodowanych przez coroczne szczepienia. Stwardnienie rozsiane nie jest najgorszą chorobą wywołaną przez szczepienia przeciw grypie...”

Powyższa wypowiedź świadczy, że wielokrotne szczepienia przeciw grypie mogły spowodować silną immunizację --- rozregulowały układ odpornościowy. IMMUNIZACJA jest to ETAP PIERWSZY do choroby haptenowej.

Od kilku lat dowiaduję się z internetu i podczas kongresów autoimmunologów dowiaduję się, że szczepionki zawierają toksyczne substancje. Z tego powodu w USA i wielu innych krajach trwają protesty lekarzy, którzy są przeciwni obowiązkowym szczepieniom przeciw grypie. Grypie można skutecznie zapobiegać przez utrzymanie wysokiego poziomu witaminy D, którą za darmo można otrzymać wystawiając swoje ciało na działanie promieni słonecznych. Publikowane są wystąpienia naukowców, którzy dowodzą, że szczepienia przeciw grypie i szczepienia przeciw wielu innym chorobom są nieskuteczne i szkodliwe dla zdrowia.

Z internetu wiem, że w Polsce prof. dr hab. n. med. Maria Dorota Majewska w wywiadzie dla tygodnika "Polityka" wskazała na wielką szkodliwość nadmiernej ilości obowiązkowych szczepień, które rozregulowują układ odpornościowy, powodują autyzm u dzieci, wiele rozmaitych chorób autoimmuno oraz zgony po szczepieniu. Wypowiedź prof. Majewskiej spotkała się z gwałtownym protestem zwolenników masowych szczepień. Prof. Majewska ma wielką wiedzę z tego tematu, spokojnie odpiera ataki swoich przeciwników. Gorąco polecam najnowszy wywiad z prof. Majewską:http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=d3BUgYXtJ10#

A tutaj są linki do informacji od prof. Majewskiej: link 1, link 2 , link 3, link do jej 50 publikacji w tyg. "Polityka"

W tym miejscu dla prof. Marii Doroty Majewskiej chcę wyrazić mój wielki szacunek i podziękowanie za jej badania szczepionek jako przyczyny autyzmu, wielu innych chorób, i za odwagę w głoszeniu tych poglądów.

FILMIKI O CHOROBACH HAPTENOWYCH

 

CHOROBY HAPTENOWE w naukowych pismach i książkach

  1. Rumyantsev S.N.; Grzeszczuk J.: "Nasilno mił nie budiesz"(w j. rosyjskim). Chimija i Żizń. Akademia Nauk ZSRR Moskwa. Styczeń 1990. 1, strony: 34-37.
  2. Rumyantsev S.N., Grzeszczuk J.: "Pathogenic Effects of the Human Chemical Biofield". Medical Hypotheses. Churchill Livingstone of Edinburgh, London, New York, Philadelphia, San Francisco, Sydney and Toronto. 1995; 45, 1: 94-98.
  3. Marcinkowski T.: "Stwardnienie rozsiane (SM) a zjawiska odporności (w nowym oświetleniu)" = "Multiple Sclerosis and Immunity (A New Presentation)" (88 stron po polsku i 8 stron w j. angielskim). ISBN 83-902270-8-8. Oficyna Wydawnicza BIOS. Goleniów 1996. Wcześniej były dwa wydania w latach 1991 i 1992.
  4. Marcinkowski T.: "The diseases of Alzheimer and Pick from the viewpoint of prevention".Medical Hypotheses. Churchill Livingstone of Edinburgh, London, New York, Philadelphia, San Francisco, Sydney and Toronto. 1996, 46, 180-182.
  5. Grzeszczuk J.: "Lewis Antigens as a Possible Cause of Sudden Death of Previously Healthy Adults and Infants and of Diseases and Phenomena Linked to Tissue Ischemia". Medical Hypotheses. Churchill Livingstone of Edinburgh, London, New York, Philadelphia, San Francisco, Sydney and Toronto. 1997; 49, 525-527.
  6. Marcinkowski T.: "Short note: On the possibility of preventing multiple sclerosis". Medical Hypotheses. Churchill Livingstone of Edinburgh, London, New York, Philadelphia, San Francisco, Sydney and Toronto. 1998, 51: 445-446.
  7. Grzeszczuk J.: "A Possible Reason for the 'Fatal Vision' of the Famous American Surgeon Jeffrey MacDonald" w: Tymieniecka A.T. (redaktor): „The origins of life”. World Institute for Advanced Phenomenological Research and Learning. Kluwer Academic Publishers. Dordrecht, Boston, London. Analecta Husserliana LXVI, 349-355. 2000.
  8. Grzeszczuk J.: "Haptenowe (antygenowe) działania organizmów – przyczyna wielu zjawisk i choróbISBN 83-87790-05-2. Oficyna Wydawnicza BIOS. Goleniów 1998. 
  9. Grzeszczuk J.: "Haptenologia dla dorosłych". ISBN 83-87790-49-4. Instytut Haptenologii. Goleniow 2002.
  10. Grzeszczuk J.: "Haptenologia". ISBN 83-89259-15-X. Instytut Haptenologii. Goleniów 2004.
  11. Grzeszczuk J.: "Broń chemiczna w zapachu ludzi". ISBN 83-89259-14-1. Instytut Haptenologii. Goleniów 2004.
  12. Tyrała B.: „Przyczyny niepowodzeń szkolnych” s. 67-77. Praca magisterska pod kierunkiem prof. dra hab. Wojciecha Pasterniaka. Wyższa Szkoła Pedagogiczna im. T. Kotarbińskiego w Zielonej Górze. 1992.
  13. Grzeszczuk J. „Pathogenesis of multiple sclerosis and autoimmune diseases” w: Advances in Clinical Neuroimmunology. ISBN 978-83-925103-3-8 strona 93. 2007.
  14. Dobrosławski T.: Uwagi o pracy Jerzego Grzeszczuka pt.: Chemiczne oddziaływanie ludzi, zwierząt, roślin i mikrobów. Goleniów, Oficyna Wydawnicza “BIOS”1990.
  15. Marcinkowski T., Deboa D., Parafiniuk M.: Przyczynek do badań nad zespołem SIDS. W: IX Zjazd Naukowy Polskiego Towarzystwa Medycyny Sądowej i Kryminologii, Bydgoszcz 9--12.IX.1992. Streszczenia. Bydgoszcz 1991, 124. Toż w jęz. niem.: Zent.-Bl. Rechtsmed. 1992, 38, 1, 70. 71.Jahrentagung der Deutschen Gasellschaft für Rechtamedizin, Berlin 15--19.September 1992. Tagungsbericht.
  16. Marcinkowski T., Marcinkowska W.: Zapomniany fenomen Danysza i jego możliwe implikacje sądowo-lekarskie. W: IX Zjazd Naukowy Polskiego Towarzystwa Medycyny Sądowej i Kryminologii, Bydgoszcz 9--12.IX.1992. Streszczenia. Bydgoszcz 1991, 44.
  17. Marcinkowski T.: Gromadne (klasterowe) bóle głowy a zjawiska odporności. Goleniów, ,,Bios" 1992, 18.
  18. Marcinkowski T.: Teoretyczna możliwość powstania kompleksów immunologicznych w przypadkach niezgodności serologicznej między małżonkami. IX Zjazd Naukowy Polskiego Towarzystwa Medycyny Sądowej i Kryminologii, Bydgoszcz 2--12.IX.1992r. Streszczenia. Bydgoszcz 1992, 14.
  19. Dobrosławski T.: Uwagi o pracy Jerzego Grzeszczuka pt.: Uczulenie na ludzi, zwierzęta, rośliny, mikroby i przedmioty nasiąknięte antygenami. Goleniów, Oficyna Wydawnicza “BIOS”1994.
  20. Marcinkowski T., Deboa D., Parafiniuk M.: Przyczynek do badań nad zespołem SIDS = The contribution to SIDS investigations. Postępy Medycyny Sądowej i Kryminologii, 1995, 2, 175--179.
  21. Marcinkowski T., Marcinkowska W.: Zapomniany fenomen Danysza i jego możliwe implikacje sądowo-lekarskie = The forgotten Danysz --- phenomenon and its medico-legal implications. Postępy Medycyny Sądowej i Kryminologii, 1995, 2, 483--486.
  22. Marcinkowski T.: Teoretyczna możliwość powstania kompleksów immunologicznych w przypadkach niezgodności serologicznej między małżonkami = Theoretical possibility of the arising of the immunological complexes in the cases of serological incompatibility between married persons. Postępy Medycyny Sądowej i Kryminologii, 1995, 2, 487--489.
  23. Marcinkowski T.: Choroby: Alzheimera i Picka --- w aspekcie profilaktyki = The diseases of Alzheimer and Pick --- in the aspect of prophylaxis. Szczecin. Wydaw. Promocyjne ,,Albatros" 1995, 14.
  24. Marcinkowski T.: Kompleksy immunologiczne i ich rola w niektórych procesach chorobowych = Circulating immune complexes and their role in some pathologic processes. Szczecin. Wydaw. Promocyjne ,,Albatros" 1995, 103.
  25. Marcinkowski T.: Padaczka --- w aspekcie profilaktyki = Epilepsy --- in the aspect of prophylaxis. Szczecin, Wydaw. Promocyjne ,,Albatros", 1995, 18.
  26. Marcinkowski T.: Z rozważań nad etiologią i patogenezą schizofrenii = From the considerations over the etiology and pathogenesis of schizophrenia. Szczecin, Wydaw. Promocyjne ,,Albatros", 1995, 27.
  27. Marcinkowski T.: Z zagadnień etiologii i patogenezy chorób reumatycznych --- w aspekcie profilaktyki = Within the problems of etiology and pathogenesis of rheumatic diseases --- in the aspect of prophylaxis. Szczecin, Wydaw. Promocyjne ,,Albatros", 1995, 25.
  28. Marcinkowski T.: Z rozważań nad etiologią i patogenezą miażdżycy oraz mikro-angiopatii cukrzycowej. From the considerations over the etiology and pathogenesis of arteriosclerosis and diabetic microangiopathy. Wydaw. Promocyjne ,,Albatros", Szczecin 1996.
  29. Marcinkowski T.: Encefalopatia gąbczasta bydła, a choroba Creutzfelda-Jakoba. Bowine spongiform encephalopathy and Creutzfeld-Jacob's disease. Wydaw. Promocyjne ,,Albatros", Szczecin 1996.
  30. Marcinkowski T.: Skrobiawica w aspekcie etiologii i patogenezy. Amyloidosis in the aspect of ethiology and pathogenesis. Wydaw. Promocyjne ,,Albatros", Szczecin 1996.
  31. Marcinkowski T.: Praca badawcza Stanisława Emiliana Łuczyńskiego (1902--1971) ,,Istota choroby raka" sprzed pół wieku. The research of Stanisław Emilian Łuczyński (1902--1971) ,,Aethiology and pathogenesis of cancer", a half of century old. Oficyna wyd. Bios, Goleniów 1996.
  32. Marcinkowski T.: Z rozważań nad etiologią i patogenezą raka. From the considerations on the aethiology and pathogenesis of cancer. Oficyna wyd. Bios, Goleniów 1996.
  33. Marcinkowski T.: Zjawiska Immunopatologiczne w dermatologii i wenerologii. The immunopathological phenomenons in dermatology and venerology. Oficyna wyd. Bios, Goleniów 1996.
  34. Marcinkowski T.: Zespół nabytego upośledzenia odporności (AIDS) a zagadnienia immunopatologii. The acquuired immunodeficincy syndrom (AIDS) and the problem of immunopathology. Oficyna wyd. Bios, Goleniów 1996.
  35. Marcinkowski T.: Z zagadnień etiologii i patogenezy choroby Alzheimera. Polski Merkuriusz Lekarski, 1997, 2, 10, 298--300.
  36. Marcinkowski T.: Is Synchytrium Endobioticum the cause of cancer? Oficyna wyd. Bios, Goleniów 1997.
  37. Marcinkowski T.: Tak zwane ,,priony'', czy może jednak kompleksy immunologiczne? So Called ``Prions'' or Perhaps yet the Immunologic Complexes? Goleniów ,,BIOS'' 1998, 20.
  38. Dobrosławski T.: Uwagi o pracy Jerzego Grzeszczuka pt.: Haptenowe (antygenowe) działania organizmów --- przyczyna wielu zjawisk i chorób. = Hapten (Antigen) Actions of Organisms --- a Cause of Many Phenomena and Diseases. Goleniów “BIOS”1998.
  39. Marcinkowski T.: Synchytrium Endobioticum and its Potential Role in Carcinogenesis. Oficyna Wydawnicza BIOS / The First Institute For Haptenological Research. Goleniów “Instytut Haptenologii” 2002.
  40. Grzeszczuk J.: Książki o haptenologii dostępne w bibliotekach w Warszawie: 1) Biblioteka Narodowa, 2) Biblioteka Lekarska 3) Biblioteka Pedagogiczna, 4) Biblioteka Uniwersytecka, a także w Bibliotekach Uniwersyteckich w: 5) Katowice, 6) Kraków, 7) Lublin, 8) Łódź, 9) Toruń, 10) Wrocław oraz w 11) Biblioteka Wojewódzka w Szczecinie.
  41. Zenon Steplewski, Meenhard Herlyn, Magdalena Blaszczyk and Hilary Koprowski. A Simple Procedure for Determining Lewis Phenotypes in Human Saliva. Journal of Immunological Methods, 62 (1983) 73-78. 1983.

Jerzy Grzeszczuk
ul. Akacjowa 14 m. 5
72-100 Goleniów
POLAND
tel. kom.: +48 606 21 57 11; Skype: haptenolog
e-mail: 
jerzygrzeszczuk@op.pl
INSTYTUT HAPTENOLOGII
NIP: 856-110-14-35 Regon 810-429-555
Konto bankowe INTELIGO: 50.1020.5558.1111.1346.3220.0085 

The truth about Vaccination

Cz. 1
https://www.youtube.com/watch?v=jI72yO8ARSk


Cz.2
https://www.youtube.com/watch?v=ML-EfzE3Ioc

 

 

 

https://www.youtube.com/watch?v=qTIbq0gituA

https://www.youtube.com/watch?v=mkD2hwqhqZI

 

 

 

   Dr Jasiński o szczepieniach:

     

 https://www.youtube.com/watch?v=b3Wd2_vCOKU

 

Contact:

WITOLD NOWAK

Swadlincote 

Derbyshire

United Kingdom 

Contact via telephone or e-mail.

Tel.: 0044 785 129 74 37

E-mail: nowak-witold@wp.pl